Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Często nasi rodacy zadają pytanie, dlaczego część amerykańskiej opinii publicznej próbuje obarczyć Polaków współodpowiedzialnością za udział w zagładzie społeczności żydowskiej w Europie. Jest to zarzut niezasłużony i bardzo niesprawiedliwy, choćby z tego powodu, że 1/3 z wszystkich osób nagrodzonych medalem ˝Sprawiedliwy wśród Narodów Świata˝ to Polacy. Zaprzecza temu również wspaniały przykład dębickich bohaterów - rodziny Mikołajkowów.
Małżeństwo Aleksander i Leokadia Mikołajkowowie zamieszkali w Dębicy w 1930 r. przy ul. Kościuszki. Tutaj też przyszli na świat ich synowie: Leszek i Andrzej. Aleksander był lekarzem, Leokadia - higienistką pracującą z dziećmi i młodzieżą. Oboje działali w Polskim Czerwonym Krzyżu.
Po wkroczeniu niemieckich okupantów do Dębicy zaczęto prześladować zarówno Żydów, jak i polską inteligencję. Po utworzeniu w mieście getta w 1941 r. doktor Aleksander Mikołajków zatrudnił w charakterze gońca-pomocnika młodego Żyda Efraima Reicha. W ten sposób pomógł mu przynajmniej na pewien czas uniknąć przymusowego pobytu w dębickim getcie.
Kiedy w lipcu 1942 r. Niemcy rozpoczęli pierwszą likwidację getta, na prośbę młodego Efraima doktor wraz z żoną przyjęli całą jego rodzinę pod swój dach. Wtedy za ukrywanie Żydów na terenach Generalnego Gubernatorstwa groziła kara śmierci - zarówno dla ukrywanych, jak i ukrywających oraz członków ich rodzin, zaś na przykład w okupowanej Francji grzywna pieniężna w wysokości jednodniowych poborów.
Po pierwszej likwidacji getta Niemcy rozlepili w mieście plakaty z napisem: ˝Każdy, kto nie wskaże ukrywającego się Żyda, będzie rozstrzelany˝. Mimo chęci rodziny Reichów natychmiastowego powrotu do getta, by nie narażać rodziny Mikołajkowów, doktor zatrzymał ich jeszcze na kilka dni, mówiąc: ˝Zawsze będę narażać życie, by ratować porządnych, niewinnych ludzi˝. Po kilku dniach, kiedy w getcie się uspokoiło, Reichowie wrócili na jego teren. W międzyczasie pani Leokadia pomagała żywnościowo Żydom z getta, chociaż przyłapanemu w pobliżu ogrodzenia także groziła kara śmierci przez rozstrzelanie.
Sytuacja z ewakuacją żydowskiej rodziny powtórzyła się w listopadzie 1942 r., kiedy Niemcy zaczęli przygotowywać się do drugiej likwidacji getta. Znowu Reichowie znaleźli się na kilka dni w bezpiecznym azylu w domu Mikołajkowów. Jednak po kilku dniach ponownie powrócili na krótko do getta.
Doktor Aleksander z racji swojego zawodu i kontaktów międzyludzkich dowiedział się, że pod koniec roku znowu ma być przeprowadzona kolejna likwidacja. Tym razem, kiedy dokonywano ostatecznej ewakuacji, w ciągu kilku dni przemycono na teren domu państwa Mikołajkowów 13 członków rodziny Reichów. Od tej pory, czyli od grudnia 1942 r., do końca sierpnia 1944 r. kolejno: strych, garaż, piwnica i ponownie strych będą ich mieszkaniem. Przechowywani byli bez dostępu do światła, bieżącej wody, świeżego powietrza, siedząc w ciemnościach i czasami w podmokłym gruncie piwnicy, pod nieustanną groźbą zdemaskowania.
Tak ukrywani będą aż do wyzwolenia Dębicy przez wojska sowieckie. Grozy dodawał fakt, że w sąsiednim budynku znajdowała się przez ten czas siedziba dębickiego gestapo. Na dodatek po dziewięciu miesiącach gestapo zarekwirowało doktorowi garaż na swoje własne potrzeby i w ten sposób ograniczyło pole manewru w przemieszczaniu zbiegów. Przez cały czas Aleksander i Leokadia Mikołajkowowie pomagali również ocalałym żydowskim dzieciom, umieszczając je w polskich sierocińcach. Byli też zaangażowani w działalność konspiracyjną. Kiedy wojska radzieckie wyzwalały Dębicę spod okupacji hitlerowskiej, trwała akcja ˝Burza˝. Jej apogeum na terenie powiatu dębickiego stanowiła bitwa żołnierzy Armii Krajowej z Niemcami na polanie Kałużówka. Mikołajkowowie udali się z pomocą medyczną w ten rejon. Paradoksem historii jest fakt, że dzień ocalenia dla 13-osobowej rodziny Reichów był dniem śmierci ich dobroczyńcy. Do dzisiaj nie można ustalić, od czyjego pocisku zginął bohater, radzieckiego czy niemieckiego. Doktor został pochowany na starym cmentarzu w Dębicy. Na grobowcu umieszczono napis: ˝Żył i zginął, służąc bliźnim˝. Piękne epitafium zamieścił uratowany przez niego młody Żyd Efraim Reich na łamach ˝New York Post˝ w 1960 r.: ˝Każdego roku w dniu jego śmierci myślę o nim. Wierzę w życie pozagrobowe. Myślę, że jest tam jednym z wielkich. Świat musi w końcu stać się dobry, jeśli są na nim tacy ludzie jak on˝.
Wdowa po wojnie musiała sobie radzić sama, a życie nie szczędziło jej upokorzeń, nawet wtedy, kiedy pomimo zaproszenia wystosowanego przez nowojorskich Żydów odrzucony został jej wniosek wizowy. Kiedy w końcu wyjechała (Dzwonek) do Ameryki po licznych interwencjach, tam spotkała się z najwyższym hołdem, jaki można było złożyć tej wspaniałej kobiecie. Witający ją Żydzi wstrzymali ruch uliczny, wsadzili do kabrioletu i ręcznie, za pomocą pasów przeciągnęli wzdłuż głównej ulicy wśród wiwatujących ludzi. W Izraelu również nie zapomniano o bohaterstwie Mikołajkowów. Parlament tamtejszy uhonorował wdowę oraz pośmiertnie jej małżonka najwyższym odznaczeniem dla cudzoziemców Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Ich drzewka posadzono w parku przy Instytucie Yad Vashem.
Młody Efraim Reich podczas piekła okupacji przeszedł duchową metamorfozę. Z młodego niefrasobliwego chłopca stał się głęboko wierzącym człowiekiem. W Nowym Jorku został rabinem, ale później wyjechał do Izraela, gdzie mieszkał i nauczał.
Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Pamięć o takich ludziach, jak Aleksander i Leokadia Mikołajkowowie, powinna być zachowana na wieki. To dzięki takim ludziom jak oni możemy z godnością mówić kolejnym pokoleniom o dobroci i człowieczeństwie. I za to tej szlachetnej rodzinie jesteśmy wdzięczni. Dziękuję. (Oklaski)