Nie ma drugiego polityka, który złożyłby tyle obietnic bez pokrycia, ile Donald Tusk.

Wczoraj premier Tusk obiecał darmowy podręcznik dla pierwszoklasistów. Trudno zliczyć, która to już miła dla ucha obietnica premiera. Nawet najstarsi górale nie są w stanie ich wszystkich zapamiętać.

Czy te obietnice mogą być wiarygodne, skoro padają z ust polityka, który w maju 2008 roku obiecał laptopy z dostępem do internetu dla wszystkich gimnazjalistów. Od 2010 r. program miał ruszyć pełną parą.

Mamy dzisiaj luty 2014 roku, a gimnazjaliści nadal nie zobaczyli laptopów obiecanych przez Donalda Tuska. Mija już prawie 6 lat od tej obietnicy, ponad 2 tysiące dni, a laptopów jak nie było, tak nie ma.

Ktoś, kto obiecuje dzisiaj darmowe podręczniki, powinien najpierw rozliczyć się z obietnicy darmowych laptopów. Powinien przeprosić gimnazjalistów, nauczycieli, rodziców za to, że ich oszukał.

Ponad dwa tysiące dni temu powołano nawet zespół, który miał wprowadzić program „komputer dla ucznia”. Na jego czele stanął Tomasz Arabski, jeden z najbliższych kolegów i współpracowników premiera. Do dzisiaj gimnazjaliści nie dostali obiecanych laptopów. Ulotnił się minister Arabski. „Poszedł  w ambasadory” do Hiszpanii. Wraz z nim ulotniły się laptopy. Arabski dzisiaj spędza miłe chwile w Hiszpanii, a gdzie są obiecane laptopy? Czyżby zabrał je do Madrytu?

Chcielibyśmy, żeby już od początku roku szkolnego 2010/11 r. każdy gimnazjalista miał dostęp do spersonalizowanego laptopa i internetu obiecywał w Gazecie Wyborczej. I gdzie one są panie Arabski, gdzie je pan ukrył? A może to pan ukrył się w dalekim Madrycie?