Na południu Warszawy brakuje szpitala miejskiego, posiadającego wszystkie najbardziej potrzebne oddziały, szeroko dostępnego dla mieszkańców. Od lat Prawo i Sprawiedliwość domaga się od władz m.st. Warszawy budowy Szpitala Południowego, który zaspokoi potrzeby ochrony zdrowia mieszkańców Ursynowa i Wilanowa. Obecnie pacjenci są wożeni do przeładowanego szpitala na Mokotowie, przy ul. Madalińskiego, gdzie często wiele godzin trzeba czekać na przyjęcie. Czy Ursynów wreszcie doczeka się Szpitala Południowego, czy znów zakończy się tylko na obietnicach Platformy Obywatelskiej i słowach Prezydent Warszawy?
Znana jest niechęć PO do budowy szpitali publicznych. Istniejące szpitale publiczne są często przekształcane w spółki, a ludzie chorzy wysyłani przez polityków tej partii do szpitali niepublicznych.
Powstanie szpitala planował jeszcze Kazimierz Marcinkiewicz, gdy rządził Warszawą jako tymczasowy komisarz w 2006 r. Szukał na Ursynowie właściwego miejsca pod jego lokalizację. Rządził za krótko, by projekt zrealizować. Od projektu nie zdystansowała się Hanna Gronkiewicz-Waltz. Po raz pierwszy zapowiedziała budowę Szpitala Południowego podczas kampanii w 2006 r. Miał zostać oddany do użytku pacjentów w 2011 r., ale skończyło się na słowach. Po raz drugi szpital pojawił się w kolejnej kampanii wyborczej Gronkiewicz-Waltz w 2010 r. Miał zostać wybudowany do 2015 r. Mamy zapowiedziany wówczas termin realizacji inwestycji, a szpitala nie ma. Ale szpital wciąż funkcjonuje w ustach Pani Prezydent. Po raz trzeci Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała jego budowę podczas konwencji wyborczej PO w 2014 r. Tym razem Szpital Południowy ma zostać wybudowany do 2018 r. Czyli planowane jest jego oddanie przed kolejnymi wyborami samorządowymi, co mają docenić wyborcy Ursynowa i Wilanowa wrzucając za cztery lata głosy do urn wyborczych. Hanna Gronkiewicz-Waltz kolejny raz mami szpitalem wyborców, ale się nie spieszy z realizacją idei, gdyż wie, że po wybudowaniu Szpitala Południowego będzie musiała co roku zagwarantować środki na jego utrzymanie, co nie będzie „groszowym” wydatkiem dla miasta.
Szpital Południowy ma posiadać 288 łóżek. Będzie się składał z trzech budynków.
W budynku A znajdą się: izba przyjęć, przychodnia przyszpitalna, laboratoria, oddziały położniczy i chirurgii ogólnej oraz lądowisko dla helikopterów. W budynku B pacjenci będą mogli korzystać z pomocy m.in. na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym czy na oddziałach ginekologii, intensywnej terapii i chorób wewnętrznych. Na jednym z pięter będzie również blok operacyjny. W ostatnim budynku C zaplanowano pomieszczenia dla pracowników, bank krwi, pracownię endoskopową, aptekę, a także oddziały dziecięcy i psychiatrii. Na budowę szpitala przy Gandhi/Pileckiego miasto zaplanowało aż 422 mln złotych. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę koszty budowy podobnych szpitali – prywatnych i publicznych (przyjmuje się wskaźnik 1 mln złotych na jedno łóżko).
Szpital Południowy ma być zlokalizowany u zbiegu ulic: rtm. Witolda Pileckiego i Indiry Gandhi (w sąsiedztwie dwóch obiektów służby zdrowia: Centrum Onkologii – Instytut im. Marii Skłodowskiej Curie oraz Instytutu Hematologii i Transfuzjologii). I właśnie ta lokalizacja okazała się kontrowersyjna.
Dyrekcja Centrum Onkologii wystosowała list otwarty do premier Ewy Kopacz, w którym sprzeciwia się planowanej lokalizacji trzeciego szpitala. Według onkologów nie powinna mieć miejsca lokalizacja kolejnej placówki medycznej u zbiegu ulic Pileckiego i Indiry Gandhi, „ze względów organizacyjnych i społecznych”. Taka lokalizacja niewątpliwie „wprowadzi organizacyjny chaos i dezinformację wśród pacjentów”.
Ponadto inwestycja ta uniemożliwi konieczną rozbudowę istniejącego Centrum Onkologii i obiektów mu podległych. „Przygotowaliśmy plany rozbudowy przychodni specjalistycznych i chemioterapii jednodniowej, bo w tym obszarze notujemy największe potrzeby w zakresie onkologicznych świadczeń zdrowotnych” – uzasadnia Dyrekcja Centrum Onkologii. I dodaje, że na terenie planowanej budowy Szpitala Południowego znajdują się parkingi, dojazdy, drogi ewakuacyjne, tereny zielone dla pacjentów, a także ujęcia głębinowe wody. Ponadto – zdaniem onkologów – problemem są także niedostateczna baza parkingowa i niedostosowanie natężenia ruchu w okolicy do potrzeb nowego szpitala. „Prosimy o ponowną analizę koncepcji i rozważenie zmiany dotychczasowej lokalizacji na bardziej przyjazną wszystkim użytkownikom” – kończą swój list onkolodzy do premier Kopacz.
Jest tylko jeden problem. Nie ma innych terenów komunalnych na Ursynowie, które nadawałyby się na taką inwestycję. Rabunkowa gospodarka gruntami w latach 1994-2002, prowadzona przez ówczesną samodzielną gminę Ursynów, pozbawiła dzielnicę wielu nieruchomości, na których można by ulokować duży obiekt użyteczności publicznej (podobny problem pojawił się przy szukaniu lokalizacji pod budowę domu komunalnego z mieszkaniami socjalnymi, których brakuje na Ursynowie). Masowo wyprzedawano komunalne grunty i przekazywano je, często w trybie bezprzetargowym, w użytkowanie wieczyste. Zatem jeśli Szpital Południowy nie powstanie na działkach w rejonie Centrum Onkologii i Instytutu Hematologii, to może w ogóle nie zostać wybudowany na Ursynowie.
Nie jest ważne, kto ten szpital wybuduje, czy Platforma Obywatelska czy Prawo i Sprawiedliwość. Ważne, aby wreszcie zaczął służyć mieszkańcom Ursynowa i Wilanowa dla ich dobra i zdrowia. W tej sprawie nie powinno być podziałów politycznych, skoro ponoć wszystkim leży na sercu dobro wspólne mieszkańców.