Szanowna Pani Marszałek! Panie Premierze! Wysoka Izbo! W 2007 r. pan, panie premierze, roztoczył wizję rozwoju Polski i rozbudził wielkie nadzieje. Wielu ludzi panu zaufało i dobrze życzyło. Również należałem do tych ludzi, bo dobrze życzyliśmy Polsce. Dzisiaj, niestety, zostały z tego tylko zgliszcza, ch..., d..., kupa kamieni, cytując nie w pełni pana ministra. Jest nam w tej Izbie w większości ogromnie wstyd za ludzi, którymi pan się otoczył. Ponieważ nie dymisjonuje pan tych ludzi, uważamy, że w tej sytuacji popełnia pan ogromny błąd, dlatego że na pewno są w Polsce ludzie o wysokich walorach etycznych i moralnych i równocześnie o dużym przygotowaniu merytorycznym i z pewnością w pełni zastąpiliby tych, którzy pana skompromitowali. Czy panu również jest - tak jak nam - zwyczajnie po ludzku wstyd za swoich współpracowników? (Dzwonek)
Marszałek:
Dziękuję bardzo.
Poseł Witold Klepacz:
Czy nie jest pora zastosować się do wezwania: Kończ waść, dalszego wstydu oszczędź.
(Głos z sali: O!... Brawo!)
(Głos z sali: Ale to było w innym kontekście.)