Dziękuję.
Pani Marszałek! Wysoki Sejmie! Pewnego dnia, w wielkanocny poniedziałek, w jednej z telewizji odbyła się debata kobiet, w której wzięły udział polska bizneswoman, aktorka i przedstawicielka rządu. Wraz z prowadzącą dziennikarką ubolewały nad losem polskich kobiet. W związku ze świętami wielkanocnymi panie nawiązały do znanego z ewangelii wezwania anioła: nie bójcie się, skierowanego do kobiet obecnych przy pustym grobie Chrystusa. Zastanawiały się, jak zachęcić kobiety, by były bardziej odważne w rywalizacji z mężczyznami, jakby kobiety bały się mężczyzn. Szanowni państwo, kto w to uwierzy? Zastanawiały się, dlaczego kobiety tak rzadko sięgają po funkcje kierownicze. Idzie wyraźny przekaz, że mężczyźni w większości blokują kobiety, utrudniają im możliwość awansu społecznego i gospodarczego, a one ze strachu przed mężczyznami pokornie się temu poddają. Dlatego też według nich nieodzowne są działania legislacyjne, które nie tylko w Sejmie, ale w innych dziedzinach życia społecznego i gospodarczego zapewnią kobietom równe proporcje w dostępie do funkcji kierowniczych.
W tej debacie nie było ani słowa o tym, jak zachęcić czy nawet zmusić rząd Platformy i PSL do powstawania nowych miejsc pracy dla kobiet, gdy przy obecnie prawie 15-procentowym bezrobociu w kraju bezrobocie kobiet przekroczyło już 30%. Panie w studiu nie zastanawiają się, w jaki sposób apelować do kobiet, do matek, aby same były aktywne, aby mobilizowały swoje córki do wcześniejszej aktywności społecznej. Przecież w tej chwili w grupie członków partii politycznych panie stanowią niewiele ponad 10%, czyli same nie chcą się aktywizować i zajmować takimi sprawami. O miejsce poza ścisłą czołówką na listach wyborczych panie nie rywalizują, trzeba je prosić o kandydowanie. Wiem, jak to przebiega przy obecnych parytetach, co się robi, by te miejsca na listach były wypełnione. W kampanii wyborczej są mało aktywne, co zmniejsza szanse tych kobiet, które mają szansę uzyskania miejsc mandatowych, dlatego że wskutek małej aktywności części kobiet głosy rozdzielają się na większość kandydatek. A więc nie widać, żeby parytety zwiększały znacząco liczbę kobiet w parlamencie. Zastanawiam się nad tą agresywną aktywnością mającą na celu zwiększenie praw, wykraczającą często poza równouprawnienie. Być może mają ze sobą jakieś problemy panie, które nie mają sukcesów domowych i często nie chcą mieć dzieci.
Nasuwa się pytanie, dlaczego panie nie chcą skorzystać z równouprawnienia i - jak widać - nie układają, tak jak kobiety w dawnym Związku Sowieckim, torów kolejowych, nie mieszają betonu w betoniarniach czy asfaltu w mieszalniach, nie montują przewodów elektrycznych na słupach, nie chcą pracować na koparkach ani kopać kanałów pod linie wodociągowe i kablowe, nie chcą pracować jako mechanicy samochodowi ani jako pracownicy magazynowi. Bardzo rzadko decydują się na zawód hydraulika czy też kierowcy tirów i autobusów, nie godzą się także na pracę jako marynarze na statkach morskich, nieczęsto widać kobiety jako robotników budowlanych. Jak więc zapewnić im parytety na stanowiskach kierowniczych w tych branżach?
Tak więc miejsc pracy, do której tęsknią kobiety, zawsze będzie mniej niż dla mężczyzn. Podchodźmy zatem realnie do życia i do tych problemów. Dlatego też państwo winno umożliwić tym kobietom, które chcą być matkami, godne pełnienie tychże funkcji, jakże ważnych dla naszej przyszłości. Wiele państw europejskich już to zrozumiało i świadczenia dla kobiet są w nich bardzo zachęcające. We Francji dzietność wskutek takich akcji wyraźnie wzrosła. Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc na liście 220 państw kwalifikowanych, jeśli chodzi o dzietność. Pora, aby Platforma Obywatelska i PSL otrząsnęły się i podjęły ten bardzo ważny temat. Dziękuję. (Oklaski)