Panie Marszałku! Wysoka Izbo! W czasie dzisiejszej debaty wiele mówiło się o pożyczce, jakiej nasze państwo zamierza udzielić Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu. Jej celem ma być ratowanie państw strefy euro, które z powodu niefrasobliwości swoich rządów, nieprzestrzegania przez nich dyscypliny finansowej, życia obywateli ponad stan borykają się z problemami finansowymi. Udzielenie wsparcia finansowego tym krajom to w istocie wsparcie m.in. greckiego emeryta, który otrzymuje średnio równowartość 4,5 tys. zł, włoskiego emeryta pobierającego nie mniej od Greka. Chciałoby się zapytać, dlaczego u rządzących naszym krajem takiej litości nie wzbudza los biednego Polaka, który musi przeżyć za 700 zł przy katastrofalnej opiece zdrowotnej i drogich lekach. Czy premier polskiego rządu nie odczuwa zażenowania w związku z tym, że nasz robotnik, który często musi pracować za 1400 zł miesięcznie, będzie ratował gospodarkę mieszkańca południa Europy, który nie podejmie pracy, jeśli pracodawca nie zaoferuje mu równowartości ok. 4 tys. zł miesięcznie? (Dzwonek) Czy rząd likwidujący ulgi, podnoszący podatki, wydłużający wiek emerytalny powinien gwarantować pożyczki dla bogatszych od siebie państw, uszczuplając zgromadzone przez nas z wielkim trudem wspólne rezerwy chroniące nas przed atakiem spekulacyjnym? Dlaczego rządowi eksperci pokrętnie tłumaczą w mediach, że pieniądze, które chce pożyczyć rząd funduszowi, nie są nasze, polskie, tylko są środkami NBP? Zadam więc pytanie: Czyje są pieniądze stanowiące rezerwę walutową NBP? Jeżeli te rezerwy nie są nasze, to dlaczego ta instytucja nazywa się Narodowy Bank Polski? Dziękuję. (Oklaski)