Dziękuję, pani marszałkini.
Pani Marszałkini! Wysoka Izbo! Panie Ministrze! Tak, rozpoczęła się wojna. Całkiem niepotrzebnie, bo mieliśmy debatować, rozmawiać, zwłaszcza że jest to temat trudny i będzie wzbudzał kontrowersje. Chcieliśmy rozmawiać na ten temat spokojnie, natomiast okazuje się, niestety, że w naszym polskim parlamencie w XXI w. nie da się prowadzić spokojnych rozmów.
Drodzy państwo, kolega Robert już pokazywał tę publikację. Nie wiem, czy państwo ją macie, na pewno nie, bo wrzuciliście do takiej dużej niszczarki. (Poruszenie na sali)
(Poseł Bolesław Grzegorz Piecha: Mieliście tam jakieś zdjęcie.)
Panie pośle, sam pan wie, z czego jest tamto zdjęcie. Przecież wykonał pan setki takich aborcji, to wie pan, jak to wygląda. (Oklaski) Szanowni państwo, weźmy tutaj krótki opis pani Anny. Oto co napisała w zwierzeniach: Pismo przedstawiłam w szpitalu rejonowym i poprosiłam o aborcję. Lekarzowi moja prośba wydała się zabawna. Powiedział, że chyba żartuję. Nie wiedziałam, co robić. Zabić się? Nie mogłam ze względu na synów. Wychowałam się w domu dziecka. Po powrocie do domu 11 lutego przez brzuch wstrzyknęłam sobie płyn do mycia szyb, zemdlałam, dostałam torsji. Ze strachu przed karą nie wezwałam pogotowia, nie poroniłam. To był tani płyn, żałuję, że nie wstrzyknęłam sobie domestosa. Szanowni państwo, do takich sytuacji doprowadzamy w naszym kraju.
(Poseł Andrzej Dera: A o czym to świadczy?)
Mam krótkie pytanie do pana ministra. Chodzi mi o jedną sprawę, o edukację młodzieży w szkołach. (Dzwonek) Proszę mi powiedzieć, czy dzisiaj edukacja nadal opiera się na tym, że dzieci przynosi bocian lub znajduje się je w kapuście, a inicjacja odbywa się przy okazji zabawy w doktora lub w słoneczko. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
(Głos z sali: Ale edukacja nie dotyczy domestosa.)