Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

5 i 6 punkt porządku dziennego:



  5. Pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty i ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw (druk nr 27).
  6. Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz o zmianie niektórych innych ustaw (druki nr 167 i 167-A).


Poseł Sławomir Kłosowski:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie Ministrze! Chciałbym na początku wyjaśnić tę kwestię proceduralną. Otóż panie marszałku wiem, że reprezentantem Ministerstwa Edukacji na dzisiejszym posiedzeniu jest pan wiceminister Tadeusz Sławecki, ale źle się dzieje, proszę państwa, bardzo źle się dzieje, fatalnie się dzieje, że nie ma tutaj ministra konstytucyjnego. Nie wiem, czy brakuje odwagi, czy czasu? Nie wiem, czego brakuje, ale źle się stało.

    My jako opozycja, proszę państwa, przyzwyczailiśmy się do tego, że nas się lekceważy, że nas się obraża, że traktuje się nas per noga, że trzyma się nam w zamrażarkach sejmowych czy komisyjnych nasze projekty, ale 347 tys. osób w tym kraju wyrażających troskę o sześciolatki, o przyszłość tego kraju, nie zasługuje na to, żeby nie siedział tutaj w tej chwili minister konstytucyjny, tylko wysyłał w zastępstwie wiceministra, sekretarza czy podsekretarza stanu. (Oklaski) Nie wypada, proszę państwa. To jest przejaw tego, co złe. Demokracja w naszym kraju nie powinna tak wyglądać.

    Proszę państwa, siedząc w ławach sejmowych, obserwowałem w pewnym momencie reakcje po doskonałym, emocjonalnym, ale prawdziwym wystąpieniu pani wnioskodawczyni Elbanowskiej. Ze zdumieniem stwierdziłem, proszę państwa, że ta sala zaczyna wyglądać jak przed 1989 r. Jest ta część oficjalna, jest ta grupa, która wie, zgodnie z oficjalną propagandą, że Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej. Szkoły wyglądają super, wszystko jest rewelacyjne. Jest ta druga grupa, która gdzieś tam narzeka, że w Polsce jest gorzej, że w Polsce ludziom żyje się ciężko itd.

    Szanowni państwo, to jest niedobre, bo to pokazuje, że część z nas tutaj oderwała się od rzeczywistości. To pokazuje...

    (Poseł Domicela Kopaczewska: A pan najbardziej.)

    Pani poseł Kopaczewska, bardzo serdecznie proszę o zachowanie kultury, przynajmniej podstaw tej kultury. Dzisiaj mamy debatę obywatelską i poselską na temat edukacji, to również wymaga kultury osobistej. W związku z tym, proszę państwa, myślę, że dobrze by było, ażebyśmy wszyscy wiedzieli, w jakich warunkach edukuje się polska młodzież i polskie dzieci.

    Pani Elbanowska, proszę państwa, powiedziała li tylko prawdę. Nie rozumiem oburzenia z państwa strony, jakie wyrażaliście w pewnych momentach, że tak wygląda polska edukacja. Tak wygląda. Przykro mi, że tak wygląda.

    (Poseł Anna Paluch: Prawda w oczy kole.)

    Piąty rok rządzicie w tym kraju i tak to wygląda. Chciałbym, żeby to wyglądało inaczej. Okazuje się, że wszyscy wiemy, jak wygląda. I opozycja wie, jak wygląda, i 347 tys. ludzi, którzy zbierali podpisy pod obywatelskim projektem wie, jak wygląda. Nie wiecie tylko wy, pani minister Szumilas i przedstawiciele rządu. Gratuluję samopoczucia.

    Proszę państwa, to, o czym powiedziała pani wnioskodawczyni, jeżeli chodzi o kwestie zamykania szkół, też jest gorzką prawdą. Prawdą, którą wczoraj przegłosowaliście, że znowu jest dobrze, szkół się nie zamyka i wszystko gra. Wczoraj na komisji tak zagłosowaliście. Szkoły się likwiduje, a wy wiecie i przegłosujecie to, że szkół się nie likwiduje. Likwiduje się je na potęgę. W związku z tym pogarsza się warunki edukacyjne dzieciom i młodzieży.

    To, o czym mówiła dzisiaj pani Elbanowska, za 2 lata - a o 2 lata przesunęliście obowiązek szkolny - będzie wyglądało jeszcze gorzej, bo nie dacie złamanego grosza na to, ażeby przygotować szkoły, a doprowadzicie do tego, że przez likwidację i bierność przy likwidacjach jeszcze bardziej się one zagęszczą. Dzisiaj pani Elbanowska mówi o tym, że jest 35 dzieci w oddziale. W 2014 r. dojdziecie do 40. Będzie taniej, będzie oszczędniej. Czy z większą korzyścią dla dzieci?

    Nie mam, nikt rozsądny, logicznie myślący nie ma żadnej wątpliwości, że tak jest, że na gruncie szkół dochodzi do niezdrowej rywalizacji i konfliktowania samorządów i nauczycieli, o czym mówiła pani wnioskodawczyni. Przecież tak jest. To są przypadki, o których wiemy, proszę państwa, z korespondencji kierowanej do nas jako do posłów. To jest kuriozum. Posłuchajcie, do czego doprowadziliście. Panie ministrze, proszę przekazać to pani minister. Tam siedzi jeszcze pani minister Hall.

    (Głos z sali: Czy to jest dyskusja, czy wreszcie przedstawi pan swój projekt?)

    Otóż doprowadziliście do tego, że samorządy wywierają naciski na dyrektorów szkół, ażeby dyrektorzy szkół kaperowali dzieci z przedszkoli i zapisywali je do szkół, bo w ten sposób zyskujecie na subwencji, samorząd zyskuje na subwencji. Dochodzi do konfliktu, bardzo często konfliktu ukrywanego, między dyrektorami przedszkoli, którzy mają komfortowe, perfekcyjne i doskonałe (Oklaski) warunki dla tych dzieciaczków, ale władza każe, prawda, bo tam jest subwencja, tam jest pieniądz. W związku z tym trzeba pogorszyć warunki, zabrać dostęp do ciepłych posiłków. Tutaj jest gwarantowany tylko catering, ale liczy się kasa, tylko i wyłącznie kasa. Samorządy to robią. Trudno tu obwiniać o to samorządy, bo samorządy w tej chwili się zadłużają, sięgając po pieniądze unijne, ale nie można zrozumieć rządu, który to wszystko klepie albo udaje, że tego nie ma. Tak, proszę państwa, jest. Tak wygląda smutna rzeczywistość edukacyjna w naszym kraju po czterech latach rządzenia Platformy Obywatelskiej.

    Proszę państwa, pozwólcie państwo, że w imieniu Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość przedstawię w tej chwili zasadniczy nasz projekt, poselski projekt ustawy zmieniającej ustawę o zmianie ustawy o systemie oświaty wraz z autopoprawką, druki nr 167 i 167-A.

    Zanim przejdę do meritum projektu i autopoprawki, w kilku uwagach przedstawię długą historię, tak, proszę państwa, długą historię tego krótkiego, ale jakże ważnego projektu, która to historia sięga już dwóch kadencji sejmowych. Obrazuje ona bowiem jak na dłoni funkcjonowanie zamrażarek marszałkowskiej i komisyjnej oraz symbolicznie ilustruje, jak nie należy traktować ważnych projektów opozycyjnych, nawet tych niewygodnych politycznie, ale ważnych dla ludzi.

    Otóż nasz projekt ustawy wpłynął do laski marszałkowskiej, proszę państwa, 26 października 2010 r. I co z tak ważnym projektem, budzącym wówczas tak wiele emocji społecznych? Otóż od 26 października ubiegłej kadencji nic. Marszałek nie występuje do rządu o zaopiniowanie tego projektu. Dlaczego? Bo sprawa już wówczas staje się głośna w mediach. Burzą się rodzice, interesują się tym media. Kłopotów marszałka na długo nie rozwiązuje zamrażarka, która jest pod ostrzałem i opozycji, i mediów.

    Otóż 23 listopada 2010 r., po bezsensownej i niczym nieuzasadnionej stracie miesiąca, projekt trafia do Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Autorzy projektu, klub Prawo i Sprawiedliwość, nabierają w tym momencie złudnego przekonania, że może wreszcie coś drgnie, że zasada: odrzucić wszystko, co PiS-owskie, przestanie choć na chwilę obowiązywać i że projekt zostanie poddany procedowaniu. I co? I, proszę państwa, nic. Zamrażarka marszałkowska zostaje skutecznie zastąpiona czym? Zamrażarką komisyjną. Ta druga nie jest celem zainteresowania mediów, w związku z czym tam projekt opozycji może leżeć. Leży, mówiąc na marginesie, pół roku.

    Monity Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość w sprawie poddania projektu procedowaniu pozostają przez bez mała pół roku bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Wydaje się, że w przypadku tego projektu koalicja PO-PSL znalazła rozwiązanie, jak ważnego projektu opozycji nie poddawać procedowaniu.

    W końcu 31 marca 2011 r. nasz projekt zostaje litościwie skierowany do pierwszego czytania na posiedzeniach komisji. 3 lutego 2011 r. premier Tusk podpisuje do niego negatywną, a jakże, negatywną opinię rządu. W opinii uzasadnia, że projekt Klubu Parlamentarnego PiS dotyczący przesunięcia obowiązku szkolnego jest nieuzasadniony, a szkoły są do obniżenia wieku szkolnego z dniem 1 września 2012 r. doskonale przygotowane. Po tak jednoznacznej opinii premiera wniosek koalicyjnej większości PO-PSL na posiedzeniu połączonych komisji 31 marca może być tylko jeden. Polecenie premiera jest wyraźne - trzeba po prostu odsunąć zagrożenie tego projektu. I tak też się dzieje. Projekt zostaje odrzucony.

    I co dalej? Wydawałoby się, że po pierwszym czytaniu na posiedzeniach komisji projekt ten powinien trafić pod obrady Sejmu chociaż z punktu widzenia formalnego. Nie trafia. Dlaczego? Dlatego że znowu robi się głośna sytuacja w mediach. W związku z tym do końca kadencji projekt pozostaje w zapomnieniu. To jest też ewenement w pracy legislacyjnej naszego Sejmu, ale po prostu pozostaje w zapomnieniu.

    Tymczasem kuriozalnie przed kampanią wyborczą w październiku 2011 r. premier Tusk, który kilka miesięcy wcześniej podpisuje krytyczną, bardzo krytyczną opinię do naszego projektu, stwierdza, że obowiązek szkolny, proszę państwa, trzeba przesunąć. Tak, tak mówi premier Tusk po podpisaniu krytycznej opinii do naszego projektu dwa czy trzy miesiące wcześniej. Dlaczego? Premier Tusk uzasadnia to na konferencji prasowej. I tu, proszę państwa, jeszcze większe kuriozum. Premier stwierdza, że szkoły są nieprzygotowane i rząd zaraz po wyborach przygotuje projekt ustawy w tej sprawie. Trudno w tej sytuacji oprzeć się wrażeniu, że premier po kąśliwym podaniu pani minister Hall zakiwał się.

    Gdyby naszego projektu jeszcze w ubiegłej kadencji nie potraktowano złośliwe, tendencyjnie i politycznie bezmyślnie od samego początku po złożeniu, dziś zaoszczędzono by niepotrzebnych nerwów i niezdrowych emocji rodzicom, samym sześciolatkom, nauczycielom i samorządowcom. Wtedy już było bowiem jasne dla wszystkich, oczywiście oprócz pana premiera Tuska, że z fantazyjnych i oderwanych od rzeczywistości szkolnej zamiarów pani minister Hall nic nie wyjdzie.

    Wyrazem bezradności i braku przygotowania rządu był groteskowy poradnik wydany w MEN, a ośmieszony powszechnie w szkołach i w mediach, w którym zawierały się instrukcje, jak społecznie aktywizować rodziców, aby sami w czynie społecznym dostosowali szkoły do potrzeb sześciolatków. Tak wyglądała pomoc państwa na dostosowanie szkół do potrzeb sześciolatków. Mieli to zrobić społecznie rodzice, a pani minister Hall instruowała ich, jak to robić. Nawet po tej kompromitacji rząd dalej brnął w swoich planach i arogancko odrzucał krytykę opozycji i propozycje zmian ustawy o przesunięciu wieku szkolnego.

    Inną ważną sprawą dotyczącą naszego projektu, aczkolwiek w dalszym ciągu proceduralną, jest niezrozumiały i całkowicie nietrafiony proces doboru adresatów opiniowania projektu. To jest dopiero ciekawa, proszę państwa, sprawa. W poprzedniej kadencji nasz projekt ku naszemu zdumieniu trafił do zaopiniowania do wielce szacownej instytucji - Związku Województw Rzeczypospolitej Polskiej, który kompetencyjnie nie ma kompletnie nic wspólnego ze szkolnictwem na poziomie podstawowym.

    Co więcej, w poprzedniej kadencji podczas pierwszego czytania autorzy projektu, czyli Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość, zwracali uwagę i pani minister, i marszałkowi na to, że proces dobierania opiniodawcy jest nietrafiony. Zresztą, proszę państwa, sami opiniodawcy naszego projektu w liczbie - to nie jest pomyłka, co za chwilę przytoczę - 5 na 16 województw, czyli zainteresowanie tu stanowiło wielkie apogeum, zresztą nic dziwnego, bo to nie ta kompetencja, w swoich opiniach sugerowali marszałkowi, że nie są właściwymi adresatami rzeczonych opinii.

    Wobec powyższego, zwłaszcza w obliczu bieżących wydarzeń politycznych, braku właściwego opiniowania porozumienia ACTA, nasuwa się dziś pytanie: Czemu miało służyć tego typu nietrafione, sztuczne, pozoranckie opiniowanie jak w przypadku naszego projektu o obniżeniu wieku szkolnego? Dlaczego projektu nie skierowano zgodnie z kompetencją?

    Tak było z opiniowaniem naszego projektu rok temu. Wydawało się, że dziś po krytyce sposobu opiniowania, przygodach pana premiera Tuska z konsultacją ACTA i innych sytuacjach, jak choćby sytuacji związanej z ustawą o lekach refundowanych i konsultacją tejże ustawy, dojdzie do jakiejś zmiany, coś drgnie w tej sprawie. Co widzimy? Otóż nic. Zgadnijcie państwo, kto jest dalej wyznaczony i wskazywany do konsultacji tego projektu ustawy. Otóż Związek Województw Rzeczypospolitej Polskiej. Tym razem wpływa nie pięć opinii, jak rok temu, a wpływają cztery. Powinniśmy się cieszyć, że projekt nie trafił do zaopiniowania np. do stowarzyszenia miłośników kwiatów doniczkowych.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! W takiej sytuacji autorzy projektu, Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość, ale i opinia publiczna, media, z pewnością powinni postawić sobie fundamentalne pytanie, które dedykuję panu marszałkowi: Czy polska demokracja to atrapa? Czy proces konsultacji sejmowych projektów to fikcja i bezsensowny wymóg formalny, który można ominąć prymitywnym wybiegiem proceduralnym? Czy opinie w sprawach kardynalnych, dotyczących obniżenia wieku szkolnego, może wyrażać naprawdę każdy? Jak długo opinia publiczna naszego kraju będzie tolerować tego typu i tego pokroju konsultacje społeczne? Nie ma tu, proszę państwa, żadnego znaczenia, czy ten dzisiejszy projekt ustawy koalicja PO-PSL skazała na niepowodzenie, a proceduje nad nim tylko dlatego, że zrobiło się wokół niego za głośno i nie sposób już dłużej trzymać go w zamrażarce marszałkowskiej lub komisyjnej.

    Odpowiedzi na te pytania są kardynalne dla dalszej pracy Sejmu, dla poczucia, że obywatele mają na coś wpływ, że są ważni i potrzebni, że rząd i większość sejmowa doceniają ich nie tylko w kampanii wyborczej, lecz również w ważnych dla nich sprawach, tym razem przy obniżeniu wieku szkolnego, ale następnym - przy wielu innych projektach ustaw i umów handlowych. Takie procedowanie, a właściwie jego organizacja, nie może polegać na politycznej grze terminami pracy Sejmu nad projektami tej samej materii dla osiągnięcia celów politycznych lub zniechęcenia opozycji lekceważeniem jej pracy. Jak dowodzi właśnie ten projekt nowelizacji ustawy o przesunięciu wieku szkolnego, historia jego prac w tamtej i już w tej kadencji powinna stanowić przestrogę, że żonglerka projektami i unikanie ich z powodów bieżących wydarzeń politycznych i medialnych kończy się dla koalicji PO-PSL źle, totalnym chaosem, dezinformacją, dezorientacją i poczuciem lekceważenia obywateli.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Po naszym zmodyfikowanym projekcie poddanym dziś procedowaniu wierzę, że odsuniemy obowiązek szkolny symbolicznie do 2050 r., a faktycznie zupełnie. Nikt bowiem nie ma wątpliwości, że wskazanie w autopoprawce terminu przesunięcia obniżenia wieku szkolnego na wrzesień 2050 r. jest jedynie datą symboliczną, wynikającą z bezpieczeństwa legislacyjnego i uniknięcia zarzutu wykroczenia poza zakres procedowania. W bieżącej kadencji Sejmu w lasce marszałkowskiej znalazły się dwa projekty ustaw dotyczące obniżenia wieku szkolnego: obywatelski i opozycyjny. Oba projekty, ze względu na znaczenie społeczne problemu, jak i zapowiedzi Donalda Tuska z kampanii wyborczej o rewizji stanowiska rządu w tej sprawie, oczekiwały, mimo narastającej niepewności społecznej i zniecierpliwienia, na procedowanie. Rząd mimo oczekiwania społecznego opóźniał przyjęcie swojego projektu. Na Donalda Tuska czekali wszyscy: zdezorientowani rodzice, samorządowcy planujący budżety i dwa projekty sejmowe: obywatelski i opozycyjny. W końcu ukazał się 4 stycznia.

    Gdy wszyscy mieli nadzieję, że Sejm pochyli się nad tymi trzema projektami łącznie, aby stanowić najlepsze, kompletne, całościowe przepisy, okazało się, że znowu wygrała polityka. Projekt rządowy, mimo że trafił do Sejmu jako ostatni i mocno spóźniony, został poddany procedowaniu jako pierwszy. Wnioski mojego klubu parlamentarnego składane na posiedzeniu komisji, aby połączyć pracę nad projektami lub procedować je równolegle, jak to już wielokrotnie bywało, zostały odrzucone. W takiej sytuacji wnioskodawcom, ale myślę, że coraz częściej również opinii publicznej, trudno uniknąć wrażenia, że obywatele naszego kraju, nawet w najbardziej pilnych i oczekiwanych sprawach, skazani są na jałowe oczekiwanie na spóźnione projekty rządowe, byleby nie pracować nad dotyczącymi tych samych spraw projektami opozycji, a jeśli pochodzą z PiS, to już w ogóle tragedia. Jeśli to nie jest polityczne manipulowanie projektami ustaw, to co nim jest, proszę państwa? Jak bardziej można upokorzyć lub poniżyć autorów projektów sejmowych oczekujących na procedowanie? Gdzie są granice arogancji rządzącej większości?

    Rząd osiągnął swoje. To jego spóźniony projekt, procedowany odrębnie, przesunął obniżenie wieku szkolnego, którego żądało sondażowe 75% Polaków. Myślę, że tu właśnie o te sondażowe 75% Polaków chodziło panu premierowi, jak zwykle, mimo że jeszcze kilka miesięcy temu odrzucał argumenty projektu opozycyjnego. Śmieszne i absurdalne, ale prawdziwe. Umożliwił to marszałek Sejmu z Platformy Obywatelskiej poprzez taki, a nie inny kalendarz procedowania, dziś już to wiemy. Chciałbym, aby opinia publiczna to zapamiętała. Niestety, bardzo często bywa tak, że opinia publiczna ocenia sprawy po decyzjach i po całości. Myślę, że na to właśnie liczy pan premier przy procedowaniu nad tymi trzema bardzo ważnymi projektami.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Mój klub parlamentarny w pierwotnym brzmieniu nowelizacji proponował przesunięcie obowiązku szkolnego sześciolatków na wrzesień 2020 r. oraz odroczenie obowiązku przedszkolnego pięciolatków. We wspomnianym okresie zakładaliśmy pozostawienie rodzicom swobody wyboru ścieżki edukacyjnej ich 6-letnich dzieci, tak jak to było zapisane przed nowelizacją z 2009 r. Pozostawienie zapisów o odroczeniu obowiązku sześciolatków do 2020 r. uzależnialiśmy od poważnych nakładów rządu na dofinansowanie samorządów w dostosowaniu bazy szkolnej na potrzeby sześciolatków i wprowadzenia jednolitych standardów edukacyjnych.

    Dziś, po spóźnionej noweli rządowej, wiemy już, że rząd nie zamierza zrealizować ani jednego, ani drugiego naszego postulatu. Tradycyjnie i bez żenady wśród źródeł finansowania obniżenia wieku szkolnego rząd wymienia właściwie wszystkie źródła finansowania zawarte w budżecie, łącznie z rezerwą subwencji i ˝Wyprawką szkolną˝, tak jakby tych źródeł finansowania nie było bez obniżenia wieku szkolnego, a przecież wiadomo, że są, i to w wysokości porównywalnej z ubiegłymi latami. Żadną tajemnicą nie jest również to, że części tych środków, choćby na ˝Wyprawkę szkolną˝, zabrakło w tym roku. Żeby kupić dzieciom tę wyprawkę i podręczniki, rodzice musieli się zapożyczyć. ˝Radosna szkoła˝ to ogródki jordanowskie, o których mówiła pani wnioskodawczyni, i place zabaw. To bardziej upiększanie niż poprawa tragicznych warunków bytowych, bazowych, żywieniowych i sanitarnych w szkołach. Rezerwa subwencji, na którą powołuje się rząd, była, jest i będzie, bez względu na sześciolatki, a może być nawet niższa, bo od 0,6 do 0,25. Wiemy, że nawet tej niskiej rezerwy subwencji zabraknie, bo przecież ostatnio byliśmy świadkami walki o rezerwę subwencji oświatowej pomiędzy PSL a Platformą Obywatelską. W uzasadnieniu projektu PSL przywoływał, że w trakcie roku budżetowego ewidentnie zabraknie środków na prowadzenie zadań edukacyjnych, że subwencji nie starcza, dlatego potrzeba rezerwy subwencji. W związku z tym jak można podawać w uzasadnieniu, że rezerwa subwencji będzie wspierała obniżenie wieku szkolnego? Przecież to absurd.

    Proszę państwa, język tej argumentacji używanej przez rząd, przez koalicjantów, do złudzenia przypomina oficjalną propagandę pani minister Hall z lat 2009-2011, w myśl której samorządy i szkoły mają wystarczającą ilość środków na dostosowanie obiektów na potrzeby obniżenia wieku szkolnego, a broszurka MEN, pani minister Hall, o społecznych pracach rodziców jest nieudanym dowcipem pani minister. Przecież do końca z tej trybuny pani minister Hall nas o tym przekonywała, że wszystko jest w porządku, a opozycja - jak zwykle - nie ma racji i się myli oraz wyolbrzymia pewne kwestie.

    Proszę państwa, my dzisiaj wiemy, że wskazanie w propozycji rządowej, tego projektu rządowego przesunięcia obowiązku szkolnego na 2014 rok właściwie niczego nie zmieni, pogorszy wręcz, bo już po tym, jak rząd przewiduje wydatkowanie środków budżetowych na przygotowanie sześciolatków do obowiązku szkolnego, widać, że nie da ani grosza. A po drugie, wiadomo - sami przedstawiciele rządu o tym mówią - że do szkół podstawowych zacznie powoli wkraczać wyż. A więc od 2014 r. można spodziewać się zwyżki liczby dzieci. Biorąc pod uwagę to, że samorządy zamykają szkoły, nastąpi czy będzie następowało drastyczne zagęszczanie szkół i również zagęszczanie klas. Powszechnością stanie się dwuzmianowość i minimum 35-osobowa klasa - od 2014 r. złożona dodatkowo jeszcze z sześcio- i siedmiolatków. Wszyscy lub prawie wszyscy teoretycy, praktycy i rodzice wiedzą o tym, że takie warunki będą stanowić krzywdę nie do odrobienia, krzywdę wyrządzoną właśnie tym dzieciom, które staną się królikami doświadczalnymi tych nieudanych eksperymentów.

    Powszechną staje się opinia, że tak, proszę państwa, w szkołach uczyć się nie da. Wiedzą o tym wszyscy poza rządem. O standardach edukacyjnych w tak dramatycznej sytuacji nawet nie wspominam. I wiem, dlaczego rząd pana premiera Tuska unika jak ognia tego trudnego tematu, tematu prawdy, który jak gilotyna zakończyłby utopijne mrzonki rządu, których jedynym celem jest dostarczenie na rynek pracy młodszych o rok pracowników. Przy obecnej antyeduakcyjnej podstawie programowej celowo nie używam określenia wyedukowanie, lecz dostarczenie na rynek pracy - ale to zupełnie inny temat, na inną, myślę, ważną dyskusję. Reszta w podejściu rządu to nieistotny detal, a cel - jak widać z zachowania rządu - wydaje się uświęcać środki.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Nasza nowelizacja, łącznie z autopoprawką, utrzymuje jako korzystny zapis pozostawiający rodzicom dziecka 6-letniego decyzję o możliwości wyboru edukacji w przedszkolu lub w klasie pierwszej szkoły podstawowej do 2050 r.

    Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość od początku prac legislacyjnych dotyczących obniżenia wieku szkolnego jako jedyny zwracał uwagę rządowi, ministerstwu i większości parlamentarnej, że tak gruntowną zmianę systemową należy przeprowadzić w zgodzie ze środowiskiem rodziców i nauczycieli, a nie wbrew nim. Obecny stan przygotowania obiektów szkolnych bez określenia przez MEN krajowych standardów edukacyjnych, czyli organizacji pracy szkół, bazy obiektów szkolnych i ich wyposażenia, liczebności oddziałów klasowych, dostępności opieki psychologiczno-pedagogicznej i zakresu oferty edukacyjnej gwarantowanej ze środków publicznych, jest niemożliwy do stwierdzenia ze względu na brak danych. Taki stan rzeczy oczywiście jest wygodny dla rządu, gdyż pozwala skutecznie unikać rzetelnej oceny stanu obiektów oświatowych, czego dowodem była przeprowadzona 22 września 2010 r. w drugim czytaniu debata na temat informacji ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania o stanie przygotowań organów prowadzących do objęcia obowiązkiem szkolnym dzieci 6-letnich. Również ˝Informacja o wynikach kontroli. Wychowanie fizyczne i sport w szkołach publicznych˝, sporządzona przez NIK w lipcu 2010 r., mówiąca o złym stanie szkolnych obiektów sportowych i braku sal gimnastycznych lub hal sportowych w około 30% szkół publicznych dla dzieci i młodzieży, zobowiązywać powinna odpowiedzialny rząd do podjęcia pilnych działań określających standardy edukacyjne obiektów oświatowych, o czym wspominałem wcześniej. Bieżący stan niezbędnych nakładów na obiekty oświatowe celem ich przystosowania do potrzeb sześciolatków wymaga od rządu natychmiastowej decyzji o przeznaczeniu znacznych środków finansowych po to, aby dzieciom 6-letnim w szkołach z dniem 1 września 2014 r. nie pogarszać warunków bezpieczeństwa, higieny, żywienia, nauczania, wychowania i opieki w porównaniu z tymi, jakie oferują im przedszkola. Tymczasem w budżecie 2012 r. takich środków nie przewidziano, a przyjęta przez rząd strategia wmawiania samorządowcom i obywatelom, że te środki są w ˝Wyprawce szkolnej˝, rezerwie subwencji czy ˝Radosnej szkole˝ - o czym już wspominałem - spowodowała, że nawet ci, którzy ostrożnie krytykowali rządowe plany, wiedzą już, że w roku 2014 nic się nie zmieni, a szkoły po masowych likwidacjach będą jeszcze bardziej przepełnione. Dowodem braku zaufania rodziców do decyzji obniżenia wieku szkolnego, a tym samym braku akceptacji dla złego stanu obiektów oświatowych były dotychczasowe wskaźniki posyłania dzieci 6-letnich do pierwszej klasy szkoły podstawowej. W roku szkolnym 2009/2010 - 4,3%, mimo akcji zachęcania, posuniętej do maksimum; w roku 2010/2011 - 12%, a w roku 2011/2012 - 20%. I to pomimo niekorzystnych dla sześciolatków w przedszkolach zapisów podstawy programowej, które stanowiły nieformalny nacisk na rodziców do zapisywania dzieci do szkoły, a nie do przedszkola. Czy obietnice przyznania samorządom subwencji na sześciolatki w szkołach, przez co wydrenowane z pieniędzy samorządy, mimo faktycznego braku środków na dostosowanie szkół, prowadziły wśród dyrektorów nieformalną akcję przekonywania rodziców do zapisywania sześciolatków do szkół. Robiły to i niestety robią nie z powodu przekonania o słuszności tego rozwiązania i płynących z niego korzyści dla sześciolatka w szkole, tylko z powodów czysto finansowych, ażeby uzyskać subwencję oświatową na sześciolatka w szkole, bo finanse gminy są często w opłakanym stanie. Taka jest smutna prawda, proszę państwa, o rosnącym z roku na rok - czym chwali się rząd - kiepskim wskaźniku posyłania przez rodziców dzieci 6-letnich do pierwszych klas szkół. Oczywiście rozwiązaniem tego problemu byłoby objęcie całości wychowania przedszkolnego subwencją oświatową, za czym opowiada się Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość, ale to znowu czas na inną debatę.

    Wobec powyższego nasza zmodyfikowana autopoprawką propozycja odsunięcia obowiązku szkolnego do dnia 1 września 2050 r., a faktycznie ad acta, jest próbą ratowania autorytetu państwa i Sejmu przed kolejnymi nowelizacjami, które bez zaangażowania się finansowego rządu niechybnie nas czekają. Celem autopoprawki jest dostosowanie projektu do obecnego stanu prawnego, bowiem część przepisów intertemporalnych zawartych w ustawie oświatowej z 2009 r. już weszła w życie, również te z nich, które dotyczą obowiązku szkolnego dzieci 6-letnich. Między innymi 1 września 2011 r. obowiązkiem odbycia rocznego przygotowania przedszkolnego zostały objęte dzieci 5-letnie. Jednocześnie w zaistniałej sytuacji legislacyjnej, po przykrym doświadczeniu zlekceważenia naszego projektu, który od dwóch miesięcy oczekiwał na procedowanie, i przy braku deklaracji rządu o wsparciu finansowym samorządów w dostosowaniu obiektów szkolnych w budżecie 2012 r. i następnych, wobec braku jakichkolwiek deklaracji rządu i ministerstwa wprowadzenia standardów edukacyjnych, straciliśmy jakiekolwiek nadzieje na zmianę sytuacji szkół w przewidywalnej przyszłości roku 2014, 2020 czy następnych. Stąd nasza nowelizacja, w której możliwość podjęcia decyzji o posłaniu sześciolatka do szkoły pozostawiamy rodzicom symbolicznie do września 2050 r. Naszym zdaniem tak odległa symboliczna data nie naraża autorytetu państwa na kolejne zmiany, a co ważniejsze, przyczyni się do uspokojenia nastrojów rodziców oraz zmniejszenia poczucia tymczasowości i niepewności procedowanych przepisów. Alternatywa: dziecko 6-letnie w przedszkolu lub w szkole pozwoli rodzicom swobodnie dokonać wyboru i co istotne, nie spowoduje antyedukacyjnej i antypsychologicznej kumulacji dwóch roczników dzieci w jednej, przeładowanej, nieprzygotowanej na to organizacyjnie klasie w 2014 r. Proponowane przez nas przepisy uspokoją, naszym zdaniem, nerwową atmosferę niepewności, rodziców zdezorientowanych nowelizacją rządową oraz umożliwią przeprowadzenie szerokiej akcji rzetelnych i autentycznych konsultacji społecznych tak gruntownych zmian.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Szanowni Państwo! Wobec powyższego w imieniu Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość wnioskuję i proszę o poparcie i przyjęcie naszego projektu ustawy wraz z autopoprawką.

    Jednocześnie w imieniu Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość deklaruję, że w przypadku złośliwego odrzucenia naszego projektu, w co nie wierzę, mój klub parlamentarny będzie popierał projekt obywatelski we wszystkich jego aspektach. Nie można zmarnować podpisów 350 tys. ludzi. Nie można zmarnować tej społecznej inicjatywy, nawet jeżeli będzie to poddawane typowo partyjnym rozgrywkom, do których jesteśmy niestety przez Platformę i rząd przygotowani. Będziemy wspierać dobry projekt, bo szkoda dzieci. Dzieci nie mogą być królikami doświadczalnymi. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

    (Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka)



Poseł Sławomir Kłosowski - Wystąpienie z dnia 15 lutego 2012 roku.


58 wyświetleń

Zobacz także: