Kilka dnie temu rządem Donalda Tuska wstrząsnęła afera taśmowa. Afera zaczęła się od ujawnienia nagrania z rozmowy ministra Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką. Kiedy się jej bliżej przyglądamy, to coraz bardziej widać, że jest to afera Tuska, to Tuskgate. Jest dużo dowodów na to.

To Donald Tusk powierzył Bartłomiejowi Sienkiewiczowi jedno z najważniejszych ministerstw – ministerstwo spraw wewnętrznych. Sienkiewicz był pupilem Tuska i jednym z jego najbliższych współpracowników.

Przebieg nagranej rozmowy Sienkiewicz – Belka wskazuje, że Sienkiewicz był wysłannikiem Tuska. Trudno inaczej wytłumaczyć obronę Sienkiewicza. Tusk nie widzi niczego złego w uzgodnieniach  Sienkiewicza z Belką, których celem były niezgodne z konstytucją działania, które miały uniemożliwić Prawu i Sprawiedliwości wygranie wyborów. To Tusk byłby beneficjentem ustaleń Belka – Sienkiewicz, bo miały one doprowadzić do utrzymania jego władzy.

Tusk broni Sienkiewicza niczym Częstochowy. Tak mu na nim zależy, a może się boi jego wiedzy? Może panowie się dogadali. Tusk obiecał Sienkiewiczowi, że go nie skrzywdzi, jeśli ten będzie kłamał, że na rozmowę z Markiem Belką poszedł z własnej inicjatywy.

Tusk po ujawnieniu kompromitujących Sienkiewicza nagrań w żaden sposób nie ukarał Sienkiewicza, pozostawił go na stanowisku, choć powinien go odwołać z kilku powodów. Za treść rozmowy, ale także za fakt, że minister, któremu podlegają służby specjalne dał się nagrać, co więcej podległe mu służby nie wiedziały o takim procederze, a dzisiaj cały czas  nie wiedzą, kto go organizował, ile i czyje rozmowy nagrał. Służby działają jak dzieci we mgle.

To Donald Tusk zlecił wyjaśnienie sprawy nagrań Bartłomiejowi Sienkiewiczowi,
a więc osobie, która została nagrana, i jest zainteresowana w ukryciu niekompetencji służb za które odpowiada.

To Tusk jest bezpośrednim zwierzchnikiem szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, instytucji, która skompromitowała się bo nie potrafiła zapobiec nagrywaniu ministrów, a na naszych oczach kompromituje się kolejny raz. Zachowanie funkcjonariuszy ABW w redakcji tygodnika Wprost ośmieszają Agencję. To może mieć poważne, negatywne konsekwencje dla przyszłości ABW. Kto będzie poważnie traktował ABW po takiej serii kompromitacji?

To Tusk dzwonił do prokuratora generalnego Andrzeja Szeremeta wypytując
o działania prokuratury w redakcji Wprost, choć prokuratora jest instytucją, która formalnie mu nie podlega, dlatego Tusk nie powinien interesować się charakterem podejmowanych przez nią czynności.
Na konferencji prasowej tłumaczył, że nie ma wpływu na działania podejmowane przez prokuraturę, więc dlaczego dzwonił do prokuratora generalnego?

Tusk boi się czy sam nie został nagrany, nie może mieć co do tego pewności. Wręcz powinien się obawiać, że jego rozmowy też mogły być nagrane. Stąd zapewne jego nerwowość i przemożna chęć ustalenia, jakie jeszcze rozmowy ma w posiadaniu redakcja tygodnika Wprost.

Tusk boi się ujawnienia kolejnych nagrań z udziałem jego ministrów lub najbliższych współpracowników w rodzaju Sławomira Nowaka, dlatego w jego interesie jest to, żeby już żadne taśmy się nie ukazały.

Gdzie nie spojrzeć na aferę taśmową, tam bezpośrednio lub pośrednio przewija się Donald Tusk. To jest jego afera. To afera Tuska, Tuskgate. To najbardziej
w interesie Tuska jest zamiecenie jej pod dywan.