Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

7 punkt porządku dziennego:


Informacja ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania o stanie przygotowań organów prowadzących do objęcia obowiązkiem szkolnym dzieci sześcioletnich (druk nr 1825) wraz ze stanowiskiem Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej (druk nr 1897).


Poseł Piotr Paweł Bauć:

    Panie Marszałku! Pani Minister! Wysoka Izbo! Przed chwilą dowiedzieliśmy się, że reforma ma już swoje dwie śmiertelne ofiary. Zobaczymy, czy będzie trzecia.

    (Głos z sali: Polityczne.)

    No, ale śmiertelne, bo poległy, więc jest już żniwo.

    Kiedy słucham, to trochę się dziwię, ponieważ po 70 latach od zakończenia II wojny światowej ta informacja ogranicza się do tego, że mamy szkoły, w szkołach są ławki, tablice, jest kreda - co prawda nic nie było o atramencie - i są nauczyciele, są pieniądze, czyli wszystko gra. Po 70 latach raczej powinniśmy chwalić się czymś innym: że szkoła inaczej już wygląda. A więc nie powinniśmy mówić, że głównym problemem jest ciepła woda - jest lub jej nie ma - bo po 70 latach wszędzie powinna być ciepła woda. Myślę, że dla gminy nie jest problemem, nawet finansowym, bojler w łazience uczniowskiej prawdopodobnie małej szkoły, ławki też nie powinny być.

    Nic nie dowiedzieliśmy się natomiast na temat tego, czego uczyli się nauczyciele. Dowiedzieliśmy się, że zostały wydane setki tysięcy, miliony złotych na dokształcenie nauczycieli, ale nie powiedziano nam na przykład o tym, czy uczestniczyli oni w kształceniu mającym usprawnić ich pracę w sensie na przykład przełamywania pewnych lęków małych dzieci, umiejętności pracy nad ich emocjami, skoro wiemy, że taki problem może wystąpić szczególnie u dzieci 6-letnich. Podejrzewam, że spora grupa nauczycieli skończyła te kursy, szkolenia czy nawet studia podyplomowe po to, żeby do kolejnego stopnia swojego awansu mieć, jak to się ładnie mówi, dokument. Ale może tak nie jest.

    Inną kwestią, o której usłyszeliśmy, jest to, że oczywiście rodzice zostali poinformowani o tym, że dzieci 6-letnie będą musiały iść do szkoły, a 5-letnie obowiązkowo będą musiały być poddane dydaktyce w przedszkolu. Ale co to było? To było zachęcanie. Nie była to praca z rodzicami, nie były to spotkania z rodzicami, na których można by było w pewien sposób przekonywać lub usłyszeć dużą ilość krytycznych czy może nie krytycznych, ale jakichś wypowiedzi, które mogłyby naświetlić faktyczny stan, nazwijmy to, świadomości i przemyśleń rodziców w szerszym kontekście, bo uruchomienie strony, na której można napisać, że w danej szkole brakuje tego i tego, nie jest społeczną rozmową o czymś takim jak w pewnym sensie nakaz - jaki państwo w tym wypadku stosuje - posyłania sześciolatków do klas pierwszych.

    Twój Ruch jest oczywiście za tym, aby sześciolatki - sześciolatkowie, dziewczęta i chłopcy - rozpoczynały naukę w szkole, ale chcielibyśmy, żeby to była szkoła nowoczesna, z nowoczesną dydaktyką, nowoczesną metodyką, z oprzyrządowaniem. Dowiadujemy się, że będzie darmowy podręcznik, czyli znów będzie coś z papieru do wzięcia na plecy, natomiast jakoś nie widzimy, żeby były inne programy, próby zmienienia takiej szkoły, gdzie jest nauczyciel mówiący do uczniów i posługujący się podręcznikiem takim samym, jakim posługują się wszyscy. Przynajmniej wszyscy będą to samo umieli, tylko nie wiadomo, czy tak samo umieli. Rozumiem, że robimy reformę, więc będzie coś nowego, coś, co polepszy i sposób kształcenia, i sposób nawiązywania relacji, jak też w pewien sposób przemodeluje trochę nasz świat stosownie do wyzwań XXI w.

    To, co na podstawie tej informacji uzyskaliśmy, i to, w jaki sposób to było przedstawione, pasowało raczej do I i II dekad XX w. i do takiego mówienia o szkole i oświacie, a nie do dekad I i II XXI w. i do stosownego mówienia o szkole i przygotowaniu szkoły do przyjęcia sześciolatków. Cały czas jest to przekomarzanie się, czy będzie odpowiednia ilość pieniędzy. Samorządy twierdzą, że nie dostają odpowiedniej ilości pieniędzy i że wprowadzenie nowej grupy ponad 200 tys. czy około 200 tys. uczniów w nadchodzącym roku szkolnym spowoduje jeszcze większe niedobory w wielu gminach. W związku z tym nasuwa się pytanie, czy znów nie dojdzie do zamykania szkół, komasowania dzieci, tworzenia centrów na 200-300 osób, aby gminy mogły sobie jakoś z tym poradzić finansowo.

    Zapewne są gminy, które mają odpowiednio dużo pieniędzy, ale są też takie gminy, które będą stały przed bardzo dużym wyzwaniem: jak sobie z tym poradzić. Niestety, znamy rozwiązania, które nie są korzystne zarówno jeżeli chodzi o pracę dydaktyczną, jak i o sytuację związaną z samym nauczycielstwem, stanem nauczycielskim, a więc zamykanie szkół, następnie oddawanie ich stowarzyszeniom czy swego czasu gminnym instytucjom. Na szczęście teraz uregulowaliśmy ustawą, że gminy nie mogą postępować w ten sposób. Ale co następuje? Otóż następuje zatrudnianie nauczycieli na podstawie Kodeksu pracy, a nie Karty Nauczyciela, czyli w pewien sposób ci nauczyciele czują się zdegradowani, bo mają poczucie utraty tego, co zdobyli, w sensie awansu zawodowego, czyli pewnego poczucia dumy z tego, że idą w górę i jest to w pewien sposób zauważane. To oczywiście ma również po prostu wymiar finansowy. Przechodząc na wyższy stopień, dostajemy więcej pieniędzy, ale kiedy jesteśmy zatrudnieni na podstawie Karty Nauczyciela. Jeżeli będziemy zatrudnieni na podstawie umowy o pracę, nie będzie tego przełożenia, co też ma duży wpływ na klimat, jaki będzie w szkolnej klasie. Nauczyciel, który zostanie w ten sposób potraktowany, raczej będzie się mniej przykładał do tej pracy. Nie posądzam oczywiście nikogo o skrajny materializm, ale życie ma swoje prawa. Kiedy zabraknie pieniędzy na zapłacenie rachunków, to inaczej myślimy o pracy, którą wykonujemy, i inaczej się w którymś momencie do niej przykładamy. Taka jest po prostu psychologia i, jak to się mówi, z psychologią jeszcze nikt nie wygrał.

    Oczywiście z tej informacji możemy czerpać różne mniej lub bardziej pogodne informacje o tym, jak te szkoły są przygotowane. Niepokojące jest, że, tak jak mówię, w drugiej dekadzie XXI w. nadal problemem jest ciepła woda, nadal problemem jest czystość. Proszę państwa, nawet jeżeli z 600 czy 700 szkół po 3 latach jest to tylko 120 szkół, to i tak jest to po prostu skandal i nic więcej. Oczywiście z drugiej strony można powiedzieć, że nie jest źle, jakoś udaje się w końcu dopchnąć kolanem to, aby sześciolatki poszły do I klasy.

    Miejmy nadzieję, że ta kadra, która podnosiła swoje kwalifikacje, robiła to rozsądnie, a nie tylko po to, aby mieć dodatkowy dokument, aby awans zawodowy był zaliczony. Liczymy na coś, co jest, myślę, najważniejsze, czyli żeby te nożyce między potrzebami finansowymi, jakie gminy zgłaszają, aby móc w pełni finansować potrzeby szkół, a nawet mieć pewien margines w tym finansowaniu, a tym, co otrzymują z budżetu państwa, nie rozwierały się, tylko zamykały. To jest obowiązek konstytucyjny państwa, to na rządzie spoczywa ten obowiązek, aby oświata była w pełni finansowana. Niestety, tej informacji tutaj nie uzyskaliśmy.

    Generalnie mam taki apel, żebyśmy już z tej tu ambony nie mówili jak swego czasu świetlanej pamięci Władysław Gomułka: ile fabryki, które są, wyprodukowały produktów, które produkowały te fabryki. Chyba możemy już mówić trochę innym językiem, który pokazuje, jak rozwiązaliśmy problem, ale też językiem mówiącym o nowoczesnej przyszłości, w tym wypadku o nowoczesnej edukacji. Dziękuję bardzo. (Oklaski)



Poseł Piotr Paweł Bauć - Wystąpienie z dnia 12 marca 2014 roku.


124 wyświetleń