Opubilkował videosejm.pl
Brak komentarzy
Bardzo dziękuję.
Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Dziękuję panu posłowi Chmielewskiemu za krótkie i rzetelne przedstawienie dyskusji, która odbyła się na posiedzeniu Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich. Chciałbym wszystkim powiedzieć, że wniosek komendanta głównego Policji jest dla mnie dużą, naturalnie nieprzyjemną, niespodzianką, i to nie tylko dlatego, że nigdy w ciągu 23 lat posłowania nie występowano o uchylenie mi immunitetu, lecz także dlatego, że sytuacja, o którą chodzi, wydaje się precedensowa i kuriozalna, trochę jak z twórczości Mrożka i Ionesco. Mówię to też po konsultacji z adwokatem.
W Olsztynie, w moim okręgu wyborczym, regularnie jeżdżę do regionalnego ośrodka telewizji, który jest położony poza centrum, przy raczej niewielkiej ulicy, aby brać udział m.in. w programie parlamentarnym. Często korzystam z taksówki i tak też było tego dnia, w połowie grudnia ubiegłego roku. Taksówka zatrzymała się, zapłaciłem rachunek, uchyliłem tylne drzwi, aby wysiąść, i w tym momencie w te drzwi uderzył jadący z tyłu samochód. Na szczęście nie postawiłem nawet nogi na ziemi, bo wówczas mógłbym ponieść poważny uszczerbek na zdrowiu i wtedy chyba to ja musiałbym występować do sądu po wyjściu ze szpitala, jeżeli w ogóle bym to przetrzymał.
Otóż co się stało, otwierałem drzwi taksówki, jak zawsze przekonany, że znajduję się po właściwej stronie jezdni, tymczasem okazało się, że tym razem taksówkarz zatrzymał się z lewej strony, a z kolei pojazd z tyłu, który chyba powinien jechać ze strony prawej, uderzył w drzwi. Nikomu na szczęście nic się nie stało, szkody były raczej niewielkie. Ponieważ program miał się odbyć za chwilę, wszedłem do budynku, a gdy wychodziłem, nikogo już nie było, nie było także żadnego policjanta. Nigdy w tej sprawie nie byłem proszony przez żadną służbę policyjną o jakiekolwiek wyjaśnienia. Na przykład zawarta w uzasadnieniu wniosku informacja, że okazałem legitymację poselską, jest po prostu nieprawdziwa, nie miałem zresztą komu okazać tej legitymacji. A więc wydaje mi się, że jeśli to ja miałbym być jedyną osobą odpowiedzialną za ową kolizję, to chyba coś jest nie w porządku - nie taksówkarz, który źle zaparkował, nie młody kierowca hondy nadjeżdżający z tyłu szybko i chyba bez wyobraźni, jadący z równie młodą pasażerką, może to w jakiejś mierze spowodowało jego dekoncentrację. Notabene, jeśli się nie mylę, w kodeksie drogowym jest zapis, że kierowca, który wyprzedza, powinien znajdować się w odległości co najmniej 1 m od pojazdu wyprzedzanego, zresztą on jechał z innej...
W uzasadnieniu wniosku Policji było sporo nieścisłości, stwierdzono tam, że nie ma wątpliwości co do okoliczności zaistniałego wydarzenia. W moim przekonaniu były same wątpliwości. Co ciekawe, znajdowała się tam informacja o opinii biegłego sądowego z zakresu techniki samochodowej. Prosiłem wcześniej sekretariat komisji, zanim odbyło się to posiedzenie, na początku lipca, żeby Policja udostępniła mi tę opinię, i ku mojemu zdumieniu dowiedziałem się, że nie ma na to zgody. A więc nie zamierzałem, jako człowiek honoru, zasłaniać się immunitetem, ale żeby taka opinia mogła zostać sporządzona bez rozmowy ze mną? Tak więc z przykrością stwierdzam, że to klasyczny przypadek sytuacji qui pro quo. Być może ponoszę jakąś minimalną odpowiedzialność, nie wiem, ale przede wszystkim taką odpowiedzialność ponosi taksówkarz i kierowca pojazdu, który nadjeżdżał z tyłu. Rozmawiałem z pracownikami sekretariatu komisji, którzy od wielu lat w nim funkcjonują, i powiedzieli, że nigdy się z czymś takim nie zetknęli. Wydaje się, że gdyby tak postępowano, to by oznaczało, że za bezpieczeństwo pasażera taksówki odpowiada głównie sam pasażer, prawda? Dlatego jeszcze raz wyrażam zdziwienie, że taka sprawa w ogóle stała się przedmiotem debaty i prac komisji, Wysokiej Izby, która musiała postępować zgodnie z przepisami. Nie chcę tutaj wyciągać żadnych wniosków, zawsze płacę mandaty, jeżeli trzeba, jestem karnym posłem, jak się wydaje, ale nie mogę wyjść na frajera, który ponosi za coś odpowiedzialność, a żadnej odpowiedzialności nie ponoszą ci, którzy właśnie powinni ją ponieść. Dziękuję bardzo.