Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Chciałabym podkreślić jedną, bardzo istotną rzecz. Praca nad tym projektem ustawy w podkomisji trwała naprawdę bardzo długo. Przejęłam przewodnictwo w tej podkomisji, o ile dobrze pamiętam, po czwartym posiedzeniu. Ten projekt - od kształtu wyjściowego do kształtu ostatecznego, który jest zawarty w sprawozdaniu - przeszedł naprawdę bardzo dużą przemianę. On ewoluuje w takim kierunku, żeby naprawdę stać się niekontrowersyjny. Jedyna, może nie jedyna, najważniejsza różnica między stanem obecnym a stanem, który stworzy ta ustawa, polega na tym, że dzięki nowej ustawie osoby transpłciowe nie będą musiały pozywać własnych rodziców, żeby uzgodnić swoją płeć. Wydaje mi się okrucieństwem ze strony państwa jako instytucji normowanie relacji międzyludzkich w taki sposób, żeby przed sądem stawiać dziecko i rodzica w opozycji, a na tym de facto polega największa różnica między stanem obecnym i stanem, który chcemy osiągnąć poprzez uchwalenie tej ustawy.
Jeśli chodzi o to, czy będzie łatwiej, czy będzie trudniej, to w moim przekonaniu wcale nie będzie łatwiej, dlatego że wymagane są orzeczenia lekarskie. Lekarzy obowiązuje etyka, obowiązuje kodeks, obowiązują przepisy. To nie jest tak, że lekarz wystawi jakieś orzeczenie po znajomości, to nie jest wydanie świstka. To jest badanie tego pacjenta przez rok i sprawdzanie na każdym etapie, jak ten pacjent się zachowuje.
Podczas prac w podkomisji, w komisji wiele osób o konserwatywnych poglądach udało się przekonać do tego, żeby poprzeć ten projekt ustawy, żeby pracować nad tą ustawą, i o to apeluję. Ten projekt naprawdę jest okrojony tylko i wyłącznie do kwestii, które nie budzą kontrowersji. Jeśli wczytacie się w ten projekt ustawy i zrozumiecie jego ducha, to - jestem o tym przekonana - przyznacie mi państwo rację. Chodzi tylko o to, żeby zdjąć z osób transpłciowych ten okrutny wobec nich przymus, żeby pozywać własnych rodziców. Bardzo dziękuję. (Oklaski)
Posiedzenie Sejmu RP nr 97 Sprawozdanie Komisji o poselskim projekcie ustawy o uzgodnieniu płci