260 posiedzenie Komisji

1. Panie przewodniczący, Wysoka Komisjo, pani minister. Jedno, bardzo konkretne pytanie, dotyczące bioasekuracji. Pani dyrektor przedstawiła mechanizm wyliczania odszkodowań. Czy jest pani w stanie powiedzieć mi bardziej precyzyjnie, ile odszkodowania dostanie rolnik, który zaprzestanie produkcji trzody chlewnej? Przecież celem działania programu bioasekuracji jest pomoc dla tych producentów trzody chlewnej, którzy ze względu na sytuację epizootyczną są zmuszeni do podjęcia określonych działań, związanych z zaprzestaniem produkcji. Myślę, że obowiązkiem państwa, absolutnie uzasadnionym i wynikającym z elementarnej sprawiedliwości, jest zrekompensowanie strat, które z tego tytułu poniosą producenci oraz zrekompensowanie skumulowanych strat, związanych z tym, że nie będą mieli z czego żyć, jeżeli byli na to nastawieni. Od kiedy realnie rolnik dostanie odszkodowanie i jaka będzie wysokość tego odszkodowania?

Druga sprawa, dotycząca sytuacji na rynku trzody. Problem, o którym dyskutujemy, jest znany od wielu lat. Czy Polska z kraju, który był liczącym się, dużym producentem i eksporterem wieprzowiny, w sposób trwały stała się krajem uzależnionym od importu? W ostatnich latach ta tendencja jest wyraźnie dostrzegalna, więc jeszcze raz powtórzę – czy jesteśmy krajem w sposób trwały uzależnionym od importu? To wszystko oczywiście ma zdecydowany kontekst, jeśli chodzi o sytuację wewnętrzną, bo co mają robić ci rolnicy, w szczególności w niektórych regionach Polski, którzy wyspecjalizowali się w produkcji trzody chlewnej? Widać wyraźnie, że będą musieli zrezygnować z tego kierunku. Co innego mają w takim razie produkować? To jest pytanie z kategorii pytań o charakterze raczej retorycznym.

Dane, które państwo przedstawili, wyraźnie pokazują, że jest ogromny import żywych zwierząt, czyli prosiąt i warchlaków, głównie z Danii i z Niemiec. Trudno się dziwić, że z Danii, jeżeli sprzedaliśmy Duńczykom największe polskie zakłady mięsne. Przecież kupili te zakłady nie po to, żeby przerabiać wieprzowinę pochodzącą z polskich gospodarstw rodzinnych, chronionych przepisem konstytucyjnym, tylko po to, żeby przerabiać to, co jest importowane. Importowane bądź w postaci tuczu nakładczego, bądź produkowane w Polsce z duńskiego materiału hodowlanego.

Interesuje mnie, jaki jest wpływ embarga rosyjskiego na sytuację na tym rynku. Nie znalazłem tego w materiałach, może będzie to wymagało dodatkowego doprecyzowania. Pytam, ponieważ zaczynam mieć, jak to określono kiedyś w przypadku syna jednego z prezydentów, „pomroczność jasną”. W pierwszej wersji słyszę, że rosyjskie embargo powoduje tak dramatyczną sytuację na polskim rynku rolnym, iż trzeba zrobić wszystko, żeby wyjść z tego embarga. Ale gdy analizujemy sprawę dokładniej, to się okazuje, że z tym embargiem jest inaczej. To powiedział kiedyś również pan minister Sawicki.

Bardzo uważnie słucham tego, co pan minister Sawicki mówi. Nie dlatego, że jest dla mnie jakimś guru i wyznacznikiem prawdy objawionej, ale dysponuje zapewne lepszymi analizami i materiałami niż ja. Kiedy była mowa o sytuacji na rynku owoców i warzyw, to pan minister Sawicki raczył powiedzieć, że właściwie embargo nie wpłynęło w żaden istotny sposób na sytuację tego sektora. Są nawet opinie, które wręcz wskazują na korzystny wpływ problemów z eksportem określonych odmian jabłek na sytuację polskiego sadownictwa.

Podobnie jest z rynkiem trzody chlewnej. Z jednej strony było epatowanie rolników tym, jak to embargo rosyjskie niszczy produkcję trzody chlewnej w Polsce. W kontekście mówienia o embargu, było straszenie Prawem i Sprawiedliwością, ba, straszenie tym, że jak nasz kandydat wygra wybory na prezydenta, to następnego dnia będzie wojna z Rosją… Wątek powtarzany jak mantra przez działaczy PSL.

Z jednej strony embargo miało być dramatyczne dla polskiego sektora rolnego, w tym dla sektora wieprzowiny, a z drugiej strony państwo podajecie w materiałach, co pani dyrektor Kasperowicz tu doprecyzowała, że „Skupy żywca wieprzowego w Polsce generalnie kształtują się na poziomie średniej ceny notowanej w Unii Europejskiej. Poziom cen na polskim rynku w dużym stopniu zależy od rozwoju cen na rynku europejskim i kursu złotego do euro”. Czyli właściwie nic się nie stało, polscy rolnicy. To embargo było bardziej chwytem propagandowym do wykorzystania w celach politycznych, niż miało faktyczny wpływ na polskie rolnictwo.

Oczywiście, sytuacja w rolnictwie, w poszczególnych branżach, jest trudna, skomplikowana. Nie ma już w tej chwili prostych rozwiązań w rolnictwie. To jest pytanie, na ile wspierać rolnictwo ze środków publicznych, a na ile regulować sprawy rynkowe bądź zrezygnować z jakichkolwiek regulacji, idąc trochę wbrew polityce UE. Ale to jest rozmowa czy wymiana poglądów na inną debatę – jak to faktycznie jest z tym wpływem embarga rosyjskiego na sytuację polskiego rolnictwa. Dziękuję.

2. Panie przewodniczący, Wysoka Komisjo. Jeszcze jedna refleksja. Wydaje mi się, że trochę płytko przeszliśmy nad rynkiem trzody chlewnej. Pan prezes Zwolak mówił o tym, że to ceny na rynku europejskim powodują, że trudno, tak być musi, a inni też kupują. Wydaje mi się, że bez analizy rynków poszczególnych krajów trudno jest poszukiwać jakichś analogii.

Mówił pan o tym, że Niemcy również importują warchlaki i prosięta, co w jakiś sposób w cudzysłowie „rozgrzesza” decyzje, które są podejmowane w Polsce. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Niemcy są największym producentem wieprzowiny w Europie, pogłowie 28 mln sztuk, a w Polsce jest 11 mln sztuk. Niemcy mają ogromny rynek wewnętrzny, dwukrotnie większy od naszego; Niemcy również są wielkim eksporterem mięsa wieprzowego. Polska zaimportowała w 2014 r. – tak wynika z danych, które państwo przedstawili – 26,4% wieprzowiny z taniej Belgii, ale też 25,9%, czyli praktycznie tyle samo, z drogich Niemiec. Czyli inne czynniki o tym decydują, a nie tylko niska cena w Belgii, a wysoka w Niemczech.

Dlatego nie wolno próbować robić takich analogii, ponieważ one rozgrzeszają i uspokajają w jakiś sposób, a nie wyjaśniają fenomenu upadku produkcji trzody chlewnej w Polsce. Nie godzę się z taką tezą, że trudno, tak być musi. Owszem, na pomniku Dzierżyńskiego na Placu Bankowym, kiedy pomnik był przewracany, ktoś napisał „Trudno Feliks, tak być musi”. Ale to w sytuacji rolnictwa nie jest teza, która w przypadku Dzierżyńskiego była słuszna. Ta teza w przypadku rolnictwa nie zawsze się potwierdza.

Oprócz tego rolnicy niemieccy mają solidną alternatywę w postaci innych kierunków produkcji. Poza tym np. mają możliwość uzyskiwania znacznej części dochodu z odnawialnych źródeł energii, które w Polsce zostały praktycznie zamknięte dla rolników, choć utrzymujemy ogromne dotacje budżetowe do współspalania biomasy w elektrowni w Kozienicach. Nie porównujmy rolnictwa niemieckiego z rolnictwem polskim. Szukajmy rozwiązań, które pozwolą wykorzystać potencjał polskiego rolnictwa.

3. Bardzo krótko, dwie sprawy. Również chcę powiedzieć tak, jak kiedyś Katon mówił o Kartaginie i przypominać wszędzie to, kto od ośmiu lat rządzi w Polsce i jakie miał możliwości przez te lata rozwiązania problemu kształtowania ustroju rolnego.

Druga sprawa, trochę bardziej humorystyczna, trochę ad vocem do pana posła Ajchlera. To, co pan określił jako przebieranie nogami, wynika z niewygodnej pozycji na siedzeniu i obawy o zakrzepicę. Proszę nie wyciągać zbyt daleko idących wniosków z przebierania nogami.