Wpis z dnia 3 grudnia 2012 r. pt. "Co uważam o Uważam Rze". Tekst można skomentować na blogu posła Jacka Żalka prowadzonym na portalach Salon24 i Onet.

Zwolnienie red. Pawła Lisickiego i odejście wraz z nim praktycznie całego zespołu tygodnika „Uważam Rze” nie jest zwykłym wydarzeniem, jeśli chodzi o polskie życie medialne. Naturalnie wydawca ma prawo zatrudniać i zwalniać takich dziennikarzy, jakich chce. Ten przywilej wynika wprost z prawa własności, które nabył. Jednak z prawa własności do mediów płynie też nie lada obowiązek. Można powiedzieć, że misja. Polega ona na odpowiedzialności za pluralizm w debacie publicznej, w dalszej części za jakość tej debaty etc.

„Uważam Rze” nie ukrywało tego, że jest pismem wyrazistym i zaangażowanym. Skupiło zresztą takie właśnie pióra. Za nimi regularnie miesiąc w miesiąc szła żelazna grupa czytelników, która kupowała ok. 130 tys. egzemplarzy. Z biznesowego punktu widzenia tygodnik odniósł sukces na bardzo trudnym i coraz bardziej kurczącym się rynku mediów w Polsce. Był krytyczny w stosunku do polityki uprawianej przez władze w Polsce. Opisywał rzeczywistość z właściwej sobie perspektywy, nie stroniąc przy tym od solidnej porcji interpretacji.

Nie sposób przeoczyć, że zaangażowanie światopoglądowe nie zawsze było wolne od politycznego. Nie da się jednak odmówić tygodnikowi, że był mocnym punktem, który na medialnej mapie powodował pluralizację poglądów. Dawał też dużej części ludzi przekonanie, że nawet jeśli nie rządzi „ich opcja polityczna”, to mają swój sprawdzony środek wyrazu i ktoś w przestrzeni ogólnopolskiej niejako mówi w ich imieniu.

Decyzje biznesmena Grzegorza Hajdarowicza, właściciela „Uważam Rze”, które pewnie spowodują upadek tego tytułu w takim kształcie, w jakim on jest znany, to istotne naruszenie ładu medialnego w Polsce. Ten przekaz wzmacnia właśnie fakt, że razem z naczelnym odeszły praktycznie wszystkie rozpoznawalne pióra. Znani publicyści odchodząc głośno mówią, że wybierają niezależność. Musi zastanawiać, gdy spora grupa ludzi w trudnych czasach kryzysu w takiej branży jak dziennikarstwo porzuca pracę. Warto dostrzec też, że Paweł Lisicki decydując się na mówienie w mediach o sprawach trudnych pokazał, że jest raczej liderem redakcji, a nie człowiekiem wydawnictwa. Sposób postępowania właściciela, jego zbytnią ingerencję skrytykowała ostatnio Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

W oczywisty sposób sympatia czytelników jest po stronie dziennikarzy. Wydawcy można wiele, może dowolnie wybierać redaktorów naczelnych. Ale nie może lekceważyć czytelników. A ci po odejściu tych najlepszych i najbardziej znanych czują się zlekceważeni. Widać to np. po tym jak systematycznie spada grupa fanów tygodnika na Facebooku czy Twitterze. W mediach społecznościowych pojawiły się apele, aby bojkotować tytuł. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich domaga się natomiast od ministra Skarbu Państwa upublicznienia wszystkich szczegółów transakcji sprzedaży Grzegorzowi Hajdarowiczowi udziałów w spółce wydającej „Uważam Rze” i „Rzeczpospolitą”.

Biznesmen miał dobry, bardzo dojrzały jeśli chodzi o pojmowanie demokracji plan. Mówił zresztą o nim głośno w wywiadach. Chciał stworzyć silny koncern medialny z wiodącym dziennikiem, pismem sprofilowanym ekonomicznie, gospodarczo oraz dwoma tygodnikami, jednym po lewej stroni, a drugim po prawej. Prawdziwy amerykański pluralistyczny model. Gdy tytuł po prawej stronie rozwiał się jak należy (najlepiej wśród całego koncernu), decyzją władz rozpoczął się proces jego likwidacji. Z punktu widzenia biznesowego trudno jest to tłumaczyć. Straty nie są liczone tylko w złotówkach czy euro. Są nieprzeliczalne, bo dotyczą dialogu społecznego, pluralizmu i ładu medialnego. Te wartości w komunikacji społecznej są bezcenne.