Według najnowszego sondażu Millward Brown z 2.03 br. na PiS chce zagłosować 35 proc. ankietowanych, o jeden procent więcej, niż na PO. Na trzecim miejscu jest SLD z 8 proc. poparciem. Ta sama sondażownia w najnowszym badaniu daje Bronisławowi Komorowskiemu – 46 proc. poparcia, Andrzejowi Dudzie – 27, proc., a Magdalenie Ogórek – 8 proc.
Biorąc pod uwagę dłuższe trendy, można stwierdzić, że rząd premier Ewy Kopacz, wyzbyty zasad, oderwany od realnych problemów społecznych, realizujący partykularne interesy, ale także przez swoje zaniedbania i zaniechania – osłabia pozycję Bronisława Komorowskiego i przyczynia się do zmniejszenia poparcia wyborców dla kandydata Platformy Obywatelskiej. Jak donoszą media: „Prezydent Komorowski i jego ludzie są coraz bardziej niezadowoleni z posunięć premier Kopacz. Uważają, że to przez jej decyzje tak mocno spadły sondażowe notowania głowy państwa.”
Z drugiej strony barykady PiS i kandydat tej partii – Andrzej Duda coraz pewniej pną się w górę w sondażach, skutecznie przekonując do siebie coraz większą liczbę wyborców. Przyczynieją się do tego m.in.: uczciwość, patriotyzm, pracowitość, bycie konsekwentnym i wytrwałym, a także oferta programowa, uwzględniająca dobro wspólne obywateli. Ludzie nie chcą już „strażnika żyrandola”, tylko prawdziwego gospodarza państwa, z którego będą mogli być domni – m.in. za jego klasę, charakter, kompetencje, zasadniczość i odwagę. Jak twierdzą eksperci, do wyborów jeszcze wiele tygodni, Duda jest coraz bardziej rozpoznawalny jako alternatywa dla „Bronka”, i wszystko może się zdarzyć, także zwycięstwo przedstawiciela prawicy.
Natomiast SLD pogrąża się w całkowitej stagnacji i wciąż zanurza w „czerwonym, śmierdzącym szlamie”, a jej liderzy nie mają koncepcji dotarcia nawet do większości lewicowych wyborców i na przebicie „szklanego sufitu”, czyli przekroczenia jednocyfrowego poparcia. Wyborcy widocznie uznali, że Leszek Miller i jego Sojusz to bezgraniczny anachronizm, całkowity „ślepy zaułek” w polityce, ich program jest płytki i bez pomysłu, a kandydatka na prezydenta, powszechnie nazywana „lalką Barbie”, może reprezentować najwyżej pokój lalek, ale nie państwo.