Wywiad jaki marszałek Sejmu Radosław Sikorski udzielił amerykańskiemu serwisowi politico.com jest bardzo ciekawy z kilku aspektów.

Po pierwsze pokazuje nam, że już w 2008 roku Donald Tusk wiedział o prawdziwym charakterze reżimu Putina. Wiedza ta pochodziła z pierwszej ręki, od samego Putina. Nie były to żadne dywagacje publicystyczne, które można zbyć stwierdzeniem, że są rusofilskie. Trudno o lepsze źródło informacji niż wypowiedź samego Putina.

Ale przez kolejne lata wypowiedzi Donalda Tuska, jego ministrów, a przede wszystkim polityka wobec Putina, nacechowane były naiwną wiarą, że Putin to demokrata. Nawet jeśli wypowiedź Putina była w konwencji czarnego humoru, to mówiła wszystko o nim i o jego agresywnych zamierzeniach. Wszystko o Putinie mówiła jego przeszłość. Wszak to człowiek ukształtowany przez zbrodnicze KGB. KGB to nie praca, to charakter.

Po drugie pokazuje, że śp. prezydent Lech Kaczyński i Prawo i Sprawiedliwość, nawet bez wiedzy o treści tej rozmowy, wiele lat temu trafnie rozpoznali imperialistyczne zakusy putinowskiej Rosji. Teraz bardzo dokładnie widać, kto miał racje od początku, a kto przez wiele lat się mylił i postępował naiwnie wobec Putina.

Poznaliśmy jeden z wątków rozmowy Putin-Tusk z 2008 roku, powinniśmy poznać także treść słynnej rozmowy na sopockim molo we wrześniu 2009 roku. Skoro Putin nie zawahał się proponować Tuskowi udziału w rozbiorze niepodległego państwa, naszego sąsiada, to może nie bał się także rzucić jakiejś innej propozycji. Może też w konwencji czarnego humoru? Może rozmowy Tusk-Putin kryją inne propozycje?

Znana jest sprawa mecenasa Piotra Grodeckiego, który od kilku lat walczył, także przed sądami, o ujawnienie treści notatek z rozmów telefonicznych Tusk-Putin z kwietnia 2010 roku. Donald Tusk i jego kancelaria premiera stawali na głowie by notatki nie ujrzały światła dziennego.

Premier Ewa Kopacz i dziennikarze domagają się wyjaśnień od Radosława Sikorskiego. Tymczasem powinni wywoływać do tablicy Donalda Tuska. Wszak to on rozmawiał z Putinem. Tusk postępuje zgodnie z regułami ustalonymi przez jego PR-owca Igora Ostachowicza. W sytuacjach trudnych, kryzysowych, kiedy powinien się tłumaczyć, znika. Nie ma go, jest niedostępny. Jak zawsze czeka aż medialna burza ucichnie.