Odmawianie Słowianom tworzenia tożsamości historycznej w oparciu o piękne mitologie byłoby zupełnie nie a propos. Wszyscy Słowianie, w tym Ukraińcy, budują swoje jestestwo na barkach herosów, którzy nierzadko u sąsiadów zza miedzy mają opinię złych duchów przeszłości. Wystarczy przywołać Stepana Banderę, którego pomniki stoją w centrach miast i miasteczkach zachodniej Ukrainy.

Nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy polityczni epigoni upowców zrobili ukraińską rewolucję Anno Domini 2014, która się jeszcze dzieje. Wiem za to, że wpływów nacjonalizmu ukraińskiego nie należy lekceważyć.

Za wcale niedługi czas, jestem o tym przekonany, sytuacja polityczna na Ukrainie będzie relatywnie ustabilizowana. Być może dojdzie jeszcze do jakiegoś podziału terytorialnego, co akuratnie przyspieszy rozwiązanie dylematu kulturowego, przed którym mieszkańcy tych ziem stawali w swojej historii już wielokrotnie. W stronę Zachodu czy Wschodu? Otóż ten dylemat wydaje się być już rozstrzygnięty. Przynajmniej na tym etapie historii. Ukraińcy są zafascynowani Zachodem. W szczególności w wymiarze materialnym.

Jeżeli przyjąć za pewien system, o którym pisała Naomi Klein w „Doktrynie szoku”, to to, co będzie się działo w dalszej perspektywie, nie trudno przewidzieć. Po ukraińskim szoku, z którym niewątpliwie mamy do czynienia, nadejdzie czas budowania nowej jakości, opartej o potężny kapitał korporacyjny i makdonaldyzację. Wówczas pojawi się pytanie, czy duch Bandery, który krąży nad Ukrainą, będzie w stanie zaakceptować więcej amerykańskich logo niż własnych pomników? Oto jest pytanie.