Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

Szanowna Pani Minister!

Wielu studentów i doktorantów korzysta z oferowanych przez banki komercyjne tzw. kredytów studenckich, które dzięki dofinansowaniu z budżetu państwa są stosunkowo popularną i atrakcyjną formą uzyskiwania pomocy materialnej w okresie nauki.

Niestety, z kredytów studenckich nie mogą skorzystać wszyscy zainteresowani. W grudniu każdego roku Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego ustala maksymalną wysokość dochodu na osobę w rodzinie studenta uprawniającego do otrzymania kredytu studenckiego. W roku akademickim 2014/2015 kwota ta wynosi 2500 zł.

Problem w tym, że jest grupa studentów, których rodzina choć formalnie przekracza próg dochodu uprawniającego do uzyskania kredytu, faktycznie taką kwotą nie dysponuje. Tak jest zwłaszcza w przypadku części studentów medycyny, których rodziny za studia dzienne muszą płacić czesne wynoszące nawet kilkanaście tysięcy zł za semestr. Zatem dochód, jakim faktycznie dysponują takie rodziny - po uiszczeniu opłaty za studia - jest dużo niższy od przyjmowanego do uzyskania prawa do kredytu studenckiego, a mimo tego taki student nie ma prawa do skorzystania z kredytu.

Jest też grupa studentów, których rodzina, mimo relatywnie wysokich dochodów, nie wspomaga finansowo lub czyni to w bardzo ograniczonym zakresie. Wtedy szansą na kontynuowanie nauki jest kredyt.

W związku z powyższym proszę Panią Minister o odpowiedź na następujące pytania:

1. Czy zdaniem Pani Minister nie należałoby z dochodu uprawniającego do uzyskania kredytu studenckiego wyłączyć czesne za studia?
2. Czy zdaniem Pani Minister kredyt studencki w obecnej formie spełnia swoje zadanie i jest skuteczną formą uzyskania środków finansowych dla studentów?
3. Czy zdaniem Pani Minister zasadnym jest ustalanie progów dochodowych przy ubieganiu się o kredyt studencki?
4. Jaka jest popularność kredytu studenckiego? Czy ilość osób korzystających z tej formy wsparcia na przestrzeni ostatnich lat rośnie czy maleje?

Z poważaniem
Anna Bańkowska