Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

12 punkt porządku dziennego:


Informacja ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania o stanie przygotowań organów prowadzących do objęcia obowiązkiem szkolnym dzieci sześcioletnich (druk nr 2737) wraz ze stanowiskiem Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej (druk nr 2808).


Poseł Piotr Paweł Bauć:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! W imieniu klubu Twój Ruch chciałbym zabrać głos na temat przedstawionej informacji ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania o stanie przygotowań organów prowadzących do objęcia obowiązkiem szkolnym dzieci 6-letnich. Tak brzmi tytuł, ale o ten tytuł pozwolę sobie zapytać panią minister w piątek, a na razie skupię się na zawartości tego dokumentu.

    Sam dokument, oczywiście też w pewien sposób obudowany informacjami, chociażby dotyczącymi kontroli NIK i innymi, które możemy zdobyć, pokazuje, że większość szkół podstawowych jest przygotowana, jeżeli chodzi o stronę techniczną, do tego, aby dzieci 6-letnie mogły w miarę bezpiecznie i oczywiście spełniając wymagania związane z dydaktyką oraz wychowaniem, podjąć obowiązek szkolny i uczestniczyć w zajęciach w miarę bezpiecznie i oczywiście pod nadzorem kadry. Natomiast niepokojące są informacje, że chodzi tylko o większość, a więc jednak cały czas występują braki, które w różnych segmentach są mniejsze lub większe. Chciałbym zwrócić uwagę, że jest to dość specyficzna materia, ponieważ dzieci, a szczególnie małe dzieci, wymagają od nas, dorosłych, dużej dozy opiekuńczości, odpowiedzialności, w związku z czym nawet jedna szkoła czy dwie szkoły nieprzygotowane z różnych powodów świadczą o nas niedobrze. Mimo wszystko jest to bardzo delikatna materia, chodzi właśnie o prowadzenie zajęć i opiekę nad tak małymi dziećmi, tak młodymi uczniami.

    W tej informacji zostały podane pewne dość ogólne dane, według których nauczyciele są przygotowani, ponieważ ukończyli kursy. Chciałbym tu jednak zauważyć, że, niestety, złą tendencją w naszych szkołach jest to, że nauczyciele klas wyższych mają wyższe wykształcenie, ukończyli kurs i 5-letnie studia magisterskie, odpowiednie przedmiotowe czy pedagogiczne, natomiast jeżeli chodzi o nauczycieli przedszkoli, czy szczególnie klas 0-III, to stanowią oni pewną grupę, wśród której są osoby, które ukończyły wykształcenie na poziomie licencjatu, część z nich się jeszcze uczy. Jak jednak wszyscy wiemy, właśnie tu potrzeba największej wiedzy, jak również największego doświadczenia, ażeby na samym początku nie zmarnować potencjału, jaki tkwi w dzieciach, m.in. chodzi tu nawet o działania, które mogą powodować, że dziecko nie chce chodzić do szkoły, ponieważ się jej przestraszy, a nauczyciel nie umie sobie poradzić. Jest to niepokojące. Tak więc tutaj szkoły nie są do końca przygotowane pod względem kadrowym, a system podnoszenia kwalifikacji, przede wszystkim system kontroli i zachęcania do tego typu działań nie funkcjonują najlepiej.

    Kolejna niepokojąca kwestia jest taka, iż wydawałoby się, że miasta są bogatsze od wsi, w związku z czym powinny sobie lepiej radzić z tym, że dzieci z klas I-III powinny uczęszczać na pierwszą zmianę, że klasy nie powinny być maksymalnie liczebne, a liczebność dzieci nie może przekraczać normy. Okazuje się, że ten wymóg jest spełniany właśnie na wsiach, że te szkoły sobie dobrze radzą. Wynika to w pewnym stopniu z demografii, ale wiele mówimy o demografii, a nie podejmujemy działań, które by za pomocą logicznego myślenia, w prosty sposób wskazały, że należałoby się nad tym problemem pochylić. Właśnie w dużych miastach, niestety - jak już raz wspomniano - dyrektorzy, aby ratować sytuację, tak żeby te najmłodsze dzieci nie uczęszczały na drugą zmianę, organizują pracę tak, że to właśnie klasy wyższe, często klasy drugie, nawet trzecie, czwarte, młodzież, dzieci z tych klas uczęszczają na drugą zmianę. Wiemy, że to rozwiązanie nie jest dobre, szczególnie jeżeli chodzi o sam proces dydaktyczny i oczywiście godzenie pracy rodziców z uczeniem się dzieci, a także z życiem rodzinnym i innymi sferami aktywności społecznej.

    Należałoby się nad tym pochylić i w jakiś sposób ująć ten problem jako dość ważny, tym bardziej że ta tendencja się, niestety, nasila. Oczywiście ta tendencja jest w pewien sposób konsekwencją wcześniejszego likwidowania przez wiele samorządów szkół, konsolidowania ich w większe jednostki i dzisiaj mamy właśnie taki problem.

    Oczywiście jest jeszcze jedna kwestia, mianowicie - parę osób o tym wspominało - tak naprawdę efekt tej zmiany, a więc wprowadzenia obowiązku rozpoczęcia nauki przez dzieci 6-letnie, będziemy widzieli w pełni dopiero w przyszłym roku szkolnym czy w jakiejś jego części, ponieważ wtenczas będziemy już mieli pełne roczniki w szkołach, to po pierwsze, i oczywiście upłynie jakiś czas, będzie można wtedy analizować różne aspekty tego posunięcia, to po drugie.

    Twój Ruch opowiadał się za tym, aby dzieci 6-letnie rozpoczynały naukę w szkołach, argumentując to w różny sposób, ale przede wszystkim odwołując się do wiedzy pedagogicznej i psychologicznej. Oczywiście widzimy też zagrożenia, ale po to mamy mieć wykształconą kadrę pedagogów, żeby te zagrożenia minimalizować, bo wiadomo, że nie zawsze da się ich w 100% uniknąć. Natomiast właśnie ta duża grupa dzieci, która wejdzie do szkół - tam jest mniej więcej dodatkowe 150 tys. dzieci - będzie problemem. Jak to zorganizować, jeżeli chodzi o możliwość ich uczestniczenia w lekcjach, powiedzmy, od rana do wczesnego popołudnia? Podejrzewam, że właśnie w szkołach w dużych miastach ta zmianowość może dotknąć również dzieci 6-letnich.

    Jeszcze jedna sprawa: relacja szkoła - rodzice. Zapewne umożliwienie rodzicom podjęcia decyzji i danie im możliwości zdecydowania, po konsultacji z odpowiednią placówką, poradnią psychologiczno-pedagogiczną, czy ich dziecko już spełnia psychofizyczne i intelektualne warunki, aby podjąć naukę, i wtenczas zdecydowania, czy posyłają je do szkoły w wieku 6 lat, czy nie, jest dobrym posunięciem, zresztą to nie jest odkrycie, było to robione już wcześniej, natomiast zwiększyła się skala takich działań. Z reguły to raczej rodzice, którzy wcześniej sami zadecydowali - posługując się swoją wiedzą lub przekonaniem - o tym, że ich dziecko może już we wcześniejszym okresie być w I klasie, szli oczywiście z obowiązku do tej poradni i tam dziecko było poddawane odpowiednim badaniom. Decyzja była albo na tak, albo na nie i można było, jeżeli decyzja była na tak, to dziecko do szkoły posłać. Teraz jest to bardziej na zasadzie upewnienia się, a nie na zasadzie pewnego przekonania - i tylko to przekonanie jakby nie jest potwierdzone - że rodzice zajmujący się swoim dzieckiem dobrze, rozumnie, przyglądający się jego tempu rozwojowemu, skorzystali z takiej okazji. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w najbliższym okresie, bo właśnie teraz zacznie się kolejna fala wizyt rodziców w poradniach psychologiczno-pedagogicznych. Zobaczymy, jak to jest zorganizowane, czy te poradnie z tym nadążą, czy dadzą radę wykonać to w odpowiednim czasie i oczywiście na ile rodzice będą zdeterminowani. To też jest zapewne ciekawa rzecz.

    Niestety mam jedno merytoryczne zastrzeżenie, które będzie kazało nam odrzucić tę informację: jest ona nie na temat. Temat jest inny niż ten, który jest przedstawiony w treści tej informacji, ale o tym w piątek. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

    (Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek Sejmu Marek Kuchciński)



Poseł Piotr Paweł Bauć - Wystąpienie z dnia 14 stycznia 2015 roku.


44 wyświetleń