Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Ustawa o OZE jest chyba jedną z najbardziej oczekiwanych w ostatnich latach ustaw. Były z nią wiązane ogromne nadzieje, ja sam interpelowałem do pana ministra Pawlaka, ówczesnego ministra gospodarki. I cóż się okazuje? Po wielu latach góra urodziła mysz. To, czego oczekiwaliśmy i co gotowi bylibyśmy poprzeć - chodzi również o pewne koszty, pod warunkiem że będą one służyły rozwojowi gospodarki i rozwojowi społecznemu, będą wspierały ekonomię społeczną, będą sprawiały, że system elektroenergetyczny będzie bezpieczniejszy i koszty przesyłu będą niższe - czyli wszystko to, co jest w sposób naturalny związane z rozproszonymi źródłami energii i uzasadnia ponoszenie pewnych dodatkowych kosztów, w tej ustawie praktycznie nie zostało zrealizowane.
Oczywiście podstawą miksu energetycznego w Polsce musi być węgiel, to jest poza dyskusją. Nie będę tego wątku szerzej rozwijał, każdy, kto ma oczy i rozum, jest w stanie to dostrzec i zrozumieć. Natomiast energia odnawialna miała być szczególną szansą dla obszarów wiejskich - o tym również była tu mowa - ponieważ to właśnie nienadające się do uprawy nieużytki, powierzchnie dachów, biomasa rolnicza, geotermia, cieki wodne itd. miały być tym źródłem energii rozproszonej, dostarczać miejsc pracy, dochodów, wiązać się z aktywnością społeczną i odpowiedzialnością za los państwa. Nic z tego nie zostało zrealizowane. Ta wersja ustawy, która jest w tej chwili procedowana, absolutnie nie zasługuje na poparcie. Jeżeli zostaną uwzględnione poprawki, które rzeczywiście zmierzałyby w kierunku energetyki prosumenckiej, wtedy warto byłoby się nad tym zastanowić. (Oklaski)