Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Przed tygodniem, 1 marca, w całym kraju obchodziliśmy po raz trzeci Narodowy Dzień Pamięci ˝Żołnierzy Wyklętych˝. W tym czasie dużo mówiło się zarówno w Sejmie, w mediach, jak i podczas okolicznościowych uroczystości na temat bohaterów podziemia antykomunistycznego, wyklętych w krąg zapomnienia przez komunistyczną propagandę.
Ludzie pokolenia konspiracji niepodległościowej lat 40. XX w. niestrudzenie walczyli o wolną ojczyznę, jej pomyślny rozwój oraz ducha narodu i ludzką godność opartą na zasadach chrześcijańskich. Nasza pamięć jest zatem szczególnie ważna, a wszelkie inicjatywy upamiętniające tę wielką ofiarę Polaków zasługują na najwyższe uznanie.
W dzisiejszym oświadczeniu pragnę jednak skoncentrować się na ich katach, tj. funkcjonariuszach Urzędu Bezpieczeństwa, sędziach i prokuratorach, których praca była dla tysięcy polskich patriotów trudną do opisania gehenną.
Cyprian Kamil Norwid pisał: ˝Ojczyzna - to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć - tracą życie˝. Mówiąc dzisiaj o funkcjonowaniu aparatu ucisku Polski Ludowej, nie chodzi mi o zemstę czy eskalację nienawiści, lecz o dziejową sprawiedliwość, o pociągnięcie do odpowiedzialności winnych tych haniebnych śledztw, procesów, wyroków i sądowych mordów. Chodzi o to, by winni zostali ukarani, a pohańbiona ludzka godność została przywrócona. Rzecz bowiem polega na tym, by katów nazwać mordercami, a rodzinom ofiar i żyjącym więźniom okresu stalinowskiego zadośćuczynić.
Trudno dzisiaj opisać stosowane przez bezpiekę metody. Ofiary bardzo często były aresztowane bez konkretnych zarzutów w myśl zasady: człowiek jest, paragraf się znajdzie. Pierwsza faza śledztwa trwała co najmniej kilka dni, zazwyczaj jednak kilka miesięcy lub dłużej. Pierwsze przesłuchania odbywały się z reguły w lokalu powiatowego, miejskiego lub wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa. Dopiero później przenoszono ofiarę na oddział śledczy lokalnego więzienia.
Bezpośrednio po aresztowaniu, pod wpływem pierwszego oszołomienia, próbowano wydusić z ofiar przyznanie się do jakiejkolwiek sugerowanej winy. A winą był najczęściej udział w organizacji konspiracyjnej, kontakt z organizacją konspiracyjną, szpiegostwo lub przynajmniej ˝szeptanka˝, polegająca na wypowiadaniu jakichkolwiek krytycznych opinii na temat ustroju państwa, Związku Radzieckiego lub działaczy partyjnych.
Pierwsze śledztwo trwało niejednokrotnie kilkadziesiąt godzin, a nawet kilka dni bez przerwy. W jego czasie zmieniali się tylko przesłuchujący, natomiast ofiara przez cały czas musiała być w dyspozycji. Terror fizyczny i psychiczny stosowany wobec aresztowanych był podstawowym narzędziem pozyskiwania informacji o działalności niepodległościowych organizacji oraz jej członkach. Po przesłuchaniach trwających nieraz kilkanaście godzin pobity więzień zazwyczaj nie wracał do celi o własnych siłach. Skatowanego do nieprzytomności najczęściej wrzucano do celi, całego zbroczonego krwią.
Śledztwo w sprawie rzeszowsko-dębickiego IV Zarządu Głównego Zrzeszenia ˝Wolność i Niezawisłość˝ trwało prawie trzy lata, tj. od listopada 1947 r. do października 1950 r. Podczas rozprawy podpułkownik Łukasz Ciepliński, prezes IV Zarządu Głównego Zrzeszenia WiN, relacjonował: W czasie śledztwa leżałem skatowany w kałuży własnej krwi. Mój stan psychiczny był w tych warunkach taki, że nie mogłem sobie zdawać sprawy z tego, co pisał oficer śledczy. Zeznania te nie są moje.
Dzisiaj mordercy z bezpieki pogardliwie śmieją się z polskiego wymiaru sprawiedliwości, a polskie sądownictwo nie może wydać wyroku skazującego morderców na jakąkolwiek karę. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa i SB otrzymują nieporównywalnie wyższe emerytury aniżeli ich ofiary walczące o wolną ojczyznę.
Jeśli winni nie zostaną ukarani, a o ˝żołnierzach wyklętych˝ będziemy mówić jak o chłopcach pragnących doprowadzić do wybuchu wewnętrznej wojny, to nieświadomi młodzi ludzie nadal będą niszczyć pomniki oraz mogiły ofiar, jak to miało miejsce w Krakowie 16 lutego br., kiedy nieznani sprawcy zbezcześcili popiersie legendarnej ˝Inki˝ - Danuty Siedzik, która jako niespełna 18-letnia dziewczyna została skazana przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku na karę śmierci. W swoich ostatnich słowach wyrażonych w więziennym grypsie napisała: Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Ofiary zobowiązują nas, potomnych, dlatego niech będzie mi dziś wolno zaapelować: Obudź się, Polsko, i zachowaj się jak trzeba. Pamiętaj o ofiarach, a wobec winnych wyciągnij stosowne konsekwencje. (Dzwonek)
Niniejsze oświadczenie zostało przygotowane przez pana Macieja Małozięcia, historyka i sekretarza Światowego Związku Żołnierzy AK Środowiska 5. Pułku Strzelców Konnych w Dębicy. Dziękuję. (Oklaski)