Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

31 punkt porządku dziennego:


Przedstawiony przez Radę Ministrów dokument: Sprawozdanie z realizacji ˝Programu ograniczania zdrowotnych następstw palenia tytoniu w Polsce w 2011 roku˝ (druk nr 665) wraz ze stanowiskiem Komisji Zdrowia (druk nr 694).


Poseł Dariusz Piontkowski:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Sprawozdanie, o którym w tej chwili rozmawiamy, rzeczywiście budzi refleksje podobne do tych, o których mówił przed chwilą mój poprzednik. Wiele z tego, co wynika z tych uwag, rzeczywiście, powinno być chyba zrealizowane w kolejnych latach.

    Ten program, zawierający ponad sto stron tekstu, tabel i rycin, jest jednak częściowo nieczytelny, ponieważ część tych materiałów nawet nie została po prostu ponumerowana. Duża część tego sprawozdania to omówienie badań ankietowych dotyczących stosunku społeczeństwa do problemu palenia tytoniu. Ta kolejna realizowana w tym roku ankieta tak naprawdę niczego nie zmieniła, jeśli chodzi o wiedzę, którą posiadamy od wielu lat. Generalny inspektor sanitarny przypominał, że także badania przeprowadzone przez Światową Organizację Zdrowia w 2008 r., w których uczestniczyło także polskie Ministerstwo Zdrowia, zawierają praktycznie te same uwagi i wskazują na te same wnioski. Stąd pojawia się pytanie, czy warto wydawać znaczne, z punktu widzenia kosztów, pieniądze, jakimi dysponowała administracja państwowa na cały program. W informacji, którą otrzymaliśmy, pojawiała się liczba 120 tys. zł, którą wydano na te badania ankietowe po to, aby uzyskać potwierdzenie tego, co tak naprawdę już wiemy, jak społeczeństwo odnosi się do palenia tytoniu, w jakich grupach wiekowych się pali, jaka płeć więcej lub mniej pali albo kiedy to palenie zaczyna. Te badania tak naprawdę niczego nie zmieniły. Przed chwilą usłyszeliśmy o kwotach, które wydano na cały program ze środków budżetowych - ok. 400 tys. zł. W związku z tym porównanie tych dwóch kwot wydaje się tutaj co najmniej dziwne.

    Wracając jednak do samej ankiety, tych wniosków, które były znane już wcześniej, warto przypomnieć trzy zasadnicze sprawy, na które te badania wskazują.

    Po pierwsze, według Polaków głównym czynnikiem decydującym o zerwaniu z nałogiem jest wzrost ceny papierosów, drugim - zakaz palenia w miejscach publicznych i dopiero trzecim - kampanie społeczne. Można by powiedzieć, że rząd w dużej mierze próbuje realizować pierwszy i drugi punkt. Ale trzeba się zastanowić, czy są to działania, które przynoszą ostateczny efekt. Dziwnym jednak trafem większość sprawozdania odnosiła się do tej najmniej skutecznej metody działania, czyli różnego rodzaju kampanii społecznych, którym poświęcono nie tylko najwięcej miejsca w sprawozdaniu, ale - jak się wydaje - także najwięcej środków. Szczególnie wątpliwość mogą budzić duże kwoty wydane na ogólnopolskie kampanie medialne w postaci spotów radiowych czy telewizyjnych, które kosztowały setki tysięcy złotych. A przecież z badania, na które się pan inspektor powoływał, wynika, że tak naprawdę są to metody zupełnie nieskuteczne. Można by więc powiedzieć, że przy nikłych środkach dużą ich część wydaje się na działania, które nie przynoszą efektów. Znacznie korzystniejsze byłoby chyba celowe skierowanie działań profilaktycznych do konkretnych grup. Sens edukacji przeciwnikotynowej wzrośnie, jeżeli będzie on prowadzony celowo przez specjalistów, lekarzy, pielęgniarki, a więc te osoby, które mają kontakt na przykład z młodzieżą. Warto chyba tam zintensyfikować kampanię, a nie wydawać ogromne pieniądze na kampanie telewizyjne lub radiowe.

    Kolejny element, o którym mówił także mój przedmówca, to bierne palenie w miejscach publicznych. Co prawda, pojawiły się już zakazy, i bardzo dobrze. Większość Polaków, zarówno palących, jak i niepalących, przyjęła to bardzo dobrze, ale nadal ok. 10% respondentów wskazuje na to, że w wielu miejscach spotyka się z palaczami, chociaż jest tam zakaz. Stąd pojawia się pytanie, czy instytucje, które powinny dbać o przestrzeganie prawa, reagują w tym momencie na jego łamanie. Szczególne zdumienie budzi fakt, że respondenci wskazują na to, o czym my pewnie też mieliśmy okazję się przekonać, że na bierne palenie jesteśmy także skazani na przykład w szpitalu. To jest jedno z ostatnich miejsc, gdzie takie zjawisko powinno występować. Pewnie państwo widzieli takie sytuacje: wchodzimy do szpitala, a przy wejściu stoją popielniczki, pacjenci, odwiedzający ich goście, stoi rodzina i te kłęby dymu witają nas przy wejściu do szpitala. Sytuacja po prostu nie do przyjęcia.

    Podobnie, niestety, dzieje się w placówkach edukacyjnych, gdzie mimo zakazów nadal są miejsca przeznaczone także dla pracowników szkół po prostu do palenia, niezgodnie tak naprawdę z prawem. Nie mówię tu, oczywiście, o takich sytuacjach, kiedy uczniowie palą w tajemnicy, bo to zjawisko trudne do wyeliminowania od wielu, wielu lat.

    Była mowa także o cenie papierosów. I tu chyba trzeba zwrócić uwagę na dwie albo trzy rzeczy.

    Otóż ta cena przede wszystkim powinna obciążać równo wszystkie rodzaje tytoniu i papierosów, a nie tylko i wyłącznie marki najbardziej popularne, bo te najbardziej popularne marki są też najczęściej kupowane przez najmniej zamożnych palaczy. Podwyższanie ich cen powoduje przede wszystkim olbrzymie kłopoty finansowe tej grupy. Mówiono tutaj też o tym, że pojawia się zjawisko nielegalnego obrotu tytoniem krojonym, ˝niepapierosowanym˝, że tak powiem. Tu państwo też ewidentnie powinno reagować, także poprzez zmianę przepisów prawnych, aby ten element wyeliminować. Zaskakuje również informacja, która się pojawiła w tym raporcie, że Polska uzyskała okres przejściowy do 2017 r. na dostosowanie minimalnej wysokości akcyzy na wyroby tytoniowe do minimalnego poziomu obowiązującego w Unii Europejskiej. Skoro wszyscy przyznajemy, że wzrost cen jest ważnym elementem zapobiegającym wzrostowi liczby palaczy, to dlaczego Polska w tym obszarze akurat chciała mieć okres przejściowy? Tego nie potrafię zrozumieć.

    Kolejny element dotyczy wniosków, które pojawiły się w końcowym fragmencie raportu. W pkt 8 mówi się o ograniczeniu dostępności tytoniu i wyrobów tytoniowych w Polsce. Czy w związku z tym nie warto wziąć pod uwagę podobnych rozwiązań stosowanych przy innych nałogach, np. czy nie należy wprowadzić bezwzględnego zakazu sprzedaży wyrobów tytoniowych w pobliżu szpitala czy szkoły? Nie wskazuję, w jakiej odległości, bo to wszystko jest do uzgodnienia. W przypadku alkoholu częściowo to przecież się sprawdza. Czy skoro problemem jest np. nielegalna sprzedaż osobom nieletnim w punktach, które mają już zgodę, sprzedają papierosy i alkohol często jednocześnie, nie należałoby zamontować kamer i sprawdzać, czy rzeczywiście nie jest tam łamana ustawa? Można myśleć również o tym, o czym mówił mój poprzednik, o sankcjach nie tylko wobec tych, którzy nielegalnie sprowadzają i sprzedają tytoń, ale także tych, którzy po prostu łamią prawo obowiązujące, a zajmują się legalnym obrotem papierosami i tytoniem.

    I rzecz, o której częściowo już mówiłem, to znaczy ryzyko zbędnego powtarzania działań już wykonywanych. Przykładem jest wniosek nr 1 z tego raportu, który mówi o konieczności wdrażania działań profilaktycznych w celu ochrony najmłodszych dzieci, w tym dzieci nienarodzonych, przed szkodliwym działaniem tytoniu i papierosów. Takie działania będą skuteczniejsze, gdy będą prowadzone wśród palących kobiet w ciąży i palących członków ich rodzin. Dlatego powinny być określone w programie specjalistycznym realizowanym w szkołach rodzenia oraz w poradniach i szpitalnych jednostkach położniczych.

    Inna rzecz, na którą zwrócono mi uwagę, dotyczy profilaktyki u kobiet. Pojawiło się w badaniach wyraźne wskazanie, że kobiety powyżej 50. roku życia częściej odchodzą od tego zgubnego nałogu. Być może jest to wpływ zauważenia związku z szybszym starzeniem się. Czy nie należałoby w tych akcjach promocyjnych, skoro już je państwo prowadzą, wprowadzić tego akurat elementu? Panie są dosyć wrażliwe na ocenę ich fizyczności, atrakcyjności i może pomogłoby to część z nich nakłonić do tego, aby zrezygnowały z palenia.

    Element kolejny dotyczy zasięgu badań i programów profilaktycznych. Ja powiem szczerze, zastanawiałem się, czy to nie jest jakaś pomyłka w druku, ale ci z państwa, którzy to czytali, potwierdzą, że w przypadku badania na temat rozpowszechnienia palenia i narażenia na bierne palenie w Polsce dotyczyło ono, pewnie państwo zwrócili na to uwagę, 50 osób. Przy programie specjalistycznym antynikotynowym cała Polska to 184 osoby, niektóre województwa w ogóle tym programem nie były objęte. Przypomnę, że według danych statystycznych ponad 30% Polaków pali, czyli ponad 10 mln osób, a skala programu specjalistycznego to zaledwie niespełna 200 osób. To po prostu nieporównywalne. Nie ma chyba choroby, schorzenia w Polsce, gdzie byłoby tak drastyczne zestawienie liczby osób, można powiedzieć, w pewnym sensie chorych albo uzależnionych i osób w jakiś sposób poddanych leczeniu.

    I rzecz, która wydaje mi się raczej działaniem propagandowym, a nie rzeczywistym. (Dzwonek)

    Już kończę, panie marszałku.

    Raport wskazuje na to, że część działań promocyjnych w tym zakresie prowadzą lekarze medycyny pracy w trakcie badań okresowych. Niestety mam wątpliwości, czy jest to rzeczywistość, a nie tylko i wyłącznie propaganda. Ani ja, ani nikt z moich znajomych nigdy nie zetknął się z taką sytuacją, aby podczas badań okresowych lekarz prowadził kampanię antynikotynową. A więc może nie warto o tym pisać, bo tego tak naprawdę nie ma, to tylko polepsza państwa statystyki.

    Kolejna rzecz zdumiewająca: w 2011 r. w ogóle nie przeprowadzono badań dotyczących obecności substancji szkodliwych w sprzedawanych legalnie wyrobach tytoniowych. W związku z tym passus, który mówi, że nie ma żadnego zagrożenia, iż te papierosy legalnie sprzedawane przekraczają normy w Polsce obowiązujące, jest co najmniej na wyrost.

    I ostatnia sprawa. Wobec stwierdzeń raportu opartych na danych Banku Światowego, że straty spowodowane paleniem dwu- lub trzykrotnie przewyższają wpływy z akcyzy, zdumiewający jest fakt, że tak niewielkie środki przeznaczone są na walkę z tym nałogiem. Każde pieniądze dodatkowo przeznaczone na to, przynoszące efekty, tak naprawdę długofalowo całemu społeczeństwu, całemu narodowi, całemu państwu przyniosłyby korzyści. Nie należy więc ograniczać pieniędzy na tego typu działania. Mam nadzieję, że rzeczywiście tak będzie. Dziękuję bardzo. (Oklaski)



Poseł Dariusz Piontkowski - Wystąpienie z dnia 11 października 2012 roku.


88 wyświetleń

Zobacz także: