Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj
Oświadczenia.


Poseł Piotr van der Coghen:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Ostatnio przetoczyła się przez Polskę debata o uboju rytualnym, zakończona decyzją Sejmu o jego zakazie. Obrońcy zwierząt cieszą się, chociaż nie bardzo wiem, z czego, bowiem ta cała debata to jakaś koszmarna masakra, w której nikt nie wygrał, a wszyscy są przegrani, i to na własne życzenie. Dlaczego? Bo powszechnym problemem świata jest dzisiaj to, że w XXI w., przy potężnym rozwoju nauki i techniki, ludzie nie wynaleźli sposobu, żeby przeżyć, nie zabijając osobników innych gatunków. Nadal masowo spożywa się zwłoki różnych zabitych zwierząt, używając ponadto elementów ich ciał do produkcji butów, torebek, kleju czy nici chirurgicznych. Cywilizacja człowieka uzależniła się bez reszty od śmierci innych istot i to jest straszne. I to nie forma pozbawiania życia zwierzęcia jest w tym najgorsza, albowiem zwierzęta już poprzez masowy chów cierpią niesamowite tortury przez całe swoje życie. Potem dochodzi do tego często nieludzka forma transportu do ubojni, a sam akt masowego zabijania świetnie określi Paul McCartney, lider kulturowego brytyjskiego zespołu The Beatles, który powiedział: Gdyby rzeźnie miały szklane ściany, to każdy z nas byłby dziś wegetarianinem.

    Skąd więc się wzięła ta dość makabrycznie wyglądająca forma zabijania, znana pod nazwą uboju rytualnego? Czy wynika ona z ludzkiego okrucieństwa? Bynajmniej. Otóż metoda ta jest stosowana od tysięcy lat w krajach upalnych, gdzie nie znano soli ani lodu do zabezpieczania mięsa przed popsuciem. Szybkie spuszczanie krwi z zabijanego zwierzęcia dawało szansę na jego dłuższe przechowanie. Ponieważ tę formę uboju nakazują zarówno judaizm, jak i islam, więc warto wiedzieć, co mówią.

    Na przykład w judaizmie najważniejszą zasadą w traktowaniu zwierząt jest zakaz okrucieństwa wobec nich. Szechita, czyli ubój zgodny z zasadami judaizmu, jest objęty przepisami zakazującymi zadawanie cierpienia. Obowiązkiem rzeźnika, czyli szojcheta, jest korzystanie z ostrego jak brzytwa długiego noża, zwanego chalaf, który musi być co najmniej dwukrotnie dłuższy od szerokości gardła zwierzęcia. Uboju dokonuje się jednym szybkim cięciem, które powinno powodować natychmiastowy spadek ciśnienia krwi w mózgu zwierzęcia i utratę przytomności w czasie krótszym niż dwie sekundy. Zwierzę nie może być skrępowane ani przewrócone, ma stać spokojnie i nie wyrywać się, a po wykonaniu cięcia upaść samoczynnie. Złamanie tych zasad lub błąd w sztuce dyskwalifikuje mięso jako niekoszerne, dlatego od szojcheta wymagana jest dokładność i sumienność. Tyle mówi teoria. Niestety w praktyce wygląda to znacznie gorzej. W kwestii każdego uboju trwa tak zwana wolna amerykanka, a reżim religijnych zasad rzadko się dziś ściśle stosuje. Dlatego twierdzę, że przegrali wszyscy. Przegrali obrońcy zwierząt, bo zamiast walczyć o zminimalizowanie bólu zabijanych zwierząt, bez względu na sposób uboju, dali się wciągnąć w populistyczną hucpę, której celem był jedynie zakaz mordowania bez ogłuszania. Walczący tak namiętnie o zakaz uboju rytualnego zachowali się jak ludzie przeciwni wbijaniu skazańców na pal, ale akceptujący inne wyszukane formy tortur. Przegrali też właściciele rzeźni, bo z chęci zysku wprowadzili unowocześnienia, takie jak klatki obrotowe, piły łańcuchowe rżnące gardła zabijanych i inne odhumanizowane sposoby zwiększające przepustowość rzeźni, ale niemające nic wspólnego z zasadami uboju rytualnego. Spowodowali tym w Polsce tak powszechne oburzenie, że stracili prawo do tego procederu, a z nim cenne rynki: tureckie, izraelskie i arabskie o wartości ok. 1,5 mld. A ponieważ życie nie lubi próżni, rynki te przejmą, rzecz jasna, przedsiębiorstwa innych krajów. Przegrali pracownicy rzeźni, bo stosując niehumanitarne metody zabijania, stracili setki miejsc pracy, których na terenach rolniczy jest taki deficyt. Przegrało państwo polskie, bo źle przygotowując i uzasadniając ustawę, straciło duże pieniądze pochodzące z należności podatkowych i eksportowych. Przegrali polscy żydzi i muzułmanie, bo tolerowali ubój niemający tak naprawdę nic wspólnego z zasadami Tory i Koranu, nie zaangażowali się dostatecznie w przekonanie chrześcijan i ateistów do swych racji, a w konsekwencji stracili prawo do praktykowania swojego obrzędu w tym kraju. Najgorsze jest jednak to, że na koniec przegrały zwierzęta, bo nie wykorzystano olbrzymiej okazji do zmiany ich straszliwego losu, przypominającego często los więźniów w salach tortur, a zwykły ubój także bardzo je przypomina. Uważam, że tak zwyczajnie po ludzku podstawowym kryterium stanowienia prawa, jeśli chodzi o sposób zabijania zwierząt, powinno być zminimalizowanie cierpienia istot ginących z ręki człowieka bez względu na sposób uboju i tego w projekcie ustawy i w rozszalałej wokół niego dyskusji mi zabrakło.

    Kraszewski w swojej ˝Starej baśni˝ napisał w ten sposób: wybaczcie nam bogowie, że aby oszczędzić ludzi, musimy poświęcić ptaki. Te słowa są aktualne do dzisiaj. Ludzie na całym świecie, aby przetrwać, nadal będą zabijać zwierzęta, jednakże nigdzie nie jest powiedziane, że zwierzęta w trakcie hodowli, transportu i zabijania muszą tak bardzo cierpieć. Dziękuję za uwagę.



Poseł Piotr Van der Coghen - Oświadczenie z dnia 25 lipca 2013 roku.


224 wyświetleń