Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

6 punkt porządku dziennego:


Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o paszach (druk nr 457).


Poseł Jan Krzysztof Ardanowski:

    Panie Marszałku! Panie Ministrze! Wysoka Izbo! Chciałbym przedstawić opinię Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość dotyczącą ustawy o zmianie ustawy o paszach. Przypomnę, że kiedy w 2006 r. parlament decydował się na wprowadzenie zakazu wytwarzania i importu pasz zawierających GMO, kierując się i zasadą przezorności, i opinią społeczną, dał odpowiedni czas, by przygotować polski rynek pasz do zmian. W 2008 r. parlament podjął decyzję o wydłużeniu okresu niestosowania zakazu o następne 4 lata, oczekując, że rząd Rzeczypospolitej przygotuje odpowiednie rozwiązania organizacyjne, prawne, ekonomiczne, które sprawią, że nie będzie potrzeby importu soi modyfikowanej w takich ilościach.

    Chciałbym dzisiaj mniej mówić o aspekcie zdrowotnym związanym z GMO, bo zdanie Prawa i Sprawiedliwości jest w tej materii i jasne, i oczywiste. Dane naukowe, opinia społeczna, zasada przezorności, która powinna wszystkich nas obowiązywać, każą jednoznacznie być przeciwko uprawom GMO, a także zalewaniu polskiego rynku produktami zawierającymi GMO. Chciałbym skoncentrować na aspektach strategicznych związanych z bezpieczeństwem żywnościowym i suwerennością żywnościową oraz aspektach ekonomicznych dla polskiego rolnictwa, bo do takiej dyskusji również zachęcał przedstawiciel wnioskodawców.

    Chciałbym wyraźnie powiedzieć, że państwo polskie winno dbać o zapewnienie odpowiedniej podaży żywności o wysokiej jakości, w tym również mięsa i jaj. Z uzasadnienia i wypowiedzi wnioskodawców wynika, że stan zaopatrzenia w mięso w Polsce zależy od importu ok. 2 mln t soi modyfikowanej. A co by się stało, jeżeli z różnych powodów, zarówno związanych z klęskami żywiołowymi, jak i świadomą decyzją kilku firm, które są monopolistami w zakresie obrotu soją na świecie, tej soi by zabrakło? Czy wtedy dopuścilibyśmy do tego, by po prostu tej żywności w Polsce nie było? Jestem przekonany, że zgoda na import w takiej skali z zewnętrznych, leżących poza Polską źródeł zaopatrzenia komponentów paszowych, w szczególności białkowych, musi budzić niepokój. Import zagraża polskiej suwerenności żywnościowej.

    Zdaniem wnioskodawców jesteśmy w sytuacji bez alternatywy, a alternatywy są. Alternatywą jest produkcja roślin motylkowatych zarówno grubo-, jak i drobnonasiennych. Ogromną nadzieję budzi uprawa soi w Polsce, w szczególności ukraińskiej odmiany Anuszka, która jest w tej chwili uprawiana na 1,5 tys. ha. Plonuje ona zdecydowanie lepiej niż soja w Ameryce czy w Ameryce Południowej i może być uprawiana na terenie całej Polski. Jest to soja niemodyfikowana genetycznie. Alternatywą jest też szersze wykorzystanie śrut poekstrakcyjnych i makuchów roślin oleistych, przywrócenie skarmiania krzyżowego trzody chlewnej i drobiu paszami z mączkami mięsno-kostnymi oraz import soi niemodyfikowanej z wielu kierunków, m.in. z Rosji przez port przeładunkowy w Primorsku czy z Ukrainy z regionów południowych. Dzisiaj pół godziny temu rozmawiałem z gubernatorem Ługańska. Ten obwód ukraiński jest w stanie wyprodukować dużą ilość soi, którą również moglibyśmy importować, oczywiście soi niemodyfikowanej.

    Zwolennicy uzależnienia od soi GMO dopuszczają się szantażu wobec społeczeństwa, mówiąc o drastycznej podwyżce cen żywności, ale nie przedstawiają żadnych wiarygodnych wyliczeń w tym zakresie. Zresztą chociaż obecnie soja GMO jest do Polski wprowadzana nie tylko wąską strugą, ale ogromną rzeką, mamy wzrost cen jaj i mięsa, a ceny śruty sojowej wzrosły w Polsce rok do roku o 100%, mimo że nie ma żadnych ograniczeń w imporcie. Import soi kosztuje polskich konsumentów od 3 do 4 mld zł rocznie. Czy tych pieniędzy nie powinni zarobić polscy rolnicy? Co jest ważniejsze: czy interes Polski i polskich rolników, czy interes firm zajmujących się handlem soją? (Dzwonek)

    Ci, którzy godzą się na uzależnienie polskiej produkcji mięsa i jaj od importu soi GMO, działają przeciwko polskim rolnikom, przeciwko polskim konsumentom i przeciwko interesowi Polski. Oczekiwaliśmy zajęcia się problemem rynku pasz przez rząd Platformy Obywatelskiej i PSL, bo to rząd dysponuje narzędziami do rozwiązania problemu, dysponuje narzędziami prawnymi, ekonomicznymi, ba, dysponował również pieniędzmi unijnymi, które mogły być przeznaczone również na wsparcie produkcji choćby roślin motylkowatych w Polsce.

    A czego się doczekaliśmy? Doczekaliśmy się projektu grupy posłów, którzy poza przedłużeniem terminu wprowadzenia zakazu wytwarzania i importu nie proponują żadnych działań, które mogłyby odbudować suwerenność żywnościową Polski i pomóc polskiemu rolnictwu.

    Mogę podpowiedzieć ministrowi rolnictwa choćby dwie możliwości. Przede wszystkim uznanie upraw motylkowatych za spełnienie norm zazielenienia, których Unia Europejska wymaga, ewentualnie w związku z planami dotyczącymi minimum trzech upraw w gospodarstwie z udziałem od 5% do 70% można by zachęcić rolników, by jedną z tych upraw były rośliny motylkowe w siewie czystym czy w mieszankach.

    Panie Marszałku! W związku z tym, że ten projekt ustawy nie rozwiązuje żadnego problemu, jest właściwie odsunięciem problemu i jest ewidentnie działaniem na rzecz lobby paszowego w Polsce (Dzwonek), zgłaszam w imieniu Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość wniosek o odrzucenie w całości w pierwszym czytaniu poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o paszach. Dziękuję bardzo. (Oklaski)



Poseł Jan Krzysztof Ardanowski - Wystąpienie z dnia 27 czerwca 2012 roku.


110 wyświetleń

Zobacz także: