Panie Marszałku! Wysoka Izbo! 11 listopada w wielu polskich miastach odbyły się uroczystości upamiętniające odzyskanie przez Polskę niepodległości. Największe obchody tego święta miały jednak miejsce w Warszawie, gdzie w odbywającym się już po raz kolejny Marszu Niepodległości uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy osób pochodzących niemal z każdego zakątku kraju, a nierzadko również z zagranicy. Przykładem mogą być Węgrzy, którzy licznie przybyli do Warszawy, aby oddać hołd marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu i z Polakami uczcić nasze Narodowe Święto Niepodległości.
Szczególną atmosferę i radość z obchodzonego święta próbowano jednak zakłócić poprzez zatrzymanie i oddzielenie czoła marszu przez Policję w wyniku rzekomo powstałych zamieszek. Do interwencji oddziałów szturmowych Policji doszło jednak na skutek klasycznej prowokacji tajniaków udających pseudokibiców. Do spokojnie biorących udział w marszu uczestników oddano strzały z broni gładkolufowej, a także rzucano petardy i użyto gazu łzawiącego. Wśród uczestników byli rodzice z dziećmi, młodzież, a także osoby starsze, które po prostu chciały uczcić święto narodowe. Niestety, naprzeciw nich stały uzbrojone i opancerzone oddziały Policji.
Tak właśnie wygląda legalna manifestacja. Marsz został zatrzymany chwilę po jego rozpoczęciu. Po interwencji Policji uczestników marszu podzielono na dwie grupy. Organizatorzy oraz uczestnicy Marszu Niepodległości twierdzą, że zamieszki wywołali policyjni prowokatorzy, którzy ubrani po cywilnemu i w kominiarkach wmieszali się między demonstrujących w celu wywołania zamieszek i skompromitowania uczestników Marszu Niepodległości. Potwierdzają to liczne nagrania i zdjęcia, na których widać zamaskowanych policjantów ubranych w kominiarki uniemożliwiające rozpoznanie i identyfikację. Na zdjęciach widać także, jak policjanci rzucają race świetlne w tłum demonstrantów, a także bardzo ostro pacyfikują manifestujących. Czy takie zachowanie Policji jest poprawne? Mogło ono doprowadzić do tragedii. W wyniku zablokowania marszu, w którym udział brało kilkadziesiąt tysięcy osób, mogło dojść do prawdziwych zamieszek oraz eskalacji przemocy.
Po tym prowokacyjnym incydencie, który miał na celu skompromitowanie marszu oraz jego dezorganizację, dalsza jego część przebiegała już bez żadnych zakłóceń, a jego uczestnicy przemierzali ulice Warszawy w niezwykle spokojny sposób. Niesiono tysiące biało-czerwonych flag i transparentów, śpiewano pieśni patriotyczne, wyczuwalna była niezwykła wspólnota między osobami uczestniczącymi w marszu, które w zdecydowanej większości przypadków nawet się nie znały. W tym szczególnym dniu połączyła ich miłość do ojczyzny i chęć zamanifestowania swojej dumy narodowej oraz przywiązania do uznawanego systemu wartości. Dziękuję bardzo. (Oklaski)