Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

13 punkt porządku dziennego:


Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz niektórych innych ustaw (druk nr 329).


Poseł Janusz Cichoń:

    Szanowny Panie Marszałku! Panie Ministrze! Wysoka Izbo! Ta dzisiejsza debata w jakiejś mierze jest takim dniem prawdy, testem odpowiedzialności. To, co dzisiaj tutaj usłyszeliśmy, jest moim zdaniem właśnie dowodem na krańcowy brak odpowiedzialności za Polskę. Propozycje, które usłyszeliśmy z ust pana prezesa: nacjonalizacja OFE, drastyczny wzrost podatków czy składek, to jest to, na co się nie godzimy. A nie godzimy się dlatego także, że nie chcemy doprowadzić do drastycznego zubożenia emerytów, nie godzimy się na ubóstwo osób starszych. Podkreślam to z całą mocą. Kluczowa kwestia i powód, dla którego wprowadzamy tę reformę, to jest troska o przyszłość, o przyszłe świadczenia emerytalne, ich wysokość.

    Dowód. Nawiązując do wypowiedzi pana prezesa, powiem, że minimalna emerytura dzisiaj to prawie 800 zł, za czasów PiS w 2007 r. było to niespełna 600 zł, 597 zł. Wygląda na to, że nie dociera do was, że zmieniliśmy system emerytalny. System, w którym emerytury ustalane były na podstawie wysokości zarobków i były finansowane z bieżących składek, zastąpiliśmy systemem, w którym wysokość emerytury uzależniona jest od sumy odprowadzonych, zapłaconych składek. Solidarność międzypokoleniową zastąpiliśmy solidarnością wewnątrzpokoleniową i indywidualną odpowiedzialnością za własną emeryturę. Mówił o tym pan poseł Rosati. Ten system będzie się w dłuższym okresie czasu bilansował.

    Wygląda na to, że mylicie także powszechny system ubezpieczeniowy zdefiniowany w oparciu o składkę z systemem kapitałowym. Myślę, że warto tutaj posłużyć się takim hipotetycznym przykładem. Wyobraźmy sobie 60-letnią kobietę, która oszczędza na emeryturę w oparciu o system kapitałowy. Przechodząc na emeryturę, powinna ona zadbać, zatroszczyć się o swoją przyszłość do końca swoich dni. Z dużym prawdopodobieństwem rosnącym w Polsce z dnia na dzień, z roku na rok może ona z powodzeniem przeżyć 110 lat. Przy takim założeniu musiałaby podzielić zgromadzony przez siebie kapitał na 50 lat. Jednak dzięki temu, że funkcjonuje ona w powszechnym systemie opartym na solidarności wewnątrzgrupowej, wewnątrzpokoleniowej, a ten kapitał tak naprawdę nie jest jej, jest własnością systemu, dzięki rozkładowi ryzyka ta emerytura może być na dobrą sprawę ponad dwukrotnie wyższa. Bo to, co ta kobieta zgromadziła i odprowadziła w systemie składek, podzielić trzeba przez lat 24, bo tyle najprawdopodobniej będzie żyła na emeryturze. Dwa razy więcej, ale i tak niestety bardzo niewiele. To jest problem, z którego zdajemy sobie sprawę. Jeśli o was chodzi, wygląda na to, że do was to nie dociera. Te 67 lat to 7 lat składkowych więcej, spory, większy, zdecydowanie większy kapitał, podstawa do naliczenia emerytury i jednocześnie nie 24, a 17 lat w mianowniku. Stąd ten wzrost emerytury nawet o 70% i więcej.

    W przypadku mężczyzn - tutaj strasznym niedowiarkiem, jeśli chodzi o wzrost przyszłych emerytur, okazuje się być pan prezes Kaczyński i, jak się domyślam, także większość posłów PiS-u - trzeba zakładać, że ten mężczyzna przeżyje 80 lat, wobec tego przy przejściu na emeryturę w wieku 65 lat kapitał trzeba podzielić na 15 lat. Jeśli popracuje on dwa lata dłużej, nie będzie tak dużego wzrostu jak w przypadku kobiety, o której wcześniej mówiłem, ale jednak także jest to dodatkowy kapitał, który dzielimy na 13 lat. Tak więc 20% wydaje się być czymś bardzo prawdopodobnym. Wystarczył, moim zdaniem, prosty rachunek, żeby to udowodnić.

    Problem także w tym, że mydlimy trochę ludziom oczy, to znaczy głównie wy próbujecie to robić, obiecujecie dziedziczenie, obiecujecie przyspieszone emerytury z kapitału własnego, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, że go tak naprawdę do końca nie ma, że to prowadzi w gruncie rzeczy do zmniejszenia ilości środków w systemie, a wobec tego tak naprawdę do mniejszych emerytur.

    Druga kwestia, bardzo istotna, o której mówił także pan poseł Rosati to jest to, co dzieje się, jeśli chodzi o nasze zasoby siły roboczej w Polsce. Trzeba liczyć się z tym, że ten ubytek zasobów siły roboczej będzie powodował niższy wzrost gospodarczy, a zasoby pracy - myślę, że to jest ważne i zrozumiałe dla wszystkich - w dalszym ciągu pozostają podstawowym motorem rozwoju gospodarczego. Nawet jakbyśmy przyjrzeli się analizie danych dotyczących konkurencyjności gospodarek narodowych, to ona wskazuje dość wyraźnie, że Polska jest krajem konkurującym w oparciu o zasoby i w dalszym ciągu będzie konkurowała w oparciu o nie. Zmieniamy ten stan rzeczy, to też warto podkreślić. Gdy przyjrzeć się najnowszym wynikom rankingów konkurencyjności gospodarek narodowych, to widać, że stajemy się coraz bardziej otwarci na innowacje, wobec tego coraz chętniej i w coraz większym stopniu opieramy naszą konkurencyjność także na nowych technologiach, ideach i pomysłach.

    Co się stanie z tymi zasobami w niedalekiej przyszłości? Bo zdaje się, że z tym zagadnieniem też nie bardzo jesteśmy w stanie do was dotrzeć, wobec tego postaram się przedstawić to wielkimi literami. Już w tym roku potencjalne zasoby pracy, czyli tak naprawdę liczba ludności w wieku produkcyjnym, zmniejszy się o ponad 100 tys. Wystarczy spojrzeć na strukturę ludności Polski, na piramidę wieku, żeby zobaczyć, że mamy roczniki wyżu demograficznego lat 50., które zbliżają się do wieku emerytalnego, a te roczniki liczą nawet powyżej 600 tys. Mój rocznik też zalicza się do tego wyżu, to dobry rocznik - 1957, także pan premier jest z tego rocznika.

    (Poseł Jadwiga Wiśniewska: Jarząbek...)

    Jest nas w sumie ponad 600 tys. Na rynek pracy wchodzić będą z kolei roczniki niżowe. Mogę podać przykład rocznika 2003, który liczy 348 tys. osób. To jest rocznik, który mniej więcej za 10 lat będzie wchodził na rynek pracy, w czasie kiedy ja będę się z niego wycofywał. Różnica to jest 250 tys. osób. Z roku na rok w najbliższych latach potencjalne zasoby pracy będą się zmniejszały o 200-250 tys. osób.

    Co to tak naprawdę oznacza przy stale rosnącym zatrudnieniu w Polsce? To też warto podkreślić. Polska jest krajem, który w ostatnich latach zwiększył zatrudnienie do poziomu ponad 16 mln z 13,5 mln jeszcze na początku tego wieku. To jest naprawdę dość istotna różnica. Większość miejsc pracy w Europie tak naprawdę powstała właśnie w Polsce, i to jest odpowiedź na pytanie pana posła Palikota, co zrobiliśmy, jeśli chodzi o sytuację na rynku pracy. Warto zwrócić uwagę na to, że liczba osób aktywnych zawodowo będzie nam spadała, i to dramatycznie. W 2060 r. będzie wynosiła ok. 12 mln osób. Mogę powiedzieć, że rozwiązaniem - wbrew temu, co się niektórym wydaje - nie jest wzrost dzietności, a na pewno w krótkim czasie nie załatwi problemu lepsza polityka prorodzinna.

    (Głos z sali: W roku 2060...)

    Jakbyśmy przyjrzeli się analizom prowadzonym przez Instytut Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej, a mieliśmy taką prezentację na wspólnym posiedzeniu Komisji Finansów Publicznych i Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, to zobaczylibyśmy, że z tych analiz wynika, że nawet jeśli natychmiast wzrosłaby dzietność w Polsce do 2,1, czyli takiego poziomu, który gwarantuje prostą zastępowalność pokoleń, to i tak nie zrekompensowalibyśmy ubytku w zakresie zasobów pracy, jaki nas czeka.

    (Poseł Zbigniew Kuźmiuk: Wielkiej Brytanii...)

    Mówimy o Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, gdzie dzietność jest wyższa niż w Polsce, ale wobec tego weźmy też pod uwagę fakt, skąd to się bierze. Ona się bierze tak naprawdę z wzorców prokreacyjnych, jakie przynoszą do tych krajów imigranci.

    (Poseł Zbigniew Kuźmiuk: Ja mówię o Polakach w Wielkiej Brytanii.)

    Nawiasem mówiąc, to jest kolejna kwestia podnoszona także przez niektórych. Mówicie państwo, że wystarczy otworzyć rynek pracy i przyjąć migrantów, ale póki co przegrywamy konkurencję z innymi krajami, jeśli chodzi o ten rynek pracy, to po pierwsze, po drugie, warto też zwrócić uwagę, że wobec tego w dłuższym okresie nie jesteśmy w stanie tego ubytku zrekompensować, bo musielibyśmy przyjąć ponad 5 mln migrantów.

    Stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego w jakiś sposób ograniczy ten niedobór siły roboczej narastający w kolejnych latach, ale tak naprawdę nie jest jedynym rozwiązaniem, i o tym także dzisiaj już mówiliśmy. Dlatego musimy sporo zrobić, przed nami niewątpliwie dużo do zrobienia, jeśli chodzi o aktywność zawodową, jej wydłużenie, bo w dalszym ciągu jesteśmy krajem, w którym ten poziom aktywności nie należy do najwyższych. To stanowi dla nas pewien rezerwuar bezpieczeństwa, jeśli chodzi o perspektywę rozwoju Polski.

    Jeszcze raz powtarzam. Ta reforma tak naprawdę służy bezpieczeństwu polskich emerytów w przyszłości i służy także Polsce, bo daje nam szanse na złagodzenie tego skokowego spadku zasobów siły roboczej, jaki przed nami. Alternatywa? Słyszeliśmy, to tak naprawdę drastyczny wzrost składek bądź wzrost podatków i w następstwie pewnie także ucieczka Polaków za granicę. Dziękuję bardzo. (Oklaski)



Poseł Janusz Cichoń - Wystąpienie z dnia 26 kwietnia 2012 roku.


62 wyświetleń

Zobacz także: