Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Mam zaszczyt w imieniu klubu odnieść się do projektu ustawy o zmianie ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia oraz niektórych innych ustaw, druk nr 3919.
Właściwie muszę powiedzieć, że Klub Poselski Sojusz Lewicy Demokratycznej nie wyrobił sobie jeszcze opinii. Tę opinię wyrobimy sobie podczas prac w komisjach. Po analizie wszystkich za i przeciw, po ekspertyzach dołączonych do projektu ustawy można by powiedzieć, że do tego pomysłu należałoby dodać służby nasienne, w tym ochronę środowiska, a także inspekcje: sanitarną i weterynaryjną. Wówczas mielibyśmy superinspekcję. Pamiętam, że był w Sejmie taki projekt, nad którym dziwnym zbiegiem okoliczności Sejm przestał pracować. Ten projekt miał zapobiegać wwożeniu do kraju żywności czy mięsa, jak to miało miejsce w przeszłości, z dioksynami. Potem, jak się okazało, chyba tylko w Szczecinie znalazło się kilkaset kilogramów mięsa. Reszta z miliona sztuk trzody chlewnej, które w tamtym czasie zaimportowaliśmy z dioksynami, gdzieś wsiąkła. Zapewne gdzieś to wyeksportowano. Może pomogli w tym Polacy.
Uważam, że to jest dobry pomysł, żeby uniknąć tych wszystkich kwestii. Chodzi o to, żeby od pola do stołu przyglądała się temu jedna inspekcja. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby w skład tej inspekcji nie wchodzili tylko lekarze weterynarii, ale również poszczególne inspekcje. Wtedy mielibyśmy pewność, w całym tego słowa znaczeniu, że nic się nie prześlizgnęło, że nic nie zostało przemycone, jeżeli chodzi o tę produkcję. To prawda, że ta inspekcja w pewnym sensie skróci drogę. Jeżeli chodzi o te produkty, tę dobrą żywność, o którą nam tak bardzo chodzi, zyski z tych produktów będą mogli przejmować sami producenci - myślę tu o rolnikach - a nie tylko ci, którzy do dzisiaj żyją z eksportu. Polska żywność jest bardzo ceniona. Ta żywność idzie na eksport. Chodzi o kilkaset miliardów złotych czy kilkadziesiąt miliardów złotych. Tymi kilkudziesięciomiliardowymi nadwyżkami budżet się dzieli, a zyskują przede wszystkim ci, którzy zajmują się eksportem. Natomiast do tej pory rolnik takiej możliwości nie miał. Dzisiaj poprzez skrócenie tej drogi, myślę tu o drodze od producenta do końcowego odbiorcy, będzie miał część tych zysków.
Wysoka Izbo! Nie bez kozery w sklepie jest 300-procentowa czy 400-procentowa marża, jeżeli chodzi o zwykłe marchewki, produkty pochodzenia roślinnego, ziemniaki etc. Ten, kto jest tym końcowym odbiorcą, za to wszystko płaci, a faktyczny producent ma z tego niewielkie korzyści. Pani Bożena Sławiak dokładnie omówiła sens zawarty w omawianym projekcie. Nie chcę powtarzać, ale jestem pesymistą, panie pośle. Nie ma autora?
(Poseł Krzysztof Borkowski: Jestem.)
Panie pośle, jestem pesymistą, jeżeli chodzi o powodzenie tegoż projektu, bo ten projekt jednak budzi kontrowersje. Należałoby na posiedzenie komisji zaprosić tych, którzy mają odmienne zdanie. Należałoby wysłuchać ich racji i wypośrodkować różne rzeczy, o których tu mówił także pan poseł Szymon. Chodzi głównie o to, że nie mamy na to czasu. Mamy jeszcze jedno posiedzenie, a w przypadku tak ważnej ustawy, która dotyczy bezpieczeństwa żywności, należałoby dać szansę Senatowi, aby się wypowiedział. Mamy tylko jeszcze jedno posiedzenie Sejmu. Jestem daleki od tego, żeby w tak ważnych sprawach robić coś na kolanie. Oczywiście można snuć przewidywania, życie jest niekiedy bogatsze niż nasza wyobraźnia, może nam się to uda. Życzę tego rolnikom, a przede wszystkim tym, którzy będą korzystać z tej ustawy. Mam tu na uwadze bezpośrednio producentów rolnych i tych, którzy będą docierać ze swoimi regionalnymi produktami do konsumentów. (Dzwonek)
Wysoka Izbo! Klub Poselski Sojusz Lewicy Demokratycznej ma szczerą wolę poprzeć projekt ustawy, ale wszystko to zależy od tego, jakiego kształtu nabierze on podczas prac w komisji. Dziękuję bardzo.
Posiedzenie Sejmu RP nr 101 Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia oraz niektórych innych ustaw