Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

8 punkt porządku dziennego:


Wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego (druki nr 43 i 69).


Poseł Witold Waszczykowski:

    Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Panie Premierze! Panowie Ministrowie! Chciałbym pozwolić sobie najpierw na kilka dygresji, zanim zacznę uzasadnienie. Otóż wydaje mi się, że to złośliwe ustawienie czasowe zarówno wczorajszego posiedzenia komisji, jak i dzisiejszej debaty powoduje, że aż się boję, czy gdzieś tam za drzwiami nie czyhają dwie posłanki z bukietem kwiatów, żeby już wlecieć i zakończyć sprawę, nie pozwolić...

    (Poseł Małgorzata Kidawa-Błońska: Trzy.)

    Może trzy.

    (Poseł Jerzy Fedorowicz: Żart średni.)

    (Głos z sali: Nie lękaj się.)

    Chciałbym też podzielić się kilkoma uwagami, odnieść się do wypowiedzi pana ministra Sikorskiego przed chwilą, bo wiele z nich można byłoby skomentować natychmiast. Otóż jeszcze raz przypominam, jak również po raz któryś proszę też zapisać to do protokołu, iż śp. prezydent Lech Kaczyński nie zawarł żadnego paktu klimatycznego. (Oklaski)

    Następna sprawa to rozbiory, Rapallo, Ribbentrop-Mołotow. To były porozumienia między krajami, państwami niedemokratycznymi. Do czego więc porównywał pan relacje niemiecko-rosyjskie, kiedy Rosja była jeszcze bardziej demokratycznym krajem, niż jest dzisiaj?

    Kolejny problem to np. Świnoujście. Wydaje się, jakby pan nie rozumiał tego, że Świnoujście nie jest dla wszystkich statków, które mogą przepłynąć w tej chwili przez Cieśniny Duńskie, itd., itd. Można by komentować wiele tych odpowiedzi.

    Wracając zaś do głównych problemów, chcę powiedzieć tak. Otóż, Wysoka Izbo, Prawo i Sprawiedliwość od dawna apelowało o poważną debatę nad kierunkami i stanem polskiej polityki zagranicznej. Poważną, czyli opartą na faktach, realiach, polskich interesach narodowych, nieprowadzoną w propagandowym, euroentuzjastycznym sosie sloganów, gdzie żongluje się terminami: więcej Europy, pogłębić integrację, ucieczka do przodu etc., i w kontekście szantażu wojną czy kolejnym Monachium. Nie takie grubiaństwa chcieliśmy usłyszeć, jak to miało miejsce dziś na przykład od pana posła Niesiołowskiego.

    Oczekiwaliśmy debaty przed prezydencją o priorytetach naszej prezydencji. Czy państwo pamiętają jeszcze, jakie to były? Mieliśmy między innymi rozwijać politykę obronną Unii Europejskiej. Ta europejska inicjatywa jednak poległa na piaskach Libii. Operację europejską uratowało NATO i zaangażowanie się Stanów Zjednoczonych. Od lat nie było woli, środków w Europie, aby taką inicjatywę rozwijać. Inne priorytety, eufemistycznie mówiąc, ewoluowały wraz ze zmieniającą się sytuacją międzynarodową i kaprysami ministra spraw zagranicznych, zaangażowanego w wewnętrzną kampanię wyborczą, chyba, jak się zdaje, po raz pierwszy w historii Polski. Nie było w następnych miesiącach pozytywnych zmian w czasie prezydencji Polski w polityce rolnej, w pakiecie klimatycznym czy polityce wschodniej Unii.

    Oczekiwaliśmy zatem kolejnej debaty w czasie kampanii parlamentarnej. Mimo wystawienia przez Prawo i Sprawiedliwość zespołu do debat, do żadnych poważnych dyskusji nie doszło. W czasie kampanii oskarżył mnie pan o jakieś sprawy z dawnych lat, podobno coś ujawniłem. Ano tak, ujawniłem zły kierunek myślenia i działania ówczesnego rządu w sprawie naszego bezpieczeństwa. Działania tego rządu doprowadziły do utraty wielkiej okazji na istotne polepszenie naszego bezpieczeństwa.

    Zapewne te moje oceny były podzielane przez wiele instytucji państwowych, gdyż nie spotkały mnie żadne konsekwencje prawne ze strony podległych wtedy rządowi instytucji. Spotkały się z uznaniem śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a ostatnio również prawie 40 tys. wyborców, którzy głosowali na mnie i pozwolili dalej pracować. (Oklaski)

    Liczyliśmy wreszcie na poważne exposé premiera, podsumowanie minionych czterech lat i zapowiedź, co dalej. 18 listopada w exposé premier nie odniósł się jednak w jakikolwiek sposób do kierunków prowadzonej w najbliższym czasie polityki zagranicznej, zdawkowo omówił kwestie dotyczące polityki europejskiej. Budziło to zdziwienie. Od premiera usłyszeliśmy jedynie nową doktrynę: być przy stole, a nie w karcie dań.

    Programowe wystąpienie jednego z najważniejszych przedstawicieli rządu, ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, zostało wygłoszone 28 listopada. Nastąpiło to jednak w szczególnym miejscu i w szczególnej formie, w Berlinie na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP, sponsorowanego przez niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych corocznym czekiem w wysokości 100 tys. euro) w referacie pt. ˝Polska i przyszłość Europy˝. Minister Sikorski w obecności najważniejszych polityków niemieckich przedstawił tezy, z których wiele wpisuje się w priorytety niemieckiej polityki europejskiej. Tezy te niedawno zostały udostępnione posłom, więc oszczędzę państwu czytania tych tez: Niemcy powinny przewodzić Unii Europejskiej, bać się niemieckiej bezczynności, Komisja Europejska ma odgrywać rolę nadzorcy gospodarczego. Minister zaproponował też, by powstała ogólnoeuropejska, ponadnarodowa lista kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Tezy te były dzisiaj przez cały dzień krytykowane przez wielu posłów.

    Tezy te pozostają w ścisłym związku z innymi wypowiedziami ministra Sikorskiego, jak ta w wywiadzie dla ˝Rzeczpospolitej˝, który ukazał się tego samego dnia, 28 listopada - dopuścił pan minister sytuację, w której państwa członkowskie Unii dysponowałyby jedynie taką autonomią, jaką dysponują stany w Stanach Zjednoczonych Ameryki.

    Podobnie ˝ciekawe˝ pomysły na europejską integrację zostały zaprezentowane tego samego dnia w biuletynie ˝Strategic Europe˝. Ciekawe, że tego samego dnia ukazują się trzy wypowiedzi ministra, może jest ich więcej, tylko nie do wszystkich dotarłem, dość swobodnie żonglujące różnymi propozycjami. Szkoda, że możemy o tym debatować dopiero o tak późnej porze.

    Koncepcje przedstawiane przez ministra Sikorskiego prowadzą do bardzo zasadniczej zmiany charakteru Unii Europejskiej - ich realizacja byłaby znaczącym krokiem w kierunku wprowadzenia systemu federalistycznego. Z całym naciskiem należy przypomnieć, że Polacy, głosując w 2003 r. za członkostwem naszego kraju w Unii Europejskiej, opowiadali się za uczestnictwem suwerennej Polski w międzynarodowej organizacji zrzeszającej jednak równe sobie państwa, nie zaś za wstąpieniem Polski do federacyjnego superpaństwa, w którym podmioty składowe dysponują co najwyżej autonomią, a jeden z nich dominuje nad pozostałymi. Minister Sikorski narusza w ten sposób konsens między wszystkimi siłami politycznymi, które opowiedziały się wówczas za akcesją, lekceważy wolę wyrażoną wówczas przez naród w referendum. Minister w deklaracjach skierowanych do przedstawicieli sąsiedniego państwa ustawia Polskę z góry w relacji klient - patron i z góry przekreśla nasze ambicje, aspiracje zdobycia podmiotowego miejsca w Unii. Minister spraw zagranicznych, wypowiadając się w ten sposób i zamierzając realizować taką politykę, sprzeniewierza się zadaniom, jakie stawia przed nim konstytucja Rzeczypospolitej.

    Propozycje ministra Sikorskiego zrywają z dotychczasowym podejściem w Polsce do zasad funkcjonowania Unii. Liczyliśmy, że Unia będzie rozwijała się w kierunku wolności gospodarczej, solidarności i demokracji w procesie podejmowania decyzji. Naszą wizję Unii zaprezentował dziś w południe pan poseł Krzysztof Szczerski. Propozycje ministra Sikorskiego sankcjonują projekty stworzenia scentralizowanej Unii, hierarchicznej, z dominującą rolą wielkich mocarstw, szczególnie Niemiec.

    Apele ministra Sikorskiego do Niemiec o przewodzenie w Europie oraz propozycje stworzenia nowego centrum politycznego są zbieżne z propozycjami CDU, niemieckiej partii rządzącej, przyjętymi na zjeździe w Lipsku w dniach 14-15 listopada tego roku. Propozycje te prowadzą do marginalizacji i wasalizacji Polski. Nie służą umacnianiu naszej suwerenności. Prowadzą do ograniczenia i redukcji instrumentów oddziaływania na rozwój społeczno-gospodarczy kraju.

    Należy też wskazać, że diagnozy przedstawiane w tych kilku wypowiedziach, propozycje ministra Sikorskiego w fałszywy sposób ukazują dylematy procesu integracyjnego. To nie jest tylko kryzys zaufania do papierów wartościowych państw euro, wynikający z nadmiernego zadłużenia tych państw. To kryzys takiej właśnie koncepcji euro, wprowadzenia na wielki i zróżnicowany obszar gospodarczy jednolitej waluty bez politycznego umocowania do centrum decyzyjnego. Minister nie szuka zatem ekonomicznych sposobów uzdrowienia strefy euro, ale uczestniczy w szantażu: jak pod pozorem ratowania euro stworzyć nowe federalne centrum polityczne. Dziś też usłyszeliśmy elementy tego fałszywego szantażu: albo koncert mocarstw, oczywiście bez nas, albo nowy, oczywiście daleko bardziej wzmocniony, mechanizm wspólnotowy. Nie rozumiem, dlaczego nie szukamy kompromisowego rozwiązania. Pragmatyka wprowadzania w życie ostatniego traktatu lizbońskiego wskazuje bowiem, że każdy nowy, mocniejszy mechanizm wspólnotowy będzie przejmowany przez wielkie mocarstwa w wyniku zakulisowych gier. Stworzone przez traktat lizboński nowe stanowiska zostały tak właśnie obsadzone, bez naszego udziału i wiedzy.

    Spodziewam się, że minister Sikorski może przedstawić nam dzisiaj szereg wypowiedzi poprzednich rządów polskich, które zmagały się z powyższymi dylematami. W latach 2005-2007 debatowaliśmy w kraju i za granicą, jak usprawnić współpracę europejską. Ale żaden wyrwany z kontekstu cytat nie udowodni, iż jakikolwiek poprzedni rząd polski zgadzał się na tak daleko idące ograniczanie suwerenności Polski, jak dywaguje się i przekonuje nas ostatnio w wypowiedziach obecnego ministra spraw zagranicznych i rządu.

    Przewrotność wywodów ministra Sikorskiego dotyczy jeszcze jednej kwestii ważnej. Zakłada on, że racja stanu dotyczy albo redukuje się jedynie do kwestii ratowania strefy euro i utrzymywania korzystnych relacji Polski z tą strefą. Rozumowanie ministra Sikorskiego pomija zupełnie aspekt bezpieczeństwa Polski. Jeszcze rok temu dominował w polskich władzach pogląd, iż nikt i nic na nas nie czyha. Tymczasem na wschód od nas nie tylko istnieje, eufemistycznie mówiąc, deficyt demokracji, ale narastają otwarcie trendy antydemokratyczne. Zatrzymanie rozszerzania się NATO i Unii Europejskiej na wschód oznacza, że na dekady pozostaniemy państwem skrajnym tych instytucji, sąsiadującym z obszarem niedemokratycznym, zatem nieprzewidywalnym, a w końcu też z obszarem niebezpiecznym. Nie dostrzegam więc żadnych wysiłków, aby przy ewentualnych reformach Unii Europejskiej wzmocnić nasze bezpieczeństwo na tym kierunku. Nie dostrzegam zabiegów o uzyskanie niemieckiej gotowości do brania większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo naszych wschodnich rubieży, unijnych rubieży.

    Ten berliński apel lub hołd, jak ocenia wielu publicystów, jest prostą konsekwencją polityki, jaką w sposób bezpośredni minister Sikorski zadeklarował już dawno, że to jedynie: współpraca z Niemcami będzie przybliżała nas do decyzyjnego centrum Unii Europejskiej. To jest właśnie klasyczna definicja klientelizmu.

    1 grudnia rzecznik rządu pan Paweł Graś przyznał, że wystąpienie ministra Sikorskiego miało charakter wystąpienia przedstawiciela polskich władz i miało być uzgodnione z premierem Donaldem Tuskiem. Zachowanie wielu innych polityków rządzącej koalicji w następnych dniach wydaje się przeczyć tym zapewnieniom. Wielu polityków sugerowało, że był to jedynie seminaryjny głos w dyskusji o Europie. Inni otwarcie wskazywali, że był to element autopromocji samego autora. Zdecydowane dementi na temat jakichkolwiek uzgodnień takiego stanowiska polskiego popłynęły z Pałacu Prezydenckiego, a nawet od samego prezydenta.

    Wypowiedzi ministra Sikorskiego nie mogą być traktowane jako nieformalny głos w dyskusji. Minister spraw zagranicznych nie jest po prostu akademikiem. Ze względu na funkcję oraz polską prezydencję jego wypowiedzi są traktowane w świecie jako oficjalne stanowisko rządu polskiego oraz aktualnej prezydencji Unii Europejskiej. Powinny być zatem oparte na przewidzianej stosownymi procedurami instrukcji rządowej, gdyż były wygłaszane na forum instytucji sponsorowanej przez rząd niemiecki i miały dotrzeć do polityków niemieckich i europejskich. Powinny być też konsultowane ze stosowną komisją sejmową.

    Wobec ambiwalentnego stosunku przedstawicieli rządu i dystansowania się prezydenta od wypowiedzi ministra Sikorskiego należy przyjąć, że były to wystąpienia wykraczające poza konstytucyjne uprawnienia ministra. Wprowadziły one zamieszanie zarówno w kraju, jak i za granicą.

    Oprócz wskazanych powyżej wypowiedzi wiele innych działań i zaniechań pana ministra Sikorskiego wskazuje, że niezasadne jest pełnienie przez niego funkcji ministra spraw zagranicznych.

    W wyniku dyplomacji ministra Sikorskiego doszło do drastycznej marginalizacji pozycji Polski w Europie i na świecie. Polska przestała być odniesieniem dla wielu państw regionu. Osłabiono budowane wcześniej więzy koalicyjne.

    Polska dyplomacja pod kierunkiem ministra Sikorskiego ograniczyła polską aktywność w naszym bezpośrednim sąsiedztwie w taki sposób, iż przestaliśmy pełnić rolę rzecznika czy reprezentanta interesów państw regionu. Fakt ten ilustruje między innymi otwarty zatarg z przyjazną dotąd Litwą - choć muszę zaznaczyć mocno, iż nie mam zamiaru przy tej okazji usprawiedliwiać polityki Wilna wobec Polski - ilustruje też osłabienie współpracy z państwami bałtyckimi, faktyczny podział Grupy Wyszehradzkiej oraz praktyczny zanik naszej współpracy z państwami bałkańskimi. Bolesne, iż dzieje się to właśnie za czasów naszej prezydencji unijnej, która nie może pochwalić się istotnymi sukcesami w regionie - bo mieliśmy nieskuteczne meandry wobec Białorusi, ostatnie zaniedbania dotyczące bezpieczeństwa białoruskich działaczy demokratycznych, których spotkały poważne przykrości w Polsce, nieudane Partnerstwo Wschodnie, brak Schengen dla Rumunii i Bułgarii, nawet Chorwacja podpisała ostatnio układ z Unią, ale w Brukseli, ze względów prestiżowych, a nie w Warszawie. Z powodu takiej postawy wobec naszego najbliższego regionu minister Sikorski nie zaistniał w tym regionie. Dotkliwie to odczuł, kiedy region ten nie poparł jego ambicji kandydowania na szefa NATO w 2009 r.

    Polska wycofała się z aktywności na Bliskim Wschodzie, między innymi z refundowanych operacji wojskowych. Straciliśmy w ten sposób ważny instrument współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, z regionem Bliskiego Wschodu i przez to możliwość oddziaływania na naszych partnerów w Europie.

    W wyniku powyższych działań oraz kunktatorskiej polityki w sprawie tarczy antyrakietowej zaprzepaszczono możliwości utrzymania rozbudowanych relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Właśnie dzisiaj po południu odbyło się w gmachu Sejmu spotkanie konsultacyjne ze staffersami z Kongresu amerykańskiego, którzy potwierdzili, że ta mityczna kolejna faza budowy tarczy amerykańskiej w Polsce nie ma żadnej podstawy finansowej, a rakiety nie są nawet na deskach konstrukcyjnych. A Obama, jeśli nawet wygra drugi raz...

    (Głos z sali: Prezydent Obama.)

    ...prezydent Obama, słusznie...

    (Poseł Paweł Graś: To też wina Sikorskiego?)

    ...to na dwa lata przed tym terminem przestanie rządzić, bo w styczniu 2017 r. odda władzę kolejnemu prezydentowi.

    W sposób bezprecedensowy zrezygnowano z ubiegania się o miejsce niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ.

    Nie podjęto też działań w celu włączenia Polski do G-20.

    Pan minister Sikorski przed chwilą chwalił się, iż powstała nowa instytucja, która może propagować demokrację w krajach naszego regionu. Przypomnę, że od 2000 r. jest już taka instytucja, Wspólnota Demokracji, która posiada sekretariat w Polsce. Nie było potrzeby mnożyć tych instytucji. Wystarczyło doposażyć tę instytucję i mogła ona wykonywać te same zadania.

    Redukcje i ograniczenia aktywności dyplomatycznej doprowadziły zatem do utraty instrumentów i aktywów oddziaływania międzynarodowego. Inaczej bylibyśmy postrzegani dziś w naszych zabiegach o miejsce przy stole, o które pan premier tak się dopomina, mając powyższe aktywa intensywnej dyplomacji w ręku. Im bardziej bylibyśmy aktywni na arenie międzynarodowej, tym mniejsza byłaby nasza składka czy zrzutka, jak niektórzy mówią, na uzyskanie biletu do europejskiego stołu.

    Kilka miesięcy temu minister Sikorski w informacji o polityce zagranicznej zapewniał Sejm, że ˝nasz interes polega na umocnieniu wizerunku Polski jako państwa stabilnego i sprawnego, na utrwaleniu dobrej marki˝. Dalej wspominał, że chciałby, aby Polska była ˝poważnym krajem˝. Mamy jednak od dłuższego czasu problem do wyjaśnienia, czy sam szef naszej dyplomacji zachowuje się poważnie.

    Szefem dyplomacji czasem zostaje wyrazisty działacz polityczny lub związkowy. Zdarza się wtedy, że podczas interpelacji parlamentarnej lub w debacie międzynarodowej odwoła się do mocnego porównania, do ciętej riposty. Generalnie jednak szefowie dyplomacji są znani ze stateczności, umiarkowania, łagodnego języka, jednym słowem, zachowania pojednawczego.

    (Poseł Stefan Niesiołowski: Jak Macierewicz.)

    Nie był ministrem spraw zagranicznych.

    Na wewnątrzpolitycznej scenie ich głównym wysiłkiem są nieustanne zabiegi o uzyskanie konsensu dla swojej polityki zagranicznej. Są też interpretatorami sytuacji międzynarodowej. Wyjaśniają i tłumaczą społeczeństwu stan międzynarodowej rywalizacji, miejsce, jakie zajmuje aktualnie ich kraj. Tak robili poprzednicy i tak to zwykle robią ministrowie spraw zagranicznych innych krajów. Ale nie robi tego pan Radosław Sikorski. Czasem wystąpi w mediach elektronicznych z krótką i banalną oceną dotyczącą tematyki międzynarodowej. Jeszcze rzadziej podpisze się w gazecie pod artykułem wykreowanym przez urzędników ministerstwa. Po 4 latach sprawowania urzędu nie zaistniał jednak w przestrzeni intelektualnej jako indywidualność znająca problematykę międzynarodową. (Wesołość na sali) Przejdzie raczej do historii jako dyplomata licznych niepowodzeń, szczególnie w polityce wschodniej. Dyplomacja ministra Sikorskiego doprowadziła do swoistej wasalizacji Polski w stosunkach z sąsiadami. O kierunku niemieckim już wspominałem.

    W wyniku chęci zdobycia szybkich...

    (Poseł Paweł Graś: Kto to pisał?)

    Proszę posłuchać.

    ...i wizerunkowych zmian w relacjach z Rosją przeorientowano naszą politykę wschodnią na tzw. pragmatyczne relacje z Moskwą. Chcąc uzyskać szybkie porozumienie z Rosją, odstąpiono od aktywnej polityki wspierania proeuropejskich aspiracji państw położonych na wschód od Polski. Podobno nie odrobiły one pracy domowej.

    Koncepcja odejścia od polityki jagiellońskiej i skoncentrowania się na piastowskiej odbudowie kraju poprzez ułożenie relacji z Rosją na tzw. zasadach pragmatycznej współpracy legła jednak w gruzach. Postawa Moskwy wobec spraw historycznych, jak Katyń, bieżących politycznych i gospodarczych - dalej straszą rakietami, importujemy gaz po najwyższych cenach - oraz zachowanie wobec śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej dowodzą, że Rosja nie traktuje nas jako partnera.

    Nie widać pomyślnych perspektyw na rozwój Partnerstwa Wschodniego, a tym bardziej utrzymania polityki otwartych drzwi do NATO i Unii dla państw Europy Wschodniej. Nie będzie, panie ministrze, Zachodu na Wschodzie, tak jak pan zamierzał. Spaliły na panewce próby eksperymentowania z reżimem Łukaszenki. Polityka ta nie przyniosła żadnych wymiernych rezultatów, nie doprowadziła do rzeczywistego przełomu w politycznych, ekonomicznych czy historycznych relacjach z Rosją. Nie wiem, czy warto było ostatnio nagradzać decydentów w Moskwie umową, którą podpisał pan ostatnio po tak skandalicznym przeprowadzeniu wyborów, jakie tam nastąpiły, gdzie cały świat ma w tej chwili pretensje i uwagi.

    Pan Radosław Sikorski przejdzie jednak do historii jako niezłomny wojownik na wewnętrznym froncie walki politycznej, jako autor licznych bon motów. Zbiera same sukcesy w mediach kibicujących konkursowi, kto dowali więcej Prawu i Sprawiedliwości i jego liderom, a zaczęło się z hukiem przed laty, z wykorzystaniem areny międzynarodowej.

    Tuż po dymisji w lutym 2007 r. pan Sikorski zasugerował Amerykanom, aby nie zawierali porozumienia dotyczącego tarczy antyrakietowej z polskim rządem, z tamtym rządem. Następnie w ferworze starań o zyskanie sympatii nowego obozu politycznego zaatakował byłych przyjaciół politycznych i apelował o dorżnięcie watah, co pamiętamy. Nie przerywając retoryki przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, zaatakował następnie śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który był dla niego człowiekiem małym, chamem, a wreszcie już tylko byłym prezydentem, jeszcze zanim zaczęła się kampania prezydencka w 2010 r. Pan Sikorski nie oszczędzał również współpracowników prezydenta. Zamiast merytorycznej debaty o kierunkach polityki zagranicznej, każdy głos dobiegający z Kancelarii Prezydenta czy Biura Bezpieczeństwa Narodowego był szyderczo zbywany jakimś epitetem o miłośnikach buszyzmu, w odniesieniu do prezydenta Busha, czy obrońcach Okopów Świętej Trójcy.

    Od miesięcy mamy nieustający festiwal ocen pana Sikorskiego, szczególnie odkąd odkrył możliwości Twittera, na którym odgryza się reżimowi na Białorusi, wychwala istnienie kary śmierci w Pakistanie, wyraża żal za brakiem takiej kary w Norwegii. Przypominam, że robi to nadal czynny szef dyplomacji sporego państwa Unii Europejskiej, jednocześnie prezydencji. W czasie trwania polskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej nie poznamy wykładni pana Sikorskiego na wiele spraw stojących na porządku obrad instytucji europejskich. Próżno doszukiwać się opinii szefa dyplomacji o bliskowschodnim procesie pokojowym, problemach Syrii, Libanu, Libii, Afganistanu czy Pakistanu. Nie znamy polskiego stanowiska wobec przyszłości Palestyny, Sahelu, Sudanu Południowego czy głodu w Afryce. To jest agenda rady zagranicznej Unii Europejskiej. Wobec tego nie ma stanowiska. Pan minister tam nie jeździ - tam jeżdżą niżsi rangą urzędnicy. O kryzysie euro poczytaliśmy w relacjach z Berlina. W zamian mamy zdecydowaną wykładnię na temat winy polskich pilotów za katastrofę smoleńską, konsekwentnie prezentowaną w Polsce i za granicą. Ciekawe, czy i w tym przypadku doczekamy się nagrań, jak ustalano wygodny scenariusz reagowania na tę tragedię.

    Największe baty od ministra Sikorskiego zbierało jednak w ostatnich miesiącach polskie społeczeństwo. Chwalił tych optymistycznych i radosnych, należących do Platformy, a krytykował ponuraków z Prawa i Sprawiedliwości. Prowadził kampanię przeciwko internautom za antysemickie wypowiedzi. Skarżył się wreszcie na redemptorystę, polskiego obywatela, do władz innego państwa.

    To nie koniec tej niedyplomatycznej działalności. Tragedia norweska z lata tego roku stała się dogodnym pretekstem do przyłożenia polskiej opozycji w kraju, a jakże. Otóż minister Sikorski dostrzegł w Polsce wielki potencjał podobnego zachowania. Informował świat z Londynu, że w jego kraju jest wielu gotowych do strzelania do swoich rodaków, aby obalić rząd. Czy tak utrwala się dobrą markę kraju? Jak mają się takie insynuacje, dzisiejsze insynuacje do oskarżeń europosłów o brak patriotycznej postawy, kiedy prowadzili ich zdaniem uzasadnioną krytykę rządu w przypadku realizowania przez nich mandatu poselskiego w Strasburgu? Czy w demokratycznym kraju może istnieć tylko jedna prawda, jedyny pogląd na procesy polityczne? Czy odmienne poglądy oparte na faktach, realiach i liczbach to dla pana premiera fanaberie opozycji?

    Można by było zareagować na te bon moty wzruszeniem ramion i uznać, że to niepoważne wypowiedzi niepoważnego ministra. Można za prezydentem Komorowskim uznać, że część działań i wypowiedzi to po prostu wypadek przy pracy. Jednak za dużo jest tych wypadków. Zbyt wiele koncepcji politycznych ministra Sikorskiego zbankrutowało. Ostatnie tygodnie pokazały porażkę infantylnego, euroentuzjastycznego myślenia o Unii Europejskiej. (Oklaski) Porażką kończy się wmawianie nam, że Unia to klub altruistów, gdzie nie ma już interesów narodowych. Ostatni tydzień właśnie temu zaprzeczył. Unia była i jest wyrafinowanym instrumentem ścierania się właśnie narodowych interesów i ambicji państw członkowskich. Ostatnie tygodnie to również porażka myślenia ministra Sikorskiego, iż w Unii wystarczy być, oczywiście najlepiej blisko Niemiec.

    Ze względu na powyższe argumenty minister Sikorski nie powinien być dłużej twórcą i wykonawcą naszej polityki zagranicznej ani przedstawicielem Polski na świecie. Wnioskujemy o udzielenie panu Sikorskiemu wotum nieufności. (Oklaski)



Poseł Witold Waszczykowski - Wystąpienie z dnia 15 grudnia 2011 roku.


102 wyświetleń