Szanowny Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Panie Ministrze! W obliczu tego bogatego sprawozdania z realizacji zadań w zakresie gospodarki wodnej przez dwa ostatnie lata chcę zapytać o to, czy w związku z takim mocnym rozczłonowaniem i często nakładaniem się bądź rozchodzeniem się kompetencji wszystkich tych, którzy mają realizować zadania związane z gospodarką wodną, resort szykuje zmiany w zakresie zarządzania wodami w Polsce. Już od jakiegoś czasu trwają próby związane z nową koncepcją i z nowym pomysłem na zarządzanie wodami. Są one podejmowane najczęściej w sytuacji właśnie klęsk żywiołowych, w sytuacji powodzi. Ja chcę przez chwilę się zatrzymać przy tej ostatniej powodzi. Mianowicie mam świadomość, że mamy ograniczone środki zarówno na działania związane z retencjonowaniem wody, jak i działania przeciwpowodziowe, natomiast chcę powiedzieć o jednej rzeczy, o tym, co według mojej oceny da się zrobić bez nakładów. Chodzi o głębokość koryt i odmulanie, pobieranie chociażby piasku i żwiru. Mówię tutaj o Wiśle. Jeżeli Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej, zarządy regionalne tych pieniędzy nie mają, bo nie mają, to wydaje mi się, że trzeba zrobić wszystko, co możliwe, a np. przedsiębiorcy zgłaszają się z konkretnymi pomysłami, składają oferty na pobór tego urobku, co miałoby skutki obustronne: z jednej strony ważne znaczenie gospodarcze, z drugiej strony następowałoby pogłębianie tych koryt. Okazuje się, że w chwilę po ustąpieniu powodzi Wisła jest praktycznie nieżeglowna; mówię chociażby o odcinku Sandomierz - Zawichost - nawet łodzią płaskodenną z Zawichostu do Sandomierza dwa tygodnie po ustąpieniu powodzi nie można było dopłynąć. To jest jedna kwestia. W związku z tym: Czy resort to dostrzega i ma pomysł na to, chce takie regulacje prawne wprowadzić? Trzeba pozwolić na zmiany (Dzwonek) związane chociażby z udrożnieniem i przystosowaniem Wisły, by umożliwić pływanie turystyczne, nie mówię już nawet o gospodarczym wykorzystaniu. To jedno pytanie.
I drugie. Chcę wrócić jeszcze na chwilę do sprawy usuwania skutków powodzi, co bywa bardzo trudne ze względu na obostrzenia związane z wymaganiami ekologicznymi. Mówię tutaj o rezerwatach, o Naturze 2000. Często nawet były pieniądze, ale nie można było z miejsca ruszyć ze względu na obostrzenia prawne. Czy od czasu powodzi do dziś nastąpiły takie zmiany w prawie, aby rzeczywiście zarządzający wodami w świetle dzisiejszego prawa mogli te skutki szybciej i taniej usuwać? Była to wtedy, przyznam się państwu, droga przez mękę, a zajmowałem się tym z poziomu regionalnego. Dziękuję za uwagę.