Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Prawie równo 20 lat temu w Sejmie kontraktowym słuchałem ówczesnych kolegów, obecnego premiera Donalda Tuska, ministrów, wiceministrów, którzy przekonywali Wysoką Izbę, jak niebezpieczna jest energetyka jądrowa, dlaczego budowę elektrowni w Żarnowcu należy powstrzymać. Koszty wtedy poniesione były przecież ogromne. Wyczytałem, że z czterech reaktorów dwa zezłomowano, a dwa, sprzedane za symboliczną sumę do Węgier i Finlandii, jeszcze do dziś pracują.
Ale chciałbym powiedzieć o czymś innym. Nie tak dawno spędziłem dobę, cały dzień, w Czarnobylu, w strefie obok elektrowni, w mieście Prypeć. Tam pojawiały się różne refleksje - uważam, że kto podejmuje decyzję polityczną, a przecież to jest decyzja polityczna, powinien tam być - i zachęcam do tego panią minister, chętnie bym nawet jeszcze raz tam pojechał, żeby odwiedzić Czarnobyl. Wszyscy słyszymy zapewnienia, że to jest bezpieczne, ale odpowiedzialność wymaga też przewidywania tej najgorszej sytuacji, nie daj Panie Boże.
Mam do pani pytanie: Co wtedy? Jeśli w tamtym czasie do likwidacji skutków katastrofy czarnobylskiej użyto 800 tys. ludzi, z czego 150 tys., jak się szacuje, umarło przedwcześnie, to - jeśli, nie daj Panie Boże, zdarzyłaby się taka sytuacja w Polsce - kto zmusi do tego taką liczbę ludzi? Mamy ok. 100-tysięczną armię, więc jeśli wszyscy żołnierze, otrzymawszy rozkaz, nie łamiąc go, uczestniczyliby w takich czynnościach, to i tak jest jeszcze o wiele za mało. Czy państwo mają świadomość, kto i kiedy by to robił - ewentualnie, co podkreślam, bo to jeszcze nie jest taka sytuacja.
Chciałbym tylko powiedzieć na koniec jedno zdanie, które tam się ciśnie na usta. Nie wiem, czy państwo to wiecie (Dzwonek), ale dla ludności tam jest to bardzo aktualne - to cytat z Apokalipsy św. Jana - że gwiazda, która spadła...
...i zatruła wody, nazywa się: piołun, czyli w lokalnym języku: czarnobyl.
Czarnobyl to jest piołun. Dziękuję.