Panie Marszałku! Panie Ministrze! Panie ministrze, dramat pacjentów onkologicznych trwa. Panie premierze, jak leczyć chorych na raka? Dla wielu z nich to nie jest już służba zdrowia. Ani służba, ani zdrowa - pogrążył ją rak. Rak nie czeka, atakuje i często zabija. Każdego roku 130 tys. chorych w Polsce dowiaduje się, że ma raka, 85 tys. z nich umiera. A rząd i Ministerstwo Zdrowia czekały. Natomiast nieopodal, w centrum onkologii i szpitalach, wypatrywali oczy lekarze i pacjenci. Na korytarzach, w przepełnionych salach, ale jeszcze z nadzieją. Panie ministrze, panie premierze, teraz odbieracie im nawet nadzieję, a to jest niewybaczalne. Cierpienie ma tylko wówczas sens, gdy jest nadzieja. Dum spiro, spero - póki oddycham, nie tracę nadziei. A wy czekaliście. Teraz uprawiacie grę wizerunkową. W tym czasie dla niektórych pacjentów onkologicznych mogło być to game over. Koniec gry.
Zapewnialiście, że ustawa refundacyjna przyniesie oszczędności, w zamian pojawią się leki nowoczesne i innowacyjne. Tymczasem, wskutek waszej nieudolności i ignorancji, musimy na gwałt, po dziesięciokrotnie wyższej cenie, sprowadzać leki dotąd stosowane. Sprowadzacie je w trybie importu docelowego, a więc w procedurze prawnej bardzo wątpliwej, bardzo drogiej i wysoce uciążliwej biurokratycznie. Ale przecież nie możecie sprowadzić ich w trybie zakupu interwencyjnego, bo musielibyście przyznać się do katastrofy lub kataklizmu czy epidemii, a to mogłoby zaszkodzić wizerunkowi rządu. Zatem przedkładacie zdrowie i życie pacjenta onkologicznego oraz procedury prawne nad wizerunek.
Rzecznik praw pacjenta nawołuje, by szukać ludzkiego aptekarza, Ministerstwo Zdrowia zaś radzi, by szukać szpitala, w którym być może jeszcze są leki przeciwnowotworowe. Tego koszmarnego wymiaru dramatu dopełnia upór rządu PO-PSL w kwestii wydłużania wieku emerytalnego do 67 roku życia. Zatem warto zawołać, parafrazując nieco Krasickiego (Dzwonek): panowie, to nie jest igraszka, tu chodzi o życie. Dokąd zmierzacie? (Oklaski)