Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Każda władza o zapędach dyktatorskich odczuwa pokusę zabierania poszczególnych elementów wolności. Im większe zakusy, tym większa chęć ograniczania wolności. Jak to się robi? To się robi w ten sposób, że się wykorzystuje preteksty, wykorzystuje się jakąś sytuację do tego, żeby na jej bazie stworzyć pretekst, żeby mieć powód do zmiany prawa i do ograniczenia wolności. Padały tu argumenty, że to ograniczenie jest wywołane manifestacją z 11 listopada i tym, żeby następne manifestacje mogły się odbywać w spokoju, żeby rodzice z dziećmi mogli brać w nich udział. Otóż powiem państwu, że ja w tej manifestacji brałem udział i szedłem w niej obok kobiet z dziećmi, staruszek, młodych ludzi, całych rodzin, które spokojnie przeszły niemal przez pół Warszawy i dotarły pod pomnik Dmowskiego. (Dzwonek)
(Głos z sali: Chyba z Ruchem Palikota.)
Proszę państwa, tak to wyglądało naprawdę.
Skąd w takim razie czerpał pan prezydent wiedzę na ten temat? To jest pytanie do pana prezydenta. Ja rozumiem, że prawdopodobnie czerpał ją z tego, co mógł obejrzeć w przekazach medialnych, w telewizji. Nie konsultował tego, jak rozumiem, z organizatorami, nie konsultował tego z organizacjami społecznymi. Chyba że się mylę, proszę mnie wtedy wyprowadzić z błędu.
Jeszcze tylko ostatnia informacja. Co do zakrywania twarzy, ograniczania wolności w tym zakresie, to oczywiście, że tak jest. Mamy sygnały z wielu miejsc w kraju, gdzie niegroźne pikiety związkowców pod zakładami pracy prowadziły do tego, że ci ludzie byli wyrzucani z pracy. Rozumiem, że władza takich manifestacji, takich pikiet nie chce. Nie chce, aby pod zakładami pracy odbywały się jakiekolwiek manifestacje. To ograniczenie jest jej niezmiernie potrzebne, żeby zastraszyć tych ludzi. Dziękuję bardzo. (Oklaski)