Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

27 punkt porządku dziennego:


Przedstawione przez Radę Języka Polskiego ˝Sprawozdanie ze stanu ochrony języka polskiego w latach 2010-2011˝ (druk nr 1083) wraz ze stanowiskiem Komisji Kultury i Środków Przekazu (druk nr 1211).


Poseł Piotr Paweł Bauć:

    Panie Marszałku! Pani Profesor! Wysoka Izbo! Panie marszałku, nie będę przekraczał czasu, nie poruszam się z prędkością większą niż prędkość światła i postaram się zmieścić w wyznaczonym mi czasie, jaki powinienem poświęcić na moje wystąpienie.

    Chciałbym zauważyć i podsumować ogólną sentencją sytuację, w której się znajdujemy. Moi poprzednicy powiedzieli, jak i oczywiście - co podejrzewam i wnioskuję - następne osoby, które będą prezentowały stanowiska klubów, na pewno powiedzą, że jest to ważna debata o naszym języku ojczystym i jako Sejm powinniśmy intensywnie popracować nad tym, aby zmieniła się sytuacja, która wynika z raportu, jaki mieliśmy możliwość przeczytać, z którym zapoznaliśmy się, jeżeli chodzi o instytucje państwowe, które z racji ustawy, ale i z racji kultury, po prostu kultury, powinny właściwie, poprawnie posługiwać się językiem polskim, który jest naszym językiem narodowym, ale też oczywiście językiem oficjalnym, urzędowym. Ale zobaczmy, ilu nas jest na sali. Jesteśmy zatkajdziurą. Nasza debata jest po prostu zatkajdziurą, ponieważ ważniejsza jest religia smoleńska. Profesor Mikołejko w dopiero co wydanej, świeżej książce ˝Polskie bieguny˝ diagnozuje tę sytuację i mówi, że niczego nie czytamy, nie słuchamy innych, zamykamy się w ideologicznym, światopoglądowym pudełku i potem kultywujemy różne religie, a nie umiemy nic nowego, w nowy sposób powiedzieć o rzeczywistości, która się dramatycznie zmienia. I podobna jest sytuacja, jeżeli chodzi o język urzędowy. Nie jestem filologiem i muszę powiedzieć, pani profesor, że z trudnością się przebijałem przez te analizy z gramatyki opisowej, wielu nowych terminów się nawet nauczyłem i podejrzewam, że dla większości osób ten tekst może być też bardzo trudny, chociaż już podsumowania są tak sformułowane, że średnio inteligentny Polak na pewno zrozumie, jaka myśl jest tam zawarta i co zostało przekazane. A jest przekazane, że nie wygląda to niestety dobrze. Ale najgorszą rzeczą nie jest to, że zdarzają się błędy, bo one mają prawo się zdarzać. Najgorszą rzeczą jest to, że ministerstwa mają narzędzia, żeby tych błędów nie było, żeby je eliminować. Po prostu trzeba zatrudnić filologów polskich - zresztą to jest jedna z głównych sugestii tego raportu - którzy przejrzą każdy dokument i powiedzą, dlaczego styl jest niewłaściwy, jakie zastosowania składniowe są złe, również jeśli chodzi o tę kwestię, o której mówimy, czyli nasycania naszych wypowiedzi slangiem biurokratycznym. I podejrzewam, że nie będą to jakieś duże sumy, idące w setki milionów, tylko będzie to parę, parędziesiąt tysięcy rocznie w każdym ministerstwie czy urzędzie. Tym bardziej że są przykłady innych krajów, chociażby Szwecji, gdzie parlament pochylił się nad dokumentami, jakie są wysyłane z urzędów do obywateli, i powiedział, że wypowiedź nie może być tak sformułowana, dokument nie może być tak ustrukturalizowany, że obywatel po przeczytaniu pierwszych kilku linijek w ogóle traci chęć jego dalszego studiowania, bo uważa, że został potraktowany per noga. Oni tam umieli to odwrócić i każdy dokument zaczyna się krótką informacją, jak sprawa się przedstawia - pozytywnie, negatywnie - a potem jest cały ten, często nieraz nie do uniknięcia, bagaż artykułów, powoływania się na ustawy, rozporządzenia. To jest właśnie przykład dbałości o obywatela.

    Jest jeszcze inna sprawa, jeżeli chodzi o język, właśnie tego, co jest na tych stronach internetowych, bo tylko te strony internetowe były badane, ale podejrzewam, że gdybyśmy zbadali inne materiały i byłby z tego raport, to też chyba byśmy mieli do czynienia z taką samą sytuacją. Chodzi o to, że niedobrze jest, jeżeli urzędnicy nie umieją formułować jasno, klarownie - jak mówił jeden mój znajomy: dorzecznie i doludnie - wypowiedzi, bo to znaczy, że nie wiedzą o czym chcą pisać, nie rozumieją materii rzeczywistości i nie umieją ją przełożyć na rzeczywistość symboliczną języka. W związku z tym trzeba się zastanowić, czy są we właściwym miejscu, bo jeżeli nie rozumieją rzeczywistości, bo nie umieją ją symbolicznie ująć w języku...

    (Poseł Wiesław Suchowiejko: Jej.)

    Jej - tej rzeczywistości - dziękuję koledze. Niestety też jestem zarażony tą plagą.

    ...to chyba też nieprawidłowo wykonują powierzone im obowiązki. Bo właśnie umiejętność przedstawienia słowem w mowie czy na piśmie sprawy, którą się zajmujemy, świadczy o tym, że ją rozumiemy, bo język jest też w pewien sposób logiczną konstrukcją obrazu rzeczywistości. I tu trzeba by też się pochylić właśnie nad tym zagadnieniem, czy, jeśli chodzi o obraz, jaki mamy w dokumentach - strony internetowe też są uwzględnione w tej analizie, uwagi o ich kompozycji - osoba, która spogląda na ekran, od razu rozpoznaje logikę pewnych dokumentów, ułożenia tych dokumentów, spraw, czy nie, czy po prostu ma przed oczami chaos. To też świadczy o tym, na ile rozumiemy rzeczywistość i na ile urzędnik, instytucja, w której on funkcjonuje, tę rzeczywistość prawidłowo rozpoznaje. Potem, miejmy nadzieję, jeśli już taka instytucja będzie miała prawidłowe rozpoznanie rzeczywistości, prawidłową wiedzę, w miarę poprawną, będzie odpowiednio działała i na zdarzające się częściej lub rzadziej sytuacje kryzysowe będzie umiała szybko odpowiedzieć, a na sytuacje, które są sytuacjami codziennymi, standardowymi, też będzie umiała szybko i sprawnie reagować.

    Oczywiście mam nadzieję i też dołączę się do apelu, jaki moje szanowne koleżanki i kolega tutaj zgłosili, żeby jednak przymusić rząd do podjęcia kroków, które spowodują, że radykalnie zmniejszy się ilość tych błędów, tych nieścisłości, właśnie często sformułowań, które zakrawają nieraz chyba na kpinę, a przede wszystkim skala tzw. niechlujstwa, bo niesprawdzenie dokumentu przed podaniem go do opinii publicznej jest po prostu zwykłym przejawem niechlujstwa i tyle, nie ma o czym mówić. A więc sądzę, że kilkaset tysięcy złotych w przyszłorocznym budżecie na zatrudnienie filologów, którzy będą tej adiustacji dokonywać, nie będzie wydatkiem zmarnowanym, wprost przeciwnie, będzie wydatkiem, który nawet może się przełożyć na wzrost gospodarczy, bo to jednak kultura, a nie gospodarka rządzi światem, bo to rozumienie świata i logiczne opisanie świata pozwala nam dobrze gospodarzyć. Jeżeli tego nie potrafimy, jeżeli mamy trudności właśnie z tym symbolicznym sposobem operowania światem, to i gospodarka będzie w słabym stanie, nie będzie się rozwijała, bo po prostu nie będziemy jej rozumieli, a wyraz językowy będzie tego świadectwem.

    Klub parlamentarny Ruch Palikota oczywiście będzie głosował za przyjęciem tej informacji. Dziękuję bardzo. (Oklaski)



Poseł Piotr Paweł Bauć - Wystąpienie z dnia 10 maja 2013 roku.


239 wyświetleń