Dziękuję.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! O tym, jak traktuje pan minister polskich pacjentów, świadczy fakt, że w ogóle go tutaj nie ma podczas rozpatrywania tej informacji, a to jest istotna informacja. Ale do tego już się przyzwyczailiśmy.
Opowiada się wiele o pakiecie onkologicznym, o programie leczenia pacjentów onkologicznych, ponoć ten program miał być priorytetem dla Ministerstwa Zdrowia. A jak wygląda ta dostępność w rzeczywistości? Powiem o tym państwu. Czy pacjenci chorzy onkologicznie mogą obecnie czuć się bezpiecznie, bo państwo zgodnie z art. 68 konstytucji zapewnia im równy dostęp do świadczeń finansowanych ze środków publicznych? Otóż nie. Od 1 marca w Polsce, nagle, jako jedynym kraju w Europie, ograniczono np. refundację leku vemurafenib stosowanego u pacjentów z zaawansowanym stadium czerniaka.
Co to jest czerniak, nie muszę państwu mówić. Efekty leczenia tym lekiem były fenomenalne, a choroba mogła całkowicie się cofnąć nawet w zaawansowanym stadium. Jeszcze nie tak dawno przerzuty tej choroby oznaczały wyrok, natomiast pojawiły się przełomowe terapie, dostępne również w Polsce, m.in. terapia tym lekiem. Do tej pory lekarze onkolodzy sami decydowali, zgodnie ze swoją wiedzą i sztuką leczenia, o tym, w którym momencie terapii ten lek będzie stosowany. Niestety, Ministerstwo Zdrowia dokonało selekcji chorych i zadecydowało, że od 1 marca pacjenci, którzy wcześniej nie byli poddawani chemioterapii czy radioterapii, nie będą mogli skorzystać z refundacji tego leku. Oznacza to, że chorzy pacjenci muszą sobie radzić sami, czyli kupować ten lek, a koszt tygodniowej kuracji tym lekiem wynosi 10 tys. zł. Czas trwania terapii jest różny i wynosi od pół roku do kilku lat w zależności od remisji choroby. To oznacza, że pacjenci z przerzutami, z rozsiewem choroby, którzy nie byli wcześniej leczeni, nie otrzymają tego leku. Czy to nie jest skandal? Czy to nie jest eutanazja? (Dzwonek) Pytam, kogo z chorych onkologicznie na to dzisiaj stać?