Panie Marszałku! Panie Ministrze! Wysoka Izbo! Z niezrozumiałym spokojem pan dzisiaj ogłosił, że zaistniała pomyłka. Mając dziewięciu wiceministrów z miesięczną pensją po około 11 tys. zł w Ministerstwie Finansów nie doliczono się 16 mld zł, czyli np. 32 rocznych budżetów miasta Koszalina. Zatem Polacy mają zaciskać pasa, tyle tylko że pan prawdopodobnie nosi spodnie na czerwonych szelkach. Tak więc z wielkim zapałem rzuciliście się na cięcia w budżecie w polskiej służbie zdrowia.
W znowelizowanym budżecie ochrony zdrowia na 2013 r., w części 46, zmniejszył pan o 80 mln zł wydatki na szpitale kliniczne, m.in. na realizację rozpoczętych inwestycji. Bezceremonialnie zabrał pan świadczenia pielęgnacyjne około 150 tys. opiekunów osób niepełnosprawnych, niejednokrotnie pozbawiając ich jedynego źródła utrzymania, a osoby niepełnosprawne nie tylko pan upokorzył, ale jeszcze odebrał im nadzieję w cierpieniu. Wraz z ministrem zdrowia przygotował pan projekt dramatycznego odebrania ludziom niepełnosprawnym, przewlekle chorym i starszym środków pomocniczych medycznych, a przecież miarą współczesnej cywilizacji jest wysoce empatyczny stosunek do osób niepełnosprawnych. Oszczędzacie na ustawie refundacyjnej tak, że co czwarty pacjent odchodzi od okienka aptecznego i przerywa leczenie, bo go nie stać na wykupienie leków.
W tym miejscu przypomina mi się facecja z czasów studenckich znowelizowana na dzisiejszą okoliczność: Puk, puk...
Wicemarszałek Jerzy Wenderlich:
Przepraszam, już na facecję może panu nie starczyć czasu, panie pośle, więc może niech pan dopyta jeszcze.
Poseł Czesław Hoc:
...Kto tam? Minister finansów w rządzie PO. Pomyłka. I jeszcze jedno. Nie jest pomyłką to, że się pan myli, pomyłką jest to, że pan tego nie zauważa.
Pytanie: Dlaczego pan minister zabiera środki polskiej służbie zdrowia w sytuacji, gdy ona jest już w zapaści? Dziękuję. (Oklaski)