Panie Marszałku! Wysoka Izbo! W ostatnich latach Polacy wielokrotnie składali hołd żołnierzom wyklętym - bohaterom nierównej powojennej walki polskich patriotów z sowietyzacją naszego kraju, z dominium sowieckim w Polsce. Sejm Rzeczypospolitej ustanowił przed trzema laty święto państwowe - Narodowy Dzień Pamięci ˝Żołnierzy Wyklętych˝. Z inicjatywą ustawodawczą wystąpił wówczas śp. prezydent Rzeczypospolitej Polskiej prof. Lech Kaczyński.
Ze wzruszeniem obserwujemy działania specjalnego zespołu pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, odnajdującego i z powodzeniem identyfikującego liczne szczątki śmiertelne bohaterów tej walki. Wśród nich są postaci dziś już legendarne, a przez lata odsądzane od czci przez prosowiecką propagandę, takie jak major Zygmunt Szendzielarz ˝Łupaszko˝, major Hieronim Dekutowski ˝Zapora˝ z Armii Krajowej czy porucznik Stanisław Kasznica ˝Maszkowski˝ z Narodowych Sił Zbrojnych.
Dokładnie dziś mija 68. rocznica śmierci skromnej sanitariuszki z 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, która została stracona w gdańskim więzieniu z wyroku wojskowego sądu rejonowego na sześć dni przed 18. urodzinami. Jej wina polegała na tym, że pozostała wierna przysiędze Armii Krajowej złożonej w 15. roku życia i służyła w 5. Wileńskiej Brygadzie Armii Krajowej już po tzw. wyzwoleniu Polski przez Armię Czerwoną. To było rankiem w środę 28 sierpnia 1946 r. Danuta Siedzikówna ˝Inka˝ umierała w specjalnym pawilonie przeznaczonym do uśmiercania więźniów. Umierała z ręki funkcjonariusza UB, gdyż nawet stanowiący pluton egzekucyjny żołnierze KBW, formacji poddawanej wtedy intensywnej indoktrynacji prosowieckiej, nie uwierzyli, że jest ona zdrajczynią narodu polskiego, jak jej to wykrzyczano przed egzekucją. Oddano strzały w bok. Szczęśliwie dożyli naszych czasów świadkowie tej strasznej egzekucji, spowiednik więźniów i zastępca dyrektora więzienia. Po 55 latach - nie mieli ze sobą żadnego kontaktu w tym czasie - zgodnie potwierdzili przed pracownikami IPN heroiczną postawę ˝Inki˝ w godzinie śmierci. Przed strzałami plutonu egzekucyjnego krzyczała głośno: Niech żyje Polska! Po nieudanej salwie krzyknęła raz jeszcze: Niech żyje major Łupaszko!
Z akt sprawy wiadomo, że ˝Inka˝ odmówiła podpisania prośby o łaskę do tzw. prezydenta KRN Bolesława Bieruta. Na dokumencie pisanym w pierwszej osobie jest tylko podpis obrońcy z urzędu. To dlatego w pożegnalnym grypsie ta dzielna młoda Polka napisała: Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba. Szczęśliwie także odbiorczynie tego grypsu dożyły naszych czasów i świadczą o ˝Ince˝. Danuta Siedzikówna ˝Inka˝ stała się symbolem nieugiętej postawy i wierności świętej sprawie, jak mówiono w tamtych czasach, sprawie niepodległego bytu państwa polskiego.
Matka ˝Inki˝ Eugenia z Tymińskich Siedzikowa należała do podlaskiej siatki terenowej AK. W roku 1943 została zamordowana przez gestapo i pogrzebana w nieznanym miejscu pod Białymstokiem. Ojciec Wacław Siedzik już jako dziewiętnastolatek zesłany został przez carską Ochranę na Sybir za działalność niepodległościową. Po raz drugi deportowało go NKWD w pamiętną dla Kresowiaków niedzielę 10 lutego 1940 r. Umierał na tułaczym szlaku wojska generała Władysława Andersa. Historia tej rodziny ma więc wymiar symboliczny dla polskiej traumy II wojny światowej, której 75. rocznica wybuchu przypada za cztery dni. Ojciec umierał za sprawą NKWD, matka z rąk gestapo, córka z ręki funkcjonariusza UB.
Niech pamięć o Danucie Siedzikównie i zamordowanym wraz z nią podporuczniku Feliksie Selmanowiczu ˝Zagończyku˝ trwa w polskich sercach, niech ożywia ducha patriotycznego polskiej młodzieży, niech nas uczy zachowywać się, jak trzeba, w każdej sytuacji. Gloria victis - chwała zwyciężonym. (Oklaski)