Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

1 punkt porządku dziennego:


Sprawozdanie Komisji Finansów Publicznych o rządowym projekcie ustawy budżetowej na rok 2012 (druki nr 44 i 134).


Poseł Sławomir Kopyciński:

    Dziękuję bardzo.

    Szanowna Pani Marszałkini! Wysoka Izbo! Panie ministrze, w trakcie swojego wystąpienia bardzo często używał pan sformułowania: chciałbym przypomnieć. I przypomina pan jak to było, kiedy nie był pan ministrem finansów. Odpowiem panu: było lepiej. Chciałbym panu przypomnieć, że to pan od 5 lat jest ministrem finansów i to za pańskiej kadencji z roku na rok jest coraz gorzej. (Oklaski) Co roku sytuacja finansowa państwa jest coraz gorsza.

    (Minister Finansów Jan Vincent-Rostowski: To nieprawda.)

    To prawda, panie ministrze.

    Wie pan, ile wynosi dług publiczny? Nie wie pan. To powiem panu o tym w swoim wystąpieniu, jeśli pan cierpliwie poczeka.

    Chciałbym zacząć od tego, że każdy kolejny dzień pracy nad tym projektem ustawy budżetowej utwierdza mnie w przekonaniu, że jego największą wartością, niedostrzeganą jeszcze przez wielu posłów, przez wiele posłanek, jest wartość tego dokumentu na skupie makulatury, panie ministrze. Kłamliwe założenia, fikcyjne oszczędności, kreatywna księgowość, tuszowanie rzeczywistości, ukrywanie wielkości realnego deficytu - to propozycje, o których przyjęcie pan wnosi. Analizując i omawiając ustawę budżetową, musimy sobie zadać fundamentalne pytanie: Jak przyjęcie tego budżetu wpłynie na sytuację finansową państwa, a przede wszystkim codzienne życie jego obywateli? Ustawa oparta na takiej pospiesznej łataninie, szwindlach - to jest najlepsze sformułowanie - w księgowaniu deficytu, nieuprawnionej nadziei, że w tym roku jeszcze jakoś to będzie, że deficyt finansów publicznych znów prześlizgnie się pod tym 55-procentowym progiem relacji długu publicznego do PKB, nie może wzbudzać naszego zaufania i takiego zaufania nie wzbudza.

    Dług publiczny, o czym już mówiłem, przekroczył wartość ok. 830 mld zł i rośnie, i rosnąć w 2012 r. niestety będzie, co potwierdza projekt ustawy. Ale któregoś razu, panie ministrze, ta mydlana bańka pęknie i nie pomoże już ani wyłączenie Krajowego Funduszu Drogowego z sektora finansów publicznych, ani rabunek środków z Funduszu Rezerwy Demograficznej, ani interwencyjny wykup polskich papierów dłużnych pod koniec roku, ani wreszcie kolejne zwiększenie obciążeń podatkowych, łącznie z wprowadzeniem 25-procentowego VAT-u i kolejną podwyżką cen paliw, ani nawet nowy podatek od wydobycia niektórych kopalin. (Oklaski)

    Chciałbym panu, panie ministrze, powiedzieć, że nie pomoże również zakup 300 fotoradarów, bo taki zakup pan planuje, i wyrwanie z kieszeni polskich kierowców 1200 mln zł...

    (Poseł Renata Zaremba: Może ochrona życia?)

    ...bo tyle zaplanował pan w budżecie tytułem wpływu z mandatów. Powiem tak: to jest zwykłe zbójowanie i za to się panu należy madejowe łoże. (Oklaski)

    Projekt ustawy budżetowej zakłada ograniczenie deficytu budżetowego do 35 mld zł. Czy to założenie jest wiarygodne? Ja twierdzę, że nie. Budżet oparto na założeniu wzrostu wartości złotego. Planujecie średnioroczny kurs euro w 2012 r. na poziomie 4 zł. Oby, ale pozwoli pan, że wyrażę swoją wątpliwość w tej sprawie. (Wesołość na sali) Kolejny rok - 3,80 zł, koniec roku - 4 zł. W przyszłym roku - 3,80 zł. Jaka jest ta rzeczywistość, każdy widzi. Narodowy Bank Polski i Bank Gospodarstwa Krajowego musiały w ciągu ostatnich tygodni kilkakrotnie interweniować, by ratować naszą wciąż słabnącą walutę. Kryzys w strefie euro niestety trwa. Tym pana nie obciążam. Wygląda jednak na to, że to założenie to jest jakaś wróżba z fusów z kawy. Akurat pasuje ono panu do budżetu, bo nas chroni i dzięki temu nie przekroczymy przynajmniej na papierze progu 55%.

    Dalej. W założeniach makroekonomicznych do budżetu pan minister napisał o inflacji rzędu 2,8% w skali roku. Pytam pana ministra: Kiedy był pan ostatnio na zakupach? Kiedy pan ostatnio tankował paliwo do samochodu, nie za służbowe, za swoje? (Oklaski) Wtedy by pan zobaczył, jak to naprawdę wygląda. Przecież wysoka cena paliw znacząco oddziaływa na koszty transportu, a z kolei koszty transportu windują ceny w całej polskiej gospodarce i wpływają na inflację.

    Równie bałamutne są prognozy wzrostu przychodów z podatków, które ponoć mają sfinansować zmniejszenie deficytu budżetowego. Wpływy z VAT-u mają wzrosnąć o 1/10, podobnie jak wpływy z PIT-u. Tu jest taka niepojęta dla mnie zagadka. Jak pan minister zamierza te wpływy uzyskać, skoro w tej samej ustawie przewiduje się m.in. spadek tempa wzrostu gospodarczego - a to jest odpowiedź na pytanie, czy jest lepiej, czy jest gorzej, że jest gorzej - niższą dynamikę wzrostu spożycia publicznego w związku ze spadkiem poziomu inwestycji sektora publicznego, ograniczenie wzrostu spożycia prywatnego do 1,2%? Przypomnijmy, że wzrost inwestycji prywatnych w założeniach budżetowych określany jest na poziomie 2,5% w 2012 r. Dlatego mam wątpliwość, czy wzrost przychodów z podatku VAT jest realny. Chyba że ustawa budżetowa będzie przewidywała, że jeszcze w tym roku zwiększy pan VAT do poziomu 25%, to wtedy oczywiście to będzie możliwe.

    Chcę powiedzieć, że przedstawiony przez pana, panie ministrze, Wysokiej Izbie budżet to jest wyjątkowo tchórzliwy budżet, szczególnie po tych wszystkich waszych wyborczych zapowiedziach. To jest budżet obliczony na dojechanie, na przetrwanie kolejnego roku. Słusznie znawcy nazywają ten budżet budżetem stagnacji. To budżet oczywiście również kontynuacji zadłużania państwa, kontynuacji wszystkich patologii, jakie dręczą państwo i jakie w końcu, niestety, mogą doprowadzić do katastrofy finansów publicznych. Rządowi najzwyczajniej w świecie zabrakło odwagi, żeby wreszcie np. rozwiązać problem dopłat budżetowych do funkcjonowania II filaru systemu emerytalnego. To pan, panie ministrze, powiedział kiedyś, że 1/3 istniejącego długu publicznego pochodzi z kosztów związanych z transferem składek do otwartych funduszy emerytalnych i kosztów odsetek. Prawda. Od 1999 r. do 2010 r. z powodu konieczności przekazywania tych składek do OFE powstała prawie połowa długu publicznego. Łącznie z odsetkami to 232 mld zł. Podkreślę jeszcze raz: to według stanu na koniec 2010 r. I oczywiście zredukowanie na mocy ustawy z 25 marca 2011 r. o 2/3 składki emerytalnej przekazywanej z ZUS do OFE pozwoli uratować w tym roku około 18 mld zł. Problemu to jednak nie rozwiązuje, oddala tylko jego rozwiązanie w czasie, i dziwię się, że, mówiąc o tej sprawie, pan minister w dalszym ciągu unika tego tematu i nie chce tego rozwiązać. No, ale takie działanie pozwala panu mówić o 35 mld zł, a nie o 53 mld zł deficytu, jaki mielibyśmy, gdyby obowiązywała poprzednia ustawa.

    Zabrakło niestety też rządowi odwagi, aby przeforsować włączenie rolników do ZUS-u, połączenie tych dwóch instytucji. I patologia związana z KRUS-em trwa, przyjmujemy jakieś przedziwne, tak je określę, ustawy. Rozumiem, że tutaj dość mocno naciska koalicjant.

    Wreszcie premier, co chcę bardzo mocno podkreślić, Donald Tusk nie odważył się naruszyć interesów najbogatszej i najbardziej wpływowej instytucji w Polsce. Jak co roku, setki milionów złotych zostaną przetransferowane z budżetu państwa, a to za pośrednictwem Funduszu Kościelnego, a to w postaci pensji dla tysięcy księży zatrudnionych jako katecheci i kapelani, a to w formie dotacji do kościelnych uczelni, w formie ulg podatkowych wprost przekazywanych do strony Kościoła, na przykład również w formie 6-procentowej ulgi w podatku dochodowym od osób fizycznych na cele kultu religijnego. Tych spraw nie podnieśliście, ale w exposé pan premier bardzo dziarsko zapowiadał: zlikwidujemy Fundusz Kościelny. I co zrobił? Nie dotrzymał słowa. Dlatego...

    (Głos z sali: Brawo!) (Oklaski)

    ...chcę poinformować, że klub Ruchu Palikota złożył ustawę o likwidacji czy zniesieniu Funduszu Kościelnego. Nic nie stoi na przeszkodzie, praktykę macie dobrą - weźcie to jako projekt rządowy, trzy czytania na jednym posiedzeniu Sejmu (Wesołość na sali), w piątek głosowanie. (Wesołość na sali, oklaski)

    Nie zrobiono też, panie ministrze, nic, aby ograniczyć koszty utrzymania prawie 100-tysięcznej armii urzędników zatrudnionych w rozlicznych urzędach, agencjach, inspekcjach itd. Już przez litość nie spytam, ile w trakcie realizacji tego programu ograniczania zatrudnienia w administracji przybyło, a nie ubyło urzędników.

    Powiem tak, że zamrożenie płac w administracji publicznej, które się dokonało, jest tylko PR-owskim chwytem, bo z jednej strony mówicie: zamrażamy płace, a z drugiej strony 2 mld zł przeznaczacie na nagrody roczne dla tych samych urzędników. Takie wartości są w budżecie. (Oklaski) To jest po prostu hipokryzja, panie ministrze. Tymczasem tysiące młodych, dobrze wykształconych, wykwalifikowanych Polaków szuka szczęścia za granicą. Tam właśnie zakładają swoje firmy, tam opłacają składki ubezpieczeniowe, a przecież te podatki i te składki mogłyby zrównoważyć nasz budżet. Ale czy oni wrócą? Zastanawiam się, czy jest do czego - do państwa, w którym nikogo nie interesuje upadający system emerytalny, gdzie, nie wiem, miesiącami zamiast o tej sprawie dyskutuje się o poziomie helu nad Smoleńskiem, bo tak to wygląda, do państwa, którego głównym zajęciem jest tworzenie absurdalnych przepisów, które utrudniają i hamują inicjatywę gospodarczą tych osób, szczególnie młodych ludzi.

    My uważamy, że Polsce potrzebny jest impuls rozwojowy, który pozwoli właśnie wyrwać finanse publiczne z takiej spirali rosnącego długu publicznego. Konieczne jest wyzwolenie aktywności ludzi, którzy mają niekiedy świetne pomysły na własną działalność, tylko potrzeba im odrobiny wsparcia ze strony państwa. Tego wsparcia niestety nie mieli i do dziś nie mają. Nawet jeśli tylko część z tych firm - które, mam nadzieję, wcześniej czy później powstaną - by przetrwała, to przecież generowałyby one zyski, opłacały podatki, pobudzałyby popyt na dobra inwestycyjne. Dlatego my jako klub Ruchu Palikota dokonaliśmy bardzo wszechstronnego przeglądu ustawy budżetowej, wskazując zbędne i nieuzasadnione wydatki. W tej sprawie wyręczyliśmy rząd, który sam powinien ograniczyć koszty swojego funkcjonowania. Udało nam się zaoszczędzić kwotę 2800 mln zł. Te pieniądze to między innymi wydatki na administrację, ale również wydatki na Fundusz Kościelny, o czym mówiłem, czy tak ważne instytucje jak IPN. Mówiąc obrazowo, Ruch Palikota chce lekko przygasić te światełka na Pałacu Prezydenckim, na które wydaliśmy ok. 800 tys. zł. Chcemy ograniczyć administrację, chcemy taniego państwa. Tanie państwo nie może być tylko sloganem i hasłem wyborczym.

    (Głos z sali: Brawo!) (Oklaski)

    Chcąc, aby te oszczędności nie zostały zmarnowane, Klub Poselski Ruch Palikota będzie postulował przeznaczenie tych środków, 2800 mln zł, na rezerwę celową pod nazwą ˝Narodowy program wspierania przedsiębiorczości˝. (Oklaski) W tej chwili pracujemy nad stosowną ustawą dotyczącą ˝Narodowego programu wspierania przedsiębiorczości˝. Chcemy, aby środki z tej rezerwy były wykorzystywane na mikropożyczki, na pokrycie kosztów składek ubezpieczenia zdrowotnego, społecznego dla osób po raz pierwszy rozpoczynających działalność gospodarczą, na omawiany tu już z tej mównicy projekt ˝Firma na próbę˝. Inwencja i energia tysięcy młodych ludzi będą mogły dzięki temu naszemu pomysłowi być właściwie wykorzystane. I bardzo proszę o to pana ministra, by poważnie rozważył nasze propozycje.

    W związku z tym w imieniu Ruchu na ręce pani marszałek składam 201 poprawek do ustawy budżetowej.

    (Głos z sali: Brawo!) (Oklaski)

    (Poseł Krystyna Skowrońska: Zobaczymy, ile warte będą te poprawki.)


1 punkt porządku dziennego:


Sprawozdanie Komisji Finansów Publicznych o rządowym projekcie ustawy budżetowej na rok 2012 (druki nr 44 i 134).


Poseł Sławomir Kopyciński:

    Dziękuję.

    A już koniec, dobrze.

    Dziękuję bardzo, pani marszałek. (Oklaski)



Poseł Sławomir Kopyciński - Wystąpienie z dnia 25 stycznia 2012 roku.


86 wyświetleń

Zobacz także: