Panie Marszałku! Panowie Ministrowie! Wysoki Sejmie! Jaka jest polska służba zdrowia za czasów PO i PSL-u? Nie ma już służby zdrowia, jest działalność lecznicza. Według tego rządu medycyna ma zarabiać, a procedura i pieniądz mają rządzić w ochronie zdrowia. Postępuje odhumanizowanie medycyny. Miejsce szpitali...
(Poseł Marzena Dorota Wróbel: Wy się powinniście wstydzić, bo strona rządowa...)
(Poseł Lidia Gądek: Nieprawda...)
Wicemarszałek Eugeniusz Tomasz Grzeszczak:
Panie posłanki, wymiana poglądów może następować w kuluarach, tu regulamin nie przewiduje takiej wymiany poglądów.
Pan poseł Hoc ma głos.
Doliczam panu ten czas, który panu zabrałem.
Bardzo proszę.
Poseł Czesław Hoc:
W miejsce szpitali powstają przedsiębiorstwa podmiotu leczniczego. Zamiast misji szpitala pojawia się zyskowność. Pacjent to obecnie świadczeniobiorca. Jest pożądany wtedy, gdy wnosi ze sobą opłacalną procedurę. Od dwóch lat rząd PO i PSL oferuje pacjentom ustawę refundacyjną. Miało być lepiej i taniej dla pacjentów, jest dramatycznie.
Jak wynika z badań firmy IMS Zdrowie i Fundacji ˝My pacjenci˝, polscy pacjenci płacą za leki drożej niż przed ustawą refundacyjną, m.in. cukrzycy, chorujący na astmę oskrzelową, padaczkę czy leczący się psychiatrycznie. Państwo nie zapewnia innowacyjnych leków przedłużających życie w wielu chorobach nowotworowych. Polski pacjent chory na mukowiscydozę żyje tylko 26 lat - na zachodzie do 50 lat - bo nie zapewnia mu się standardów europejskich.
Obecnie od dwóch lat nie ma żadnego leku refundowanego w leczeniu nadczynności tarczycy. To nie jest już tylko skandal - to jest wręcz nieetyczne. Co więcej, na moją interpelację w tej kwestii wiceminister zdrowia wraz z krajowym konsultantem do spraw endokrynologii bezceremonialnie odpowiadają w rodzaju: jak śmiem o to pytać, przecież jest leczenie operacyjne radiojodem, a leki są szkodliwe, dlatego muszą być na 100%, by niedouczeni lekarze ich nie przepisywali, chociaż od wielu lat podstawowy lek w nadczynności tarczycy kosztuje 3,20 zł.
A zatem wyższe ceny przepisywanych leków powodują, że 30% polskich pacjentów rezygnuje z zakupu w aptece. Co więcej, niektórych leków ratujących życie po prostu nie ma w aptekach, bo są wywożone za granicę. Kwitnie czarny rynek o wartości ok. 2,5 mld zł, który łączy się patologicznym mechanizmem odwróconego łańcucha dystrybucji. (Dzwonek) Pytam więc: Dlaczego i dla kogo tak naprawdę łupicie w aptekach polskich pacjentów? (Oklaski)