Być może, panie marszałku, ale chcę sprostować przede wszystkim jedno. Pani minister się ze mną nie skontaktowała, a mój telefon jest ogólnie znany, dostępny. Dzwoniła jakaś pracownica, mówiąc, żeby przysłać treść interpelacji i odpowiedź, bo na biurku tego nie ma. To jakaś żenada, nie wiem, jaki jest bałagan w ministerstwie. Ale, pani minister, jeśli rzeczywiście prawdziwa i szczera jest pani deklaracja, to myślę, że można sobie darować uwagi o przerzucaniu się argumentami, bo jeśli z każdej dyskusji wyjdzie coś dobrego dla dzieci, to warto dyskutować, choćby nawet najdłużej, a tym bardziej jeśli argumenty są słuszne.
Ja zwracam pani uwagę na to, że ten zapis w ustawie jest fikcyjny i powoduje obecnie, że jest przepełnienie w niepublicznych domach małego dziecka. Pani jako minister pracy i polityki społecznej powinna doskonale o tym wiedzieć, że doprowadziliście państwo do takiej sytuacji, iż taki dom małego dziecka jak ten w Częstochowie będzie mógł funkcjonować tylko do 2016 r. Zatem powstaje pytanie: Gdzie trafią małe dzieci, skoro nie ma takiego zainteresowania, i ono nagle nie wzrośnie z nie wiadomo jakiego powodu, i czy nie warto rozważyć, pani minister, możliwości utworzenia placówek przejściowych, aby zapobiec temu, by niepubliczne przestały działać, a publicznych nie było? Jeśli pani i mnie rzeczywiście przyświeca troska o dobro dziecka, to trzeba swoje ambicje schować, oznajmić: ktoś w ministerstwie napisał głupią odpowiedź na ważną interpelację, i po prostu powiedzieć słowo ˝przepraszam˝. Ale to jest mi oczywiście niepotrzebne, bo dzieci są w tym wszystkim najważniejsze. Dziękuję uprzejmie.