Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

10 punkt porządku dziennego:


Informacja Rady Ministrów w sprawie pogarszającej się sytuacji w polskim rolnictwie (druk nr 3196).


Poseł Krzysztof Popiołek:

    Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Panie Ministrze! Panie ministrze, będziemy dawać, stworzymy, zorganizujemy. Tak na obiecankach minęło panu prawie osiem lat. Jak to się dzieje, że z roku na rok rzekomo rośnie eksport polskiej żywności, ale środki nawet w części nie trafiają do producentów surowców rolniczych, a wręcz odwrotnie - ceny skupowe spadają?

    Obrazem stanu polskiego rolnictwa i jego dzisiejszych problemów są rozlane wzdłuż i wszerz Polski protesty, strajki i blokady. Co jest ich przyczyną? Cały system sprawowania rządów PO-PSL i premiera Donalda Tuska, a teraz jego następczyni Ewy Kopacz to taktyka na przeczekanie. Tej taktyki nie można sprowadzić do ich wrodzonego lenistwa. To była zaplanowana i w pełni świadomie podjęta decyzja.

    Warto odświeżyć sobie w pamięci taki wątek z pierwszego exposé, kiedy to premier mówił, że naród jest zmęczony reformami i powinniśmy dać narodowi trochę wytchnienia i odpoczynku. Tylko że z tym odpoczynkiem przeholował premier Tusk, a z nim minister rolnictwa Marek Sawicki. Obecna pani premier chciała zaklajstrować całą sytuację i przetrwać do wyborów, ale się nie udało. Rolnicy, widząc nadchodzące zagrożenie dla istnienia swoich warsztatów pracy, gospodarstw rolnych, a tym samym zagrożenie bytu swoich rodzin, wyszli na drogi, aby upomnieć się w imieniu całego narodu o strategiczną gałęź gospodarki, jaką jest rolnictwo.

    Zdaniem naszego klubu, Klubu Parlamentarnego Sprawiedliwa Polska, dzisiejsza bardzo trudna sytuacja w polskim rolnictwie jest pochodną ośmiu lat zaniedbań, lekceważącego stosunku do rolnika rządu koalicji PSL-PO. Wymieniam nazwę partii PSL jako pierwszą, gdyż ponosi ona bezpośrednią odpowiedzialność za całą sytuację w rolnictwie od początku tej kadencji. Do dnia dzisiejszego nie ma wypracowanej strategii, wypracowanego programu dla polskiego rolnictwa, jednego z fundamentów bezpieczeństwa naszego państwa. Taka strategia powinna być oparta na fundamentalnej zasadzie solidaryzmu społecznego.

    Zadaję pytanie, pewnie retoryczne: Czy gdybyśmy mieli taki narodowy program rolny, opracowany i uchwalony w wyniku konsensusu, poza interesami politycznymi, z szacunkiem dla strony społecznej, polskich rolników, to czy dzisiaj bylibyśmy świadkami tak ogromnych protestów? Nawet jeśli nie wszystko by się przewidziało w takim programie, to dzisiaj można byłoby dokonywać korekt i poprawek. Ale nie ma narodowego programu rolnego, bo osiem lat tzw. rządzenia to wypadkowość wielu pomysłów, a głównie załatwiania grubszych i pomniejszych interesów dla grup, grupek czy kolesi. Zamiast strategii mamy raz po raz wychodzące na światło dzienne nowe afery i dziką prywatyzację. Czy to przypadek, że państwowe zakłady doświadczalne nie otrzymają dopłat w nowej perspektywie finansowej Unii Europejskiej? Aby uchwalić strategię, trzeba być człowiekiem wolnym, a nie uwikłanym w różne interesy i interesiki. I to jest zasadniczy problem.

    Wystarczy posłuchać protestujących rolników, od razu wiadomo, gdzie dopuszczono się największych zaniedbań. Wśród postulatów zgłaszanych przez maszerujących przed Sejmem rolników był i jest brak ochrony przed wykupem polskiej ziemi rolnej po 1 maja 2016 r. Problem ten nieustannie, od lat zgłasza opozycja i nic. To jest dopiero gigantyczna afera. Zastanawia mnie pewnego rodzaju obojętność mieszkańców miast na tę sprawę, tak jakby to był problem tylko rolników. Co się stało z naszą narodową solidarnością?

    Czy jest szansa, aby na czas uchwalić tę arcyważną ustawę? Mamy marzec, wybory prezydenckie odbędą się w maju, zaraz potem wybory parlamentarne, a wcześniej będą wakacje. Po wyborach obowiązuje zasada dyskontynuacji. Jak długo będzie się konstytuował nowy rząd po wyborach? A 1 maja 2016 r. tuż, tuż. Komu zależy, aby ten problem odkładać w nieskończoność? Jakie pieniądze i interesy za tym stoją?

    Na jednym z niedawnych posiedzeń komisji rolnictwa były minister rolnictwa Stanisław Kalemba opowiadał, jak to chyba dużo za jego czasów zrobiono w kwestii ochrony polskiej ziemi. Po słynnych protestach szczecińskich wprowadzono zasadę, że nad przebiegiem przetargów na sprzedaż ziemi czuwają rolnicy. I to wszystko świetnie działa. To tak funkcjonuje państwo polskie w przypadku tak ważnego aspektu, jakim jest obrót państwową ziemią rolną? Wróciliśmy do inspekcji robotniczo-chłopskich, jak za czasów PRL? To nie porządek prawny i autorytet państwa, a nowa IRCHa reguluje tę kwestię? Przecież to prowizorka, a nie jasne i czytelne zasady ustalone w interesie państwa polskiego.

    Inny podnoszony postulat dotyczy szkód wyrządzanych przez dziką zwierzynę, szczególnie przez dziki. Pani premier mówi, że nie będzie rozmawiać z pistoletem strajkowym przystawionym do głowy. Minister też nie rozmawia z rolnikami. Nie tak dawno kazał czekać rolnikom kilka godzin na siebie w Sejmie, bo to nie problem państwa polskiego, jak mówi, a kół łowieckich. A kto, panie ministrze, uchwalił tę absurdalną ustawę, że szkody wyceniają ci, którzy później za nie płacą? Jeśli chodzi o tę kwestię, od zawsze wszyscy kpiliście sobie z chłopa - za zniszczony 1 ha upraw kilkaset złotych odszkodowania, i to wypłacanych po wielu perturbacjach. Panie ministrze, dalej pan uważa, że to nie problem rządu państwa polskiego?

    Z dzikami związany jest kolejny problem - choroba, jaką jest afrykański pomór świń, tzw. ASF. Teraz naprędce nowelizowana jest ustawa o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych, chociaż w Polsce przypadek został wykryty ponad rok temu. Podczas dyskusji nad ustawą w czasie prac komisyjnych mogliśmy usłyszeć wzajemnie wykluczające się, bez logiki wypowiedzi ze strony przedstawicieli rządu. Pan minister Sawicki zapowiadał publicznie, że doprowadzi do odstrzału dzików. Prawie nic się nie dzieje w tej sprawie. Tymczasem na kategoryczne żądanie przez hodowców trzody chlewnej podczas posiedzenia komisji zrealizowania tych zapowiedzi ministra główny weterynarz kraju odpowiada, że odstrzał nic nie da, bo dziki wędrują. I już za chwilę, gdy tłumaczone są wprowadzane ustawą zabezpieczenia przed przenoszeniem wirusa ASF na trzodę chlewną, mówi, że wirus może trafić do obory ze ściółką, której rolnik użyje ze stogu w stajni. Pytam więc: Skąd ten wirus weźmie się w tej ściółce, sam od siebie czy przyniesie go tam dzik? Czy zatem odstrzał dzików zmniejszy takie ryzyko, czy nie będzie miał na to wpływu? Oczywiście, że dziki wędrują, ale nie w takim tempie, jak próbujecie to państwo wmówić rolnikom. Tymczasem całkowity odstrzał dzików to narażenie się lokalnym tzw. elitom. To jest problem. Gdzie łowczy będą się relaksować, włącznie z głównym łowczym kraju, jeśli wystrzela im się dziki? Tymczasem odstrzał dzików dałby wytchnienie rolnikom na kilka lat i do tej ściółki, panie doktorze, ten wirus nie trafiłby.

    W tej chwili procedowany jest w Sejmie sztandarowy rządowy projekt ustawy o Funduszu Wzajemnej Pomocy w Stabilizacji Dochodów Rolniczych. Fundusz ma być według ministra rolnictwa remedium na brak stabilności polskiego rolnictwa, który jest głównym jego problemem, przynajmniej tak go przedstawiają rządzący. Fundusz ma zabezpieczyć polskie rolnictwo przed destabilizacją w sytuacjach spadku cen, chorób roślin czy zwierząt, gwałtownych zmian pogodowych na dużą skalę czy zaburzeń w handlu zagranicznym. Cóż to za fenomen w skali świata nam się urodził? 100 mln zł ma załatwić wiele wcześniej nierozwiązywalnych spraw. Już za chwilę pan minister informuje, że sprzedaż w Polsce produktów rolnych to obrót za 160 mld zł, a tu 100 mln zł, czyli 0,06%. 0,06% zabezpieczy polskich rolników od strat, powtórzę, spowodowanych spadkiem cen, chorobami roślin i zwierząt, szkodliwymi warunkami atmosferycznymi występującymi w skali kraju, typu susza, jest to sposobem na embarga międzynarodowe i inne niespotykane zarazy, przed którymi nie daje się ubezpieczyć w towarzystwach ubezpieczeniowych. Jest to fenomen i powinniście panowie opatentować to na cały świat. To jakiś kolejny przekręt. Znowu kilku gości skorzysta na kontrolowanej upadłości firmy skupowej czy przetwórczej. To jakieś swoiste kuriozum. Rolnicy wypowiadający się podczas prac podkomisji nie chcieli funduszu w tym kształcie. Nie chcą go poważne i uczciwe firmy przetwórcze i skupowe. A minister mówi: Nie macie racji, my was uczynimy szczęśliwymi i uchwalimy wbrew waszej roli ten fundusz. Dzisiaj ceny na niektóre produkty rolne są poniżej kosztów produkcji, weźmy chociażby trzodę chlewną, i od tej sprzedaży ze stratą chcecie zabrać wszystkim, aby dać nielicznym te jeszcze 0,2%. Podatek płaci się od zysku, a nie od strat. Podczas dyskusji w podkomisji obserwowałem rosnącą irytację pana ministra Plockego. Po każdej, ale to każdej negatywnej wypowiedzi zainteresowanych, poza dwoma podstawionymi osobami, w końcu poirytowany poinformował, że wcale nie chodzi o jakieś zabezpieczenie rolników, chodzi o wprowadzenie księgowości do gospodarstw rolnych. A potem już tylko jeden krok do podatku dochodowego w rolnictwie, który czeka przygotowany. To nie jest fundusz wzajemnej pomocy, a krok w kierunku wykończenia małych gospodarstw rolnych. Objęcie rolników ZUS-em będzie takim właśnie krokiem. To nie jest pomoc, to jest odwet na rolnikach i to chcecie zrobić, wykorzystując pieniądze rolników, ich rękami.

    Kolejna sprawa to kary za przekroczenie kwot mlecznych. Szykuje się katastrofa w produkcji mleka. Producentom mleka chce się wyciągnąć z kieszeni blisko 1 mld, a wy ich chcecie jeszcze raz obciążyć dodatkowymi wpłatami na fundusz wzajemnej pomocy. Jeśli będzie im potrzebny ten fundusz, to hodowcy krów mlecznych sami sobie potrafią go stworzyć. Czy tak ze spokojnym sumieniem może pan, panie ministrze, powiedzieć: zrobiłem wszystko, aby uchronić producentów mleka przed tymi karami? Nie widziałem stanowczości polskiego rolnictwa w obronie polskich producentów mleka. Jest kara i koniec. Nie przed takimi sprawami i nie przy takich pieniądzach cofała swoje stanowiska Komisja Europejska, tym bardziej że kończy się kwotowanie mleka. A gdzie jest sprzedaż bezpośrednia? Co to za siły, że nawet tak niewielki obrót gospodarczy, który mogłaby spowodować ustawa o sprzedaży bezpośredniej, został zablokowany? Był procedowany bardzo ułomny projekt senacki, który doczekał się aż dwóch czytań i nie trafił w końcu pod głosowanie. Wszędzie w Europie można to robić, tylko nie w Polsce. Markety, dyskonty wyniszczają małych producentów rolnych swoimi zaporowymi praktykami, naliczając dziesiątki opłat czy zmuszając do dostarczania towarów za bezcen na tzw. promocje. Panie ministrze, zaborcy, okupanci nie dali rady zniszczyć hodowli trzody chlewnej, a pan dał radę. Najpierw jednym posunięciem, wpuszczając do Polski mięso z dioksynami z Niemie, zmniejszył pan pogłowie z 20 mln sztuk do 10 mln sztuk, a teraz z braku ochrony polskiego rynku kończy pan dzieło. Brak drobnej produkcji trzody chlewnej to wyniszczenie małych przetwórni i wytwórni tradycyjnych polskich wędlin. Nie było pana, gdy tak niedawno wprowadzono ograniczenia unijne w kwestii wędzenia. Inne kraje zadbają o siebie, Polska nie. Jak więc zezwolicie na sprzedaż bezpośrednią domowej żywności?

    Dziwi mnie, że mieszkańcy miast nie stają ramię w ramię z protestującymi rolnikami. Czy ta epidemia chorób nowotworowych to nie następstwo jedzenia chemicznej żywności? Jak może się tak stać, jeśli szef doradców pani premier mówi publicznie, że miasto dopłaca do wsi. Mówi to osoba, która zniszczyła polski przemysł, a setki tysięcy pracowników wyrzuciła na bruk. Ja całe życie myślałem wręcz odwrotnie, że to właśnie wieś dopłaca do miasta.

    Nie do przyjęcia jest fakt, że za skutki prowadzonej polityki zagranicznej państwa płaci polski rolnik. Daleki jestem od krytyki polityki zagranicznej, ale jeśli już podjęliśmy się prowadzić taką a nie inną politykę zagraniczną jako państwo, która wyraża się rzekomo polską racją stanu, to powinniśmy mieć honor jako państwo pokryć straty z tego powodu naszym mieszkańcom. Jeśli mieszkańcy mają ponosić te koszty, to niech ponoszą je wszyscy. Niech dotyka to nas wszystkich, wszystkich Polaków, a nie tylko kilka grup społecznych, jakimi są rolnicy czy transportowcy.

    Nie ma szans na zmiany w polskim rolnictwie pod rządami tej koalicji. Drodzy państwo, nie jesteście w stanie wydostać się z matni wzajemnych powiązań, interesów i interesików. Nie jesteście w stanie nic sensownego wymyślić. Aby podejmować strategiczne decyzje, trzeba być człowiekiem wolnym, a wy tej wolności nie mieliście już na etapie przejmowania władzy.

    Klub Parlamentarny Sprawiedliwa Polska składa wniosek o odrzucenie informacji ministra rolnictwa w sprawie sytuacji w polskim rolnictwie. Dziękuję. (Oklaski)



Poseł Krzysztof Popiołek - Wystąpienie z dnia 04 marca 2015 roku.

Posiedzenie Sejmu RP nr 88 Informacja Rady Ministrów w sprawie pogarszającej się sytuacji w polskim rolnictwie


96 wyświetleń




Zobacz także:









Poseł Krzysztof Popiołek - Wystąpienie z dnia 18 lutego 2015 roku.
Posiedzenie Sejmu RP nr 87 Sprawozdanie Komisji o rządowym projekcie ustawy o wspieraniu rozwoju...

Opubilkował videosejm.pl
Brak komentarzy

Poseł Krzysztof Popiołek - Wystąpienie z dnia 18 lutego 2015 roku.
Posiedzenie Sejmu RP nr 87 Sprawozdanie Komisji o rządowym projekcie ustawy o wspieraniu rozwoju...

Opubilkował videosejm.pl
Brak komentarzy

Poseł Krzysztof Popiołek - Wystąpienie z dnia 04 marca 2015 roku.
Posiedzenie Sejmu RP nr 88 Informacja Rady Ministrów w sprawie pogarszającej się sytuacji w...

Opubilkował videosejm.pl
Brak komentarzy