Jestem posłem już wiele lat i z pewnym zażenowaniem obserwuję zjawisko nieco histerycznej i jednostronnej reakcji moich kolegów na różne niekorzystne zjawiska społeczne. Jeśli pojawi się jakiś negatywny problem społeczny, to pierwszym odruchem posłów jest karać. Zaostrzać kary to recepta najprostsza a równocześnie wcale – jakby się niektórym wydawało – nie najskuteczniejsza. A oto przykład z ostatnich tygodni takiego właśnie myślenia.
    Grupa posłów z PSL zaproponowała nowelizację ustawy Kodeks wykroczeń oraz ustawy Prawo o ruchu drogowym. Jej przyczyną były doniesienia medialne o tym, że służby drogowe coraz częściej zatrzymują osoby kierujące pojazdami bez posiadania odpowiednich uprawnień. Biuro Analiz Sejmowych Kancelarii Sejmu sporządziło informację, z której wynika, że w takiej sytuacji w niektórych krajach UE postępuje się surowiej niż u nas. Na przykład we Francji prowadzenie pojazdu bez prawa jazdy jest czynem zabronionym sytuowanym pomiędzy wykroczeniem a przestępstwem, zaś w Niemczech przestępstwem. Stosowane są również kary grzywny, zakaz prowadzenia pojazdu, a także kary pozbawienia wolności. Wśród kar pojawia się także konfiskata mienia.
    Te stosunkowo niskie kary w Polsce – zdaniem projektodawców zmian w ustawie – są przyczyną wielu negatywnych zjawisk społecznych, przede wszystkim znacznego pogorszenia się stanu bezpieczeństwa w ruchu drogowym. „W związku z powyższym – piszą oni w swym projekcie – proponujemy zwiększenie sankcji za kierowanie pojazdem mechanicznym bez posiadania wymaganych uprawnień na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub w strefie ruchu w postaci kary aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny nie niższej niż 3 tys. zł. Ponadto w stosunku do osoby, która kierowała pojazdem mechanicznym bez posiadania stosownych uprawnień po raz kolejny, co zostało stwierdzone przez właściwe organy kontroli ruchu drogowego, wobec takiego sprawcy będzie mógł być orzeczony środek karny w postaci zakazu prowadzenia pojazdów, który zgodnie z art. 29 ustawy Kodeks wykroczeń może zostać orzeczony na okres od 6 miesięcy do 3 lat.”  
   Kolejny, drugi już w ostatnim czasie pomysł zwiększenia kar dla kierowców jako metody poprawy bezpieczeństwa na naszych drogach spotkał się z niechętnym przyjęciem w Klubie SLD. Po długiej dyskusji postanowiliśmy skierować ten projekt do dalszych prac w komisji, zastrzegając, że wniesiemy poprawki zmniejszając restrykcyjność zaproponowanej  przez kolegów z PSL nowelizacji.
    Ja natomiast w swym wystąpieniu na ten temat pozwoliłem sobie na pewną złośliwość pod adresem projektodawców.  
„Proszę państwa – mówiłem z trybuny sejmowej – debatujemy na temat niebezpiecznej jazdy, przekraczania przepisów ruchu drogowego w mieście czy w obszarze zabudowanym, mając na uwadze 50, 60 czy 70 km/h. Bardzo często, szczególnie tam, gdzie na drodze znajduje się tak zwany „leżący policjant”, spotykamy znaki, zgodnie z którymi prędkość jest ograniczona do 5 km/h. Co wtedy, kiedy przekroczy się prędkość o 100% na przykład wozem konnym? Czy wtedy woźnicę będzie trzeba karać trzema tysiącami a przy recydywie wsadzać do więzienia?
    Karać, karać, karać. Po jakimś wypadku czy po innej bulwersującej sytuacji drogowej jeden klub przez drugi licytuje się w forsowaniu wysokości kar. Oni dają dwa tysiące, to my przebijemy ich o tysiąc. Ta swoista licytacja kar prowadzi do absurdów.
    Nie tyle wysokość kary wychowuje, co jej nieuchronność. I o tym często zapominają moi koledzy posłowie.
Romuald Ajchler