Po ustawie gloryfikującej UPA wycofuję się ze wszystkiego, co powiedziałem na temat Ukrainy, na temat wsparcia tego kraju. Zrozumiałem, że Ukraina zupełnie nie liczy się z Polską – mówi gen. Waldemar Skrzypczak.

Będzie wojna?

Dlaczego pani straszy?

Ja? Przecież pan mówił, że mamy wspierać Ukrainę, że broń im dawać, szkolić.

Ale już nie mówię. Wycofuję się ze wszystkiego, co powiedziałem na temat Ukrainy, na temat wsparcia tego kraju.

Kilka dni temu prezydent Komorowski przemawiał w Najwyższej Radzie Ukrainy, gwarantował swoją przyjaźń.

A kilka godzin później ukraińscy parlamentarzyści uchwalili ustawę gloryfikującą UPA. W tym momencie zrozumiałem, że Ukraina zupełnie nie liczy się z Polską. To, co się stało na Wołyniu, rzeź 100 tys. Polaków przez UPA trzeba mieć z tyłu głowy. Mojego wuja UPA zamordowała, przybijając widłami do drzwi stodoły. Z tego, co wiem, trzy dni umierał. Ich bestialstwo przekracza ludzką wyobraźnię. Hitlerowscy Niemcy tego nie wymyślili, co robili Ukraińcy. Siekierami rąbali ludzi. Zresztą te mordy Polaków przez Ukraińców nie zaczęły się w 1943 r., tylko już we wrześniu 1939 r. Mało kto o tym wie, a jak ktoś wie, to i tak nieczęsto mówi, że kiedy nasi żołnierze wycofywali się do Węgier i Rumunii, byli napadani przez zbrojne bandy ukraińskie. Zastanawiam się, na czym prezydent Poroszenko buduje przyszłość Ukrainy. Na krwiożerczym nacjonalizmie? Straszne to. Od dawna mówię, że Ukraińcy powinni wyzbyć się nacjonalizmów, bo jak się nie wyzbędą, to współpraca z Polską będzie bardzo trudna, a w zasadzie niemożliwa.

Politycy o tym w zasadzie nie mówią.

Bo zadeklarowali wsparcie. A Ukraina pokazuje, gdzie ma nasze wsparcie, gdzie ma rzeź wołyńską. Ja nie jestem politykiem. Mogę mówić to, co myślę. Trzeba poczekać na prawną interpretację przez stronę polską tej ustawy. Nasi politycy w większości żyją złudzeniami. Nie podejmują żadnej decyzji, która mogłaby być nawet w minimalnym stopniu kontrowersyjna. Słyszała pani pewnie, że Skandynawowie dogadują się między sobą, bo zaczynają rozumieć zagrożenie, jakie stwarza Rosja. Ja od dwóch lat mówię, żebyśmy nawiązali relacje z Finlandią. Nikt nie słucha. Finlandia ma ten sam problem co my. Graniczy z Rosją i armię ma podobną do naszej. Mówię też o wyposażeniu. Wspólna misja Polski, Finlandii, Danii, Szwecji to jest siła i niech się Rosjanie boją.

Ma pan pistolet w domu?

Nie, pozbyłem się. Jestem ojcem niespełna sześcioletniej dziewczynki, różne rzeczy się mogą wydarzyć. Po co trzymać broń w domu?

Dla bezpieczeństwa.

Wystarczy, że mam kilka szabel. Naostrzonych. Myśli pani, że ktoś chciałby mnie odpalić? Obcy mnie nie odpalą. Tylko swoi mogą. I jak będą chcieli, to i tak to zrobią. Chociaż ci swoi to też obcy, ludzie dziwnego pokroju. Fakt, że po naszym kraju tak hula FSB, świadczy tylko o tym, że Antek wszystko zniszczył.

Antek?

Co, nie wie pani, który Antek?

Macierewicz?

Tak. Do Antka mam pretensje o dwie rzeczy.

O WSI?

To pomijam, bo to nie moja firma. On wymyślił Nangar Khel. Jego ludzie, na jego polecenie, stworzyli scenariusz, z którego wynikało, że siedmiu naszych żołnierzy miało dokonać zbrodni, która nosiła znamiona ludobójstwa, czyli inaczej mówiąc – zabili świadomie, z premedytacją afgańskich cywilów w Nangar Khel. Przez lata Antek marzył, żeby oskarżyć tych chłopaków. Na szczęście nie udało się. Mam też do niego pretensję prywatną. Wie pani, że mój syn jest wojskowym. Kiedy był podporucznikiem, pojechał ze swoją 10. Brygadą Kawalerii do Iraku. Był na VIII zmianie. Wtedy ministrem obrony narodowej był Aleksander Szczygło, a ja byłem dowódcą wojsk lądowych. Dzwoni do mnie wieczorem minister i mówi: „Panie generale, odwołujemy pana syna z Iraku. Chcą go porwać”. I koniec rozmowy. Takiego ciśnienia dostałem, że... Od razu pojechałem na Cytadelę, dzwonię do Iraku, budzę gen. Lamlę, bo tam już noc, jest 3,5-godzinna różnica czasu i pytam, co się dzieje z Renartem, z moim synem. Słyszę, że nic, więc mówię, że chcą go porwać. Do rana wszystko było sprawdzone i oczywiście okazało się, że nikt nie chciał porywać młodego Skrzypczaka. Pojechałem na godz. 9 rano do Szczygły i mówię, co wiem, a on wyciąga szarą kopertę i tłumaczy, że tu ma meldunek min. Macierewicza i to może się dla Polski skończyć źle, nawet żądaniami wycofania wojsk polskich z Iraku. Odebrałem syna z lotniska, był w mundurze polowym, w dystynkcjach sierżanta o nazwisku Przybysz. Niezła hucpa, co?

Opublikował videosejm.pl dnia 2015-04-17 19:37 Źródło