Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

1 punkt porządku dziennego:


Sprawozdanie Komisji Finansów Publicznych o rządowym projekcie ustawy budżetowej na rok 2013 (druki nr 755 i 920).


Poseł Janusz Cichoń:

    Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie i Panowie Ministrowie! Powtarzamy dzisiaj jak mantrę, że sytuacja naszego kraju jest lepsza niż innych, można powiedzieć, na tle innych krajów bardzo dobra czy relatywnie bardzo dobra. Ktoś dzisiaj powiedział, że udało nam się osiągnąć skumulowany wzrost na poziomie 18,7%. Myślę, że warto powiedzieć, że nic się w życiu samo nie udaje, a tak naprawdę ten wzrost zawdzięczamy przedsiębiorczości i zaradności Polaków.

    (Głos z sali: A także rządowi.)

    Może w jakieś mierze, w jakimś stopniu także roztropności rządu Platformy Obywatelskiej i PSL. (Oklaski) Spowolnienie jest jednak faktem i wszyscy sobie z niego zdajemy sprawę. Jego skutki społeczne, ekonomiczne są wyraźne, można rzec, widoczne gołym okiem. Najjaskrawszym przykładem spowolnienia jest spadek dynamiki wzrostu zatrudnienia, ale zatrudnienie w dalszym ciągu rośnie, warto to podkreślić.

    Kolejny niepokojący skutek to spadek tempa wzrostu realnych zarobków, spadek tempa wzrostu spożycia wewnętrznego, w domyśle możliwy nawet ich spadek. Co to oznacza w wymiarze budżetowym? W wymiarze budżetowym oznacza to spadek dynamiki wzrostu dochodów, być może także ich spadek, ale niekoniecznie. Tak czy inaczej nie da się w takiej sytuacji zwiększać wydatków i jednocześnie ograniczać deficytu. Ci, którzy tak mówią, a takie głosy dzisiaj słyszeliśmy, są po prostu nieuczciwi. Nie ma takiego cudownego rozwiązania. Ograniczyć deficyt można, zwiększając podatki albo ograniczając wydatki. My wybraliśmy miks tych rozwiązań, skupiając się jednak na racjonalizacji i ograniczeniu wydatków. Robimy to tak, aby najsłabsi w jak najmniejszym stopniu odczuwali skutki spowolnienia gospodarczego.

    Musimy ograniczać wydatki, to dlatego minister finansów mówi, że mamy trudny budżet. My, politycy Platformy, PSL, mówimy, że umiarkowanie optymistyczny, oparty na racjonalnych założeniach.

    (Głos z sali: Bo jest najlepszy.)

    Wy ustami, kieruję te zdania do PiS, głównego astrologa kraju...


Poseł Janusz Cichoń:

    ...w takiej roli od paru lat występuje, zdaje się, pani poseł Beata Szydło, straszycie Polaków, dzisiaj bańką budżetową. Odnoszę wrażenie, że wam się ekonomia myli z astrologią. Na szczęście wasze prognozy jakoś się nie sprawdzają. Jakby podsumować te wasze prognozy, to jednocześnie za dużo i za mało wydajemy, powinniśmy zwiększyć dochody, najlepiej nie podnosząc podatków. Obrażacie w ten sposób Polaków. Warto na to w ten sposób także spojrzeć. Wam się wydaje, że wystarczy rozdać trochę pieniędzy, żeby ludzie byli szczęśliwi. Mogę powiedzieć, że gdybyście wy byli u władzy, gdybyście realizowali swoje pomysły, to dziś ogłaszalibyście moratorium na spłatę zadłużenia, bezrobocie byłoby na poziomie bezrobocia w Hiszpanii czy Grecji, emerytom, zamiast waloryzować, obcinalibyście emerytury.

    My wiemy, że nie tędy prowadzi droga do trwałej poprawy sytuacji polskich rodzin. Wspieramy i wspierać będziemy polską przedsiębiorczość i zaradność Polaków. To, co dzisiaj mówił pan minister o światowych rankingach i pozycji Polski, to najlepszy dowód, że nie są to puste słowa. Wy proponujecie pułapkę dobroczynności. Pułapkę, która prowadzi do tego, że doraźnie poprawia się sytuacja pojedynczych osób, grup, ale przestaje się opłacać pracować, radzić sobie samemu w życiu, gdyż za wszystko odpowiada państwo. Obywatele nie są jednak wtedy bogatsi i szczęśliwsi, tak jak dzisiaj w Grecji czy Hiszpanii. Oni ubożeją. Nie dostrzegacie tego, że to już ćwiczyliśmy. Nie ma pana posła Zbrzyznego, a szkoda. Przed wojną PKB per capita w Polsce było wyższe niż w Hiszpanii. W roku 1950 - na takim samym poziomie Polska i Hiszpania, mniej więcej 2200 dolarów. Ale po 40 latach, w 1990 r., PKB w Polsce było prawie 2,5-krotnie niższe niż w Hiszpanii, odpowiednio 5115 dolarów w Polsce i 12 210 w Hiszpanii.

    (Poseł Romuald Ajchler: Tą samą drogą, co Hiszpania.)

    To jest dorobek z czasów, w których o wszystkim decydowało państwo. Wtedy też realizowaliśmy podobne programy: rozwój zamiast stagnacji, zdaje się, tak? Wtedy inaczej się one nazywały. Przepis na Polskę z plakatów wyborczych, billboardów Ruchu Palikota też brzmi, na dobrą sprawę, jak groźba. Nie wiem, czy to przepis, czy paragraf na wykorzystanie regulaminu Sejmu i zablokowanie prac nad budżetem państwa. To tak ma wyglądać przepis na Polskę? Straszenie Polaków przychodzi wam bardzo łatwo. Przychodzi wam to łatwo, bo mamy do czynienia z niepewnością większą niż kiedykolwiek wcześniej. Ale wam tego jeszcze za mało, przekłamujecie fakty. Mogę powiedzieć, że na aktualności nie straciło stwierdzenie prezesa: Nikt nam nie udowodni, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Jak prowadzić poważny dyskurs w takich warunkach? Mój ojciec mówił: Nie kop się, synu, z koniem. Owszem, możesz, ale przyjemność żadna. (Oklaski)

    Zgłaszacie dzisiaj poprawki. Tym, którzy je zgłaszają, bym zadedykował zasadę Pareto.

    (Poseł Romuald Ajchler: To nie my. Kto zgłasza?)

    To taki włoski ekonomista, żyjący na przełomie XIX i XX w., który sformułował tezę, że takie rodzaje alokacji zasobów, w przypadku których niczyjej sytuacji nie da się polepszyć bez jednoczesnego pogorszenia sytuacji kogoś innego, są efektywne. Innymi słowy, jeśli pojawiają się warunki, że możemy poprawić sytuację jednych bez pogorszenia sytuacji drugich, to takie zmiany mają sens i one muszą wejść w życie. To właśnie zasada Pareto. Zachęcam do poszukiwania formuły takiej nieefektywności w rozumieniu Pareto. Niestety, póki co, wysiłki posłów spełzają na niczym. Myślę, że pan minister finansów mógłby bez większego ryzyka ufundować nagrodę dla każdego, kto wskaże taką korzyść, która odkryje nieefektywność w rozumieniu Pareto. Nie sądzę, aby któryś z posłów Ruchu Palikota mógł tę nagrodę dostać.

    Brak sukcesów poselskich na tej niwie nie oznacza oczywiście, że planowane wydatki są rzeczywiście efektywne, że zakładane efekty wymagają aż takich nakładów, że, wreszcie, przy tym poziomie wydatków efekty nie mogą być większe. Ale jeszcze raz powtórzę, wiele zrobiliśmy, aby zracjonalizować wydatki publiczne.

    Jeśli chodzi o poprawki, to mistrzami świata, tak na dobrą sprawą, są tutaj posłowie PiS i SLD. Oni uwielbiają podkreślać, kto korzysta, do kogo popłyną pieniądze. Najlepiej jeszcze porównać te korzyści do wydatków państwa - pensji ministra czy pensji urzędnika. Ruch Palikota dzisiaj przechodzi chrzest bojowy, ale, jak widać, w niespecjalnie imponujący sposób...

    (Poseł Romuald Ajchler: Mogą następnych 5 tys. poprawek.)

    ...poza ilościową zmianą. Wszystko po to, żeby to trochę upiększyć, nadać szczególnego wyrazu, upiec przy tym jeszcze jakąś pieczeń wyborczą, czyli optować za takimi wydatkami, jakich chcą wyborcy. Tyle że nie mówicie oczywiście - nie mówicie tego wyborcom - kto za to zapłaci. Bo wy przecież nie będziecie głosowali za wzrostem podatków. Zgłaszacie zatem poprawki. My wiemy jednak, że to z waszej strony tylko gra, bo odpowiedź na pytanie, kto za to zapłaci, was tak naprawdę nie obchodzi. Nie chcecie na ten temat rozmawiać. Nie chcecie rozmawiać, bo obawiacie się, że możecie stracić przychylność wyborców. Wy przecież nie chcecie podnosić podatków. Merytoryczną dyskusję zastępujecie sztuczkami poniżej pasa. Dziękuję bardzo. (Oklaski)



Poseł Janusz Cichoń - Wystąpienie z dnia 10 grudnia 2012 roku.


166 wyświetleń

Zobacz także: