Zostawmy w spokoju Ducha Świętego, o którym bajają przy konklawe katoliccy Mohikanie. Wybory następcy świętego Piotra są polityczną grą – nie patrzę na to w kategoriach grzechu – o wizję Kościoła i wpływy na rząd dusz milionów wiernych. A jest o co walczyć. Mimo, że Watykan nie ma dywizji, to jego znaczenie dla losów świata jest nie do przecenienia.

Wydaje się, przynajmniej na podstawie pierworodnych gestów papieża Franciszka, że ten pontyfikat ma szansę na przełom. Dobry przełom. Prawdopodobnie część hierarchów ma świadomość, że Kościół w służbie ludu, to jedyna droga do uzdrowienia tej instytucji. Także w Europie, w łonie której opór duchowieństwa wobec katolickiego świetlistego szlaku ku społecznej sprawiedliwości może być niezwykle silny.

Ameryka Łacińska, a tam teologia wyzwolenia miała i ma zwolenników wśród kleru i wiernych, jest kontynentem, gdzie myślenie antyliberalne to nie nowość. Nie przypadkowo przecież Castro i Chavez ścierali się z brutalnym oporem świętych i możnych. Nowy przywódca katolików i głowa państwa Watykan ma niespotykaną szansę wpisać się w tę logikę walki.

Nie twierdzę, że papiestwo, jeżeli stanie autentycznie po stronie setek milionów biednych i wykluczonych, będzie nawoływać do rewolucji w marksistowskim stylu. Mogę jednak wyobrazić sobie Kościół, któremu lewica społeczna będzie nie wrogiem lecz sprzymierzeńcem.

Chciałoby się, żeby, odwołujący się do Franciszka z Asyżu i jego ziemskie zastępy, bez najmniejszego lęku przed świecką anatemą ze strony globalnych macherów wcielali w praktykę myślenie biskupa Heldera Camarona, mawiającego za życia: „Kiedy daję biednym chleb, nazywają mnie świętym. Kiedy pytam, dlaczego biedni nie mają chleba, nazywają mnie komunistą”.

Jeżeli katolicki kler za przykładem papieża zacznie obmywać nogi starców nie tylko ku czci, to jakkolwiekby to nie zabrzmiało obrazoburczo, ujrzymy przywódcę duchowego na miarę historycznej postaci, jaką jawi się nam Jezus. Ten Jezus, którego przypowieść o wielbłądzie i uchu igielnym może nabrać znaczenia współcześnie pożądanego przez setki milionów ludzi, czekających na przyjście tego, który nie tylko obiecuje zbawienie po śmierci, ale i za życia…