Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

25 punkt porządku dziennego:


Przedstawiony przez prezesa Rady Ministrów dokument: Informacja Rady Ministrów o realizacji w roku 2012 ustawy z dnia 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej (druk nr 1669) wraz ze stanowiskiem Komisji Polityki Społecznej i Rodziny oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej (druk nr 1801).


Poseł Leszek Dobrzyński:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Prezes Rady Ministrów przedstawił nam raport z wykonania w 2012 r. ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Treść tego liczącego sobie 60 stron raportu składa się z dwóch podstawowych tematów. Mniej więcej 95% to powtórzenie założeń ustawy oraz jej zapisów, a pozostałe 5% to dane mające obrazować, wedle autorów, sukces działania tejże ustawy. Rozumiem, że nie zbieramy się tutaj ani nie debatujemy po to, by dąć w tubę rządowej propagandy sukcesu, ale po to, by krytycznie dyskutować o problemie, bo jako przedstawiciele najważniejszej instytucji w Polsce mam obowiązek rzeczywistego zbadania tematu, a nie ekstatycznego uniesienia się w zachwycie nad pracą rządu.

    Wobec tego pozwólcie państwo, że opowiem, czego w raporcie nie ma. Nie ma w tym raporcie problemów na miarę śmierci 16-letniego chłopca, który wybrał samobójczą śmierć w obawie przed rozdzieleniem z rodziną i umieszczeniem w ośrodku opiekuńczym. Nie ma w tym raporcie problemów na miarę sprawy państwa Bajkowskich, którym najpierw odebrano dzieci, ponoć w imię ich dobra, a którym następnie, po wielomiesięcznej walce, sąd przywrócił prawo do opieki nad dziećmi. Do tej pory, jak rozumiem, ta sprawa nie jest wyjaśniona, nie ma winnego tego dramatu. Nikt nie jest odpowiedzialny za to, że dopuszczono bezpodstawnie, jak się okazuje, do jednej z większych tragedii, jaka może spotkać dziecko, czyli wyrwania z rodziny, wyrwania z objęć taty i mamy. Publicznie zadaję pytanie - myślę, że to pytanie należy zadać - jak w tym przypadku zadziałała ustawa i tworzony przez nią system, kto i na jakiej podstawie podejmował błędne decyzje, gdzie tkwił błąd. To za mało. Zapytać należy, gdzie były, co robiły w tym czasie organy i urzędy mające trzymać nadzór i kontrolę nad systemem, co robiło w tej sprawie Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, co robił albo czego nie robił rzecznik praw dziecka, co robili w tej sprawie koalicyjni posłowie w sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, którzy nie dopuścili do debaty w czasie posiedzenia komisji i uznali, że trzeba czekać. Rozumiem, że politycy mający usta pełne troski wobec innych może mają czas na czekanie, ale zaręczam państwu, że dzieci wyrwane z rodziny i umieszczone w placówce opiekuńczej tego czasu nie mają. Te wydarzenia, które je dotknęły, zostawią głębokie rany na całe życie.

    Nie ma w tym raporcie dramatycznych historii dzieci z mieszanych narodowościowo małżeństw, np. polsko-niemieckich, które w sytuacjach konfliktowych są bezpardonowo odbierane przez niemieckie urzędy i przyznawane z reguły niemieckim rodzinom. Ani te dzieci, ani polscy rodzice nie mogą liczyć na realną pomoc polskich agend, na realną pomoc polskiego rządu. Znowu ktoś powie, że to wewnętrzna sprawa Niemiec. Nie, ja myślę, że tam, gdzie są Polacy, tam, gdzie są polskie dzieci, przynajmniej te dzieci, w których żyłach płynie chociaż część polskiej krwi, tam polski rząd ma obowiązek zadbać o interesy Polaków, dopomóc w ich problemach, zadbać o to, by dzieci miały kontakt z polskimi rodzicami, by nie zakazywano rodzicom kontaktowania się z dziećmi w języku polskim.

    Nie ma w tym raporcie problemu osób prowadzących rodzinne domy dziecka, którym nowa ustawa zafundowała konieczność przejścia z umów o pracę na umowy zlecenia.

    (Poseł Magdalena Kochan: Nieprawda, panie pośle.)

    Szanowni państwo, podobno twórcom ustawy zależało na rozwoju rodzinnych form opieki. Zadajcie sobie pytanie, czy forma zatrudnienia na umowę zlecenia zachęci, czy też raczej zniechęci do podjęcia się tak trudnej misji, jak prowadzenie rodzinnego domu dziecka.

    Ustawa została uchwalona w swoistym trybie wyborczym, dopchnięto ją kolanem tuż przed wyborami, aby móc się pochwalić osiągnięciem legislacyjnym i pozytywnymi rozwiązaniami, które rzeczywiście ta ustawa zawierała. Jednak czas biegnie szybko, wybory minęły i już za kilka miesięcy po uchwaleniu ustawa była nowelizowana, bo, jak się okazało, na pozytywne rozwiązania nie przeznaczono bądź przeznaczono zbyt mało rządowych pieniędzy, starając się przerzucić ten ciężar na samorządy. Potem zaś była jeszcze jedna nowelizacja, i jeszcze jedna, zadanie obligatoryjne zmieniono na fakultatywne, no i w efekcie tego mamy to, co mamy.

    Nie uwzględniono w tym raporcie, bo krótkie przytoczenie suchych liczb w tabelce trudno uznać za odpowiadające randze sprawy, problemu odbierania dzieci z rodzin z powodu ubóstwa. Wszyscy zgadzamy się - jak tutaj wspominali moi poprzednicy - że odbieranie dzieci z rodzin to dla nich jest wielki dramat, dla nich, dla rodziców. Taki krok powinien być naprawdę ostatecznością. Tymczasem wedle przedstawionego raportu prawie 0,5% dzieci odbieranych jest z powodu bezrobocia rodziców, 1% odbieranych jest z powodu ubóstwa, prawie 1% dzieci odbieranych jest z powodu nieodpowiednich warunków mieszkaniowych. Ktoś powie znowu, ale to tylko nieco ponad 2% wszystkich przypadków. Myślę, że wszyscy się zgodzimy, że to jest o te ponad 2% za dużo. To kilkaset dramatów, których powinniśmy uniknąć.

    Nie ma w tym raporcie nic o wypalaniu się zawodowym rodziców zastępczych, nie ma nic o dramatach ludzi prowadzących różne formy rodzicielstwa zastępczego, poddanych szczególnemu obciążeniu psychologicznemu, ogromnym emocjom i stresom. Nie ma nic o tym, jak naprawdę wygląda, czy też raczej nie wygląda, wsparcie dla nich. Nic nie napisano o tym, jak wygląda ich sytuacja, kiedy padną ofiarą nieprawdziwych oskarżeń różnego typu. Nie ma nic o braku psychologów dziecięcych mających szczególne doświadczenie w pracy z dziećmi w systemie opieki zastępczej. Nie ma nic o zdarzającym się pozornym wsparciu specjalistów zatrudnionych w centrach pomocy rodzinie, często osobach bardzo młodych, niedoświadczonych, zatrudnionych na umowach śmieciowych, nieznających specyfiki pracy rodziny zastępczej ani problemów dzieci, które pod taką opieką przebywają.

    Informuje jedna z rodzin: Zgłosiliśmy się do psychologa w CPR z dzieckiem poważnie uwikłanym w problemy związane z głębokim uzależnieniem rodzica. Przestraszona pani psycholog wyznała, że nie jest psychologiem dziecięcym i że może zadzwonić do koleżanki.

    Rodzice zastępczy odczuwają, mówiąc delikatnie, pewien chaos ze względu na brak standaryzacji przepisów, w myśl których funkcjonują, standaryzacji warunków, w jakich prowadzą swoją działalność. Ze zdziwieniem i gorzkim zawodem odnotowują różnice w podejściu do nich w różnych powiatach, w zależności od stopnia zamożności powiatu, ale też i zwykłej sympatii czy antypatii rządzących dla rodzicielstwa zastępczego. Różne grupy zawodowe czy społeczne mają swoje samorządy, organizacje związkowe, rzeczników swych praw, rodzice zastępczy zostali zostawieni tak naprawdę sami sobie, nie mają żadnego ośrodka odwoławczego broniącego ich praw. Nie spełnia tej roli ani ministerstwo, ani rzecznik praw dziecka czy rzecznik praw obywatelskich. Są tak naprawdę w dużej mierze uzależnieni od władz powiatowych, a forma zatrudnienia czy też współpracy, z reguły jest to umowa zlecenia, tylko pogłębia to uzależnienie.

    Nie ma wciąż pomysłu na zachęcenie większej liczby osób do podjęcia się trudnej misji zostania rodzicami zastępczymi. Tymczasem w systemie opieki instytucjonalnej przebywa wciąż bardzo wiele dzieci.

    Myślę, szanowni państwo, że zamiast tworzyć takie miłe, fajne, gładkie raporty, które nic nie pokazują, żadnych problemów, lepiej zaprosić rodziców zastępczych do Sejmu, czy na dzień, czy na kilka dni, wysłuchać ich, wysłuchać pracowników ośrodków adopcyjnych. Przedstawią oni dramatyczne historie, historie pachnące i narkotykami, i alkoholem, w tych historiach będą i pijackie meliny, bieda, przemoc, i kradzieże, i demoralizacja. Ale myślę, że warto takich opowieści wysłuchać, żeby wiedzieć, co się dzieje na dole.

    Szanowni państwo, nie ma nic w przedstawionym raporcie o likwidacji jednej trzeciej ośrodków adopcyjnych, co, moim zdaniem, wbrew wygłoszonym tutaj opiniom odbiło się jednak negatywnie na procesach w sprawach adopcyjnych, bo rodzice, czy zastępczy, czy adopcyjni, zawsze będą w pewien intymny sposób złączeni z pracownikami ośrodków adopcyjnych. Ta intymność to jest budowanie zaufania, a tego zaufania nie buduje się przez kilka godzin, przez kilka dni, to jest naprawdę długi proces.

    Kolejnym problemem do poruszenia jest brak kontroli ministerstwa nad urzędami marszałkowskimi, które zobowiązane były zapisami ustawy do podpisania umów na okres 5 lat z niepublicznymi ośrodkami adopcyjnymi, które wypełniły wymogi ustawy, z oczywistą negocjacją kwestii finansowych. Znane są jednak przypadki z województw, gdzie złamano te przepisy i zarówno w roku 2012, jak i w 2013 r. ogłoszono konkursy na prowadzenie działalności przez okres 1 roku, co w sposób oczywisty nie zabezpiecza interesów klientów tych ośrodków, samych ośrodków, osłabia działalność tychże, a także powoduje poczucie braku stabilizacji. Ośrodki adopcyjne sygnalizują, że nie ma w raporcie nic o liście, jaki otrzymały z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, z informacją np. o zakazie wpisywania do kart dzieci wiadomości, że istnieje podejrzenie, że są one obciążone FAS, czyli płodowym zespołem alkoholowym, jeśli ten zespół nie zostanie dokładnie zdiagnozowany, ponieważ może to utrudnić ich adopcję. Problem w tym, że specjalistów od diagnozowania FAS nie ma aż tak wielu, a sama diagnoza również bywa problematyczna. Jednak na ośrodki adopcyjne zrzuca się w takich wypadkach odpowiedzialność za pominięcie uwag o możliwości wystąpienia u dziecka FAS zawartych we wcześniejszych informacjach, np. w wypisach szpitalnych, pominięcie wyników wywiadów środowiskowych stwierdzających spożywanie alkoholu przez matkę w trakcie ciąży. Może zatajenie takich informacji faktycznie wpłynie na zwiększenie ilości adopcji, tylko czy w tym wypadku idzie o samą ilość? Kto weźmie odpowiedzialność za dramaty w rodzinach adopcyjnych, kto weźmie odpowiedzialność za to, że dzieci trafią do rodzin nieświadomych w pełni ich obciążeń, a zarazem tego, jakie kroki powinni podjąć w celu ich rehabilitacji? Może zamiast dyscyplinujących listów, lepiej zadbać o podniesienie poziomu diagnostyki FAS?

    Szanowni Państwo, brakuje podniesienia problemów nierównomiernego finansowania ośrodków adopcyjnych. Mamy informacje, że ogólnie wydano na nie 25 mln zł, brakuje informacji (Dzwonek) z podziałem na ośrodki publiczne i niepubliczne oraz o liczbie przeprowadzonych adopcji. Dla przykładu w roku 2012 w woj. zachodniopomorskim 1,5 mln zł przeznaczono na dwa ośrodki publiczne, a na dwa ośrodki niepubliczne już tylko 250 tys. zł, przy czym, zaznaczmy, ośrodki niepubliczne przeprowadziły łącznie większą liczbę adopcji niż ośrodki publiczne. Dla zainteresowanych podaję, że rok 2013 to ponad 300 tys. zł dla ośrodków niepublicznych, a w tym roku, czyli w 2014 r., to już tylko 206 tys. zł, kwota doprawdy szczątkowa. Z boku wygląda to tak, jakby rządzący założyli sobie likwidację niepublicznych ośrodków adopcyjnych poprzez nałożenie finansowego stryczka.

    Szanowni Państwo! To jest tylko drobna część problemów, jakie można w tej sprawie poruszyć. Na zakończenie proszę, aby to, co powiedziałem, traktować nie tylko jako głos Prawa i Sprawiedliwości, nie tylko mój głos osobisty, ale także głos i rodziców zastępczych, i pracowników ośrodków adopcyjnych, które zwróciły się z tymi problemami do mnie, prosząc o poruszenie tych spraw.

    Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo! W imieniu Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość składam wniosek o odrzucenie w całości sprawozdania Rady Ministrów z wykonania w roku 2012 ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Dziękuję. (Oklaski)

    (Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek Sejmu Marek Kuchciński)



Poseł Leszek Dobrzyński - Wystąpienie z dnia 24 stycznia 2014 roku.


85 wyświetleń

Zobacz także: