257 posiedzenie Komisji

Panie przewodniczący, Wysoka Komisjo. Dotykamy sprawy poważnej i próbujemy znaleźć rozwiązanie dla pogodzenia dwóch, wydawać by się mogło, że sprzecznych czy przeciwstawnych intencji. Z jednej strony rację ma pan poseł Kalemba przypominając nam o tym, że naszym celem jest ochrona gruntów rolnych, których jest coraz mniej, ponieważ ubywa ich w naszym kraju w stopniu zastraszającym. Pewne racjonalne myślenie i przezorność powinna skłaniać ku temu, abyśmy starali się – uwzględniając oczywiście naturalne procesy rozwojowe – zachować jak najwięcej tych gruntów, szczególnie gruntów dobrych klas. To jest problem, który będziemy mieli przy ustawie o wyłączeniu ziemi do pół hektara. Cały czas pojawiają się te argumenty.

Z drugiej strony doskonale wiemy i rozumiemy, że nie możemy stwarzać barier niemożliwych do pokonania lub bardzo trudnych do pokonania, również barier finansowych. Nie możemy ich stwarzać tam, gdzie w grę wchodzi możliwość inwestowania, rozwój, tworzenie miejsc pracy, czyli o wszystko, co jest warunkiem sine qua non rozwoju gospodarczego. Teraz dodatkowo dochodzi do tego podział na tereny położone w granicach administracyjnych miast i na tereny, które są poza nimi.

To nie jest tak, że na terenach administracyjnych miast nie ma rolnictwa; to jest duże uproszczenie. Miasta mają też wyjątkową chęć poszerzania swoich granic. To jest właściwie problem, który występuje w całej Polsce, gdy burmistrz i rada miejska łakomym okiem patrzy na tereny pobliskich gmin wiejskich – uważając, że włączenie tych gmin rozwiąże problemy miast. Mieszkam w takiej właśnie gminie, położonej na obrzeżach dużego miasta. Mieszkańcy tej gminy nie chcą być włączeni do aglomeracji miejskiej i zdecydowanie przeciwko temu protestują.

Oczywiście, nie może też być warunków niemożliwych do spełnienia, do znalezienia rozwiązania w zakresie inwestycji na obszarach miast. To zapewne dotyczy w szczególności aglomeracji śląskiej, gdzie granice między miastami są płynne i właściwie wszystko jest miastem. Śląsk jest jednym wielkim miastem. W innych regionach Polski ten problem nie występuje w sposób tak dramatyczny.

Uwzględniając jednak rolę miast jako centrów rozwoju, które również oddziałują na tereny wiejskie, trzeba jednocześnie starać się zachować pewien balans, pewną równowagę między inwestycjami w miastach a inwestycjami na wsi. Rzecz w tym, żeby nie było takiej sytuacji, że stwarzamy pewne – przepraszam za uproszczenie – korzystniejsze, cieplarniane warunki do inwestowania na terenie miast, a utrzymujemy wszystkie utrudnienia na terenach wiejskich, związane również z wysokimi opłatami. W efekcie inwestowanie na terenie miast staje się łatwiejsze, prostsze i tańsze.

Wielokrotnie mówiliśmy, także analizując strategię rządu, że w interesie polskich obszarów wiejskich jest to, żeby przekierować część inwestycji na obszary wiejskie – po to, aby ludzie na tych obszarach również mieli możliwość zdobycia pracy, pozostając w mniejszych gospodarstwach rolnych, mając dwuzawodowość itd. Sprawa jest szalenie złożona, szalenie skomplikowana.

Rozumiejąc argumenty, przyświecające wnioskodawcom – rozumiem, że są to argumenty tożsame z głosem samorządów miejskich – musimy jednak brać pod uwagę całą złożoną sytuację, która nakazuje pewną roztropność. Wydaje mi się, że jest sensowną propozycja, zgłoszona przez pana przewodniczącego – która tu została potwierdzona głosami części dyskutantów – abyśmy mieli opinię czy absolutne przekonanie, jakie jest stanowisko rządu. Powinno to być stanowisko poparte analizami, wyliczeniami i pewną symulacją, dotyczącą kosztów, wpływu tych środków do budżetu i oceny, na ile te opłaty od wysokich klas gruntów blokują możliwości inwestowania, a na ile są do zaakceptowania przez inwestorów, którzy jednak muszą się liczyć z tym, iż inwestowanie wiąże się z kosztami. Musimy wziąć również pod uwagę fakt, że grunty, niebędące gruntami rolnymi, de facto natychmiast stają się gruntami o ogromnej wartości. To są grunty bardzo cenne, których wartość dochodzi często do wielu milionów złotych za hektar. Musimy wziąć pod uwagę te wszystkie elementy, żeby w sposób – jeszcze raz podkreślę – przewidywalny i rozsądny przyjąć rozwiązania.

Wydaje się, że trzeba rozważyć to, co w tym projekcie ustawy jest zawarte. Trzeba to zrobić tak, żeby znowu nie było takiej sytuacji, że za chwilę – za parę miesięcy, w następnej kadencji Sejmu – ktoś to zakwestionuje i powie, iż w sposób bezrefleksyjny, czy bezdurny – jak to mówią za wschodnią granicą – Sejm podjął jakieś rozwiązania, które powodują więcej szkody niż pożytku. Ktoś to będzie kwestionował. Dlatego jest potrzebna rozwaga i może jest niezbędna do tego pewna dodatkowa analiza.