Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj
Oświadczenia.


Poseł Piotr van der Coghen:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Pragnę opowiedzieć wam historię pewnej niezwykłej dziewczyny, sportsmenki i harcerki. Nazywała się Ewa Brzostyńska. Urodziła się w 1923 r. w Krakowie, ale część swego dzieciństwa spędziła również w Cieszynie i w Katowicach, gdyż władze II Rzeczypospolitej delegowały tam jej ojca jako prezesa sądu apelacyjnego i notariusza, gdyż na Śląsku po I wojnie światowej tworzono zalążki państwowości polskiej.

    Gdy w roku 1939 nawała hitlerowska uderzyła na Polskę, rodzina Ewy uciekła do Krakowa na Kazimierz. Niestety gestapo było bardzo skuteczne. Jej ojciec jako polski sędzia został aresztowany i wywieziony wraz z krakowskimi profesorami do ciężkiego więzienia w Wiśniczu. Aresztując ojca, Niemcy nie zdawali sobie sprawy, że brat Ewy Jerzy był oficerem Armii Krajowej, łącznościowcem, który w domu obsługiwał tajną radiostację umożliwiającą kontakt polskiego ruchu oporu z rządem w Londynie.

    Ewa jako młodziutka dziewczyna nie wzbudzała podejrzeń, pełniła więc funkcję łączniczki. Na ul. Estery miała punkt kontaktowy, gdzie przekazywała dalej otrzymane szyfrogramy. Jej matka w związku z tą aktywnością młodzieży co chwila przeżywała szok. Gdy pewnego dnia weszła do pokoju dzieci i widząc źle zasłane łóżko, chciała po harcersku zrobić im pilota, ściągając kapę, ku jej przerażeniu ukazały się pod nią ułożone równiutko na poduszkach steny, pistolety i granaty - depozyt ostatniego brytyjskiego zrzutu dla Armii Krajowej. Innym razem mroźną zimą przyprowadzili rzekomego kolegę, w którym matka bała się nawet domyślić skoczka dywersanta. Okupacyjna solidarność nakazywała jednak nakarmić i udzielić noclegu, o nic nie pytając. Nadeszła północ. Nagle pod ich dom z przeraźliwym wyciem syreny podjechało gestapo. Młodzież śpiąca u Ewy miała niewiele czasu, praktycznie tylko tyle, ile stróż obudzony łomotaniem kolb potrzebował do ubrania się i otwarcia bramy. Ewa, która leżała w wannie, poderwała się z gorącej kąpieli i owinięta ręcznikiem wybiegła z innymi przez mroźne podwórze, aby ukryć się w piwnicy sąsiedniego domu. Niestety padał śnieg i na podwórku pozostawili wyraźne ślady ucieczki. W tej sytuacji jej matka bez namysłu chwyciła miotłę i zaczęła intensywnie zamiatać ślady. Gestapowcy, którzy wpadli przez otwartą bramę, nie mogli wyjść ze zdumienia, że jakaś szalona Polka zamiata plac po północy, ale śpieszyli się aresztować ukrywającego się w kamienicy uciekiniera z żydowskiego getta. Nikt nie wie, jakim cudem Ewa nie przypłaciła zapaleniem płuc tej ucieczki i ukrywania się półnago na mrozie, ale wówczas nie dostała nawet kataru. Niestety szczęśliwy los nie trwał długo. Wkrótce gestapo wpadło na trop jej kuzyna harcmistrza Seweryna Udzieli, komendanta Krakowskiej Chorągwi Szarych Szeregów, którego aresztowano i zamęczono w obozie koncentracyjnym w Auschwitz.

    Aż przyszedł czas, że koszmar wojny nareszcie skończył się. Ludzie chcieli kochać, żyć. Ewa odnalazła się ze swoim chłopakiem, okupacyjną sympatią. Wkrótce pobrali się i wyprowadzili się w góry do Krynicy. Tam Ewa zajęła się prowadzeniem szkółki łyżwiarskiej. Na wylewanym za pomocą gumowego węża prymitywnym lodowisku odśnieżanym z zapałem przez uczynnych górali tworzyła zręby łyżwiarstwa figurowego, studiując jednocześnie zaocznie na Akademii Wychowania Fizycznego. Urodziła trójkę dzieci, którą od najmłodszych lat zafascynowała sportem. Wówczas też zaproponowano jej objęcie funkcji trenera koordynatora w ŁKS Społem i KS Włókniarz na sztucznym lodowisku w Łodzi. Propozycję tę przyjęła, rzucając się bez reszty w wir pracy trenerskiej. Sukcesy przyszły szybko. Jej zawodnicy zdobywali kolejne tytuły mistrzów Polski w łyżwiarstwie figurowym w konkurencjach solistów, par tanecznych i par sportowych. Została trenerem kadry narodowej. Jednocześnie Ewa jako pierwsza Polka uzyskała tytuł międzynarodowego sędziego łyżwiarstwa figurowego.

    Na lodowisku lub hali sportowej spędzała cały dzień. Wstawała o godz. 4 rano, jako że pierwszy trening z zawodnikami zaczynał się o 6. Ostatni trening kończyła około północy. W międzyczasie przyszła inna pasja - radio. Pracując jako trener, zachłysnęła się nową pasją, dziennikarstwem, prowadząc w Polskim Radiu audycję ˝Runda z piosenką˝. Później przyszedł czas pracy trenerskiej w Gliwickim Klubie Sportowym Piast. I znów praca od podstaw, łowienie talentów i ciężki, ambitny trening, aby jej zawodnicy zaczęli liczyć się w Polsce wśród najlepszych.

    Ewa była tytanem pracy, więc gdy nadszedł czas emerytury, jej energia musiała znaleźć jakieś ujście. Zaczęła aktywnie działać w Klubie Inteligencji Katolickiej, w Kole Rodziny Katyńskiej oraz w Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Mając w sobie pokłady żywotności, zajęła się opieką paliatywną nad ciężko chorymi, starymi i niedołężnymi osobami. Dobrowolnie chodziła do nich, masowała, zmieniała opatrunki, czytała niedowidzącym, a jej telefon był prawie zawsze zajęty, bo wciąż dzwonił ktoś, kto chciał się wyżalić, poprosić o pomoc albo zapytać o radę. Była też osobą wiecznie ciekawą świata. Mając 70 lat, odbyła kilkakrotnie podróż do Stanów Zjednoczonych. Kończąc niemal 90 lat, odwiedziła Paryż, Rzym, Wiedeń i Barcelonę, czyniąc z tych podróży interesujące spostrzeżenia.

    Ewa, ta wspaniała dziewczyna, była moją matką. Zmarła dziś rano w szpitalu w Katowicach w ten piękny, słoneczny i radosny dzień.



Poseł Piotr Van der Coghen - Oświadczenie z dnia 26 września 2012 roku.


128 wyświetleń