Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj
Oświadczenia.


Poseł Piotr Pyzik:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! 11 września kojarzy się dzisiaj z wydarzeniami zza oceanu. Nam, Polakom kojarzy się jednak z innym 11 września, tym z 1932 r. Na przepięknym Śląsku Cieszyńskim, w jego czeskiej części, zwanej Zaolziem, w miejscowości Cierlicko nieopodal wzgórza kościeleckiego jest skrawek ziemi, na którym wystartowali do wieczności Żwirko i Wigura, polscy bohaterowie przestworzy. Miejsce to nazywa się dzisiaj Żwirkowiskiem, a historia tego miejsca zaczęła się właśnie w niedzielę 11 września 1932 r.

    Był to niezwykły dzień. Świadkowie wydarzeń zgodnie mówią o ogromnej nawałnicy, jakiej jeszcze w życiu nie widzieli. Ci natomiast, którzy byli w kościele, mówią wręcz o piekielnych ciemnościach, jakie zapanowały na zewnątrz, oraz o trąbie powietrznej, która wyrywała z pola ostrewki razem z sianem i miotała nimi jak zapałkami w przestworzach.

    W pewnym momencie usłyszano huk, a gdy wszyscy wyszli z kościoła, zorientowali się, że nieopodal spadł samolot. Niebawem okazało się, że lecieli nim Żwirko i Wigura, jedni z najbardziej znanych wówczas Polaków.

    Maszynę pilotował porucznik pilot Wojska Polskiego Franciszek Żwirko. Urodził się w 1895 r. w Święcianach pod Wilnem, a w swoim niezwykle barwnym życiu przygodę z lotnictwem zaczął w armii rosyjskiej, w lotnictwie rosyjskim, po wcieleniu do tej armii podczas I wojny światowej. Następnie przedostał się do korpusu polskiego generała Dowbora-Muśnickiego, a stamtąd do ˝białej˝ Armii Ochotniczej Denikina, z którą walczył do końca. We wrześniu 1921 r. przedostał się do Polski, gdzie po ukończeniu Wyższej Szkoły Pilotów w Grudziądzu pracował w Aeroklubie Akademickim w Warszawie i w Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie.

    Towarzyszem tej nieszczęsnej podróży Franciszka Żwirki był inżynier Stanisław Wigura, warszawiak, rocznik 1901, absolwent Politechniki Warszawskiej, inżynier mechanik, niezwykle utalentowany konstruktor, który najpierw ze Stanisławem Rogalskim, a następnie z Jerzym Drzewieckim był autorem udanych konstrukcji samolotowych RWD-1, 2, 3, 4, 5 i 6. Wigura był wykładowcą w Państwowej Szkole Lotniczo-Samochodowej w Warszawie, a także współpracował z Aeroklubem Warszawskim, w którym w 1929 r. poznali się z porucznikiem Żwirko i razem odbywali bardzo wiele lotów, zarówno w kraju, jak i za granicą. Uwieńczeniem tych lotów był 28 sierpnia 1932 r., gdy polska załoga, właśnie Żwirko i Wigura, odniosła zwycięstwo w największej imprezie lotniczej na świecie. Jak pisze pani Krystyna Fedyszyn z Australii: Zwycięstwo w prestiżowych zawodach, pokonanie faworyzowanych Niemców w ich własnym kraju, niezwykle wysoko oceniany ich samolot RWD-6, to były fakty, które uczyniły ich bohaterami. Od końca sierpnia 1932 r. Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura byli jednymi z najsłynniejszych Polaków.

    Niestety, niespełna dwa tygodnie po tym największym, jak się wydaje, sukcesie polskiego lotnictwa doszło do katastrofy nad Cierlickiem. Zaolzie i cała Polska pogrążyły się w żałobie. Spontanicznie rodziły się pomysły zachowania pamięci Żwirki i Wigury, zarówno na Zaolziu, jak i w całej Polsce. Tak narodziło się Żwirkowisko, największe świeckie sanktuarium na Zaolziu. Powstał tu również Komitet Budowy Pomnika Żwirki i Wigury. Na początku zakupiono ten kawałek lasu, który był miejscem tragedii. Uporządkowano teren, ogrodzono miejsce symbolicznych mogił i uwieńczono bramą z napisem: Żwirki i Wigury start do wieczności. Następnie zakonserwowano kikuty drzew, o które rozbił się samolot, nazwane zaraz po tragedii masztami śmierci. Wzniesiono prosty, brzozowy krzyż, na którym zawieszono śmigło lotnicze. Trzy lata później ze środków finansowych Polaków powstała na Żwirkowisku piękna kaplica mauzoleum, która, jak cały teren Żwirkowiska, została doszczętnie zniszczona, zdemolowana przez Niemców w 1940 r. i nie została odbudowana do dnia dzisiejszego.

    Żwirko i Wigura razem żeglowali po szlakach podniebnych i zwyciężali w konkursach lotniczych. Razem zginęli, razem zostali pochowani na warszawskich Powązkach w Alei Zasłużonych. W pogrzebie brało udział kilkadziesiąt tysięcy rodaków.

    Narodziła się jednak legenda, niezwykła legenda, która trwa do dzisiaj, na której wychowały się liczne pokolenia polskich lotników. A co do Żwirkowiska, mekki polskich lotników, dzisiaj nikt już nie pamięta autora tej nazwy, ale za to wszyscy wiedzą, dlaczego to miejsce tak się nazywa. I trudno się oprzeć wrażeniu, że stało się zadość słowom hymnu polskich lotników: A jeśli z nas,/ ktoś legnie wśród szaleńczych jazd (Dzwonek),/ czerwieńszy będzie kwadrat, nasz lotniczy znak./ Znów pełny gaz,/ bo cóż, że spada któraś z gwiazd,/ gdy cała wnet eskadra pomknie na szlak. Dziękuję. (Oklaski)



Poseł Piotr Pyzik - Oświadczenie z dnia 11 września 2013 roku.


165 wyświetleń