Większościowy udziałowiec w Stoczni Gdańsk, d. Stocznia Gdańska im. Lenina, nie przedstawił Ministrowi Skarbu w wyznaczonym terminie biznesplanu, w którym – mówiąc dorzecznie i doludnie – miał zadeklarować dołożenie się do kasy stoczni na kilkadziesiąt milionów dolarów.

Wczoraj, 30 listopada, odbyło się spotkanie przedstawicieli Ministerstwa Skarbu Państwa, Agencji Rozwoju Przemysłu oraz ukraińskich inwestorów w celu rozwiązania problemów gdańskiej stoczni. W polskiej, katolickiej, wiejsko-miejskiej obyczajowości 30 listopada, to dzień czynienia wróżb na nadchodzący rok (kościelny).

Ponieważ ze spotkania co do konkretów wyszły nici, zatem mniemam, że biznesowe towarzystwo, jak to ma w permanentnym zwyczaju, sięgnęło po niezawodne narzędzia w planistycznej robocie, czyli miskę z wodą kranową, klucz z uchem i wosk. Co im z lania wosku wyszło jest mało ważne, ciekawi mnie natomiast czy był to wosk od polskich pracowitych pszczół, czy stearynowy erzac z niedopalonych nagrobnych zniczy, które są już ustawiane przed bramą stoczni na znak końca Kolebki, czy może była to soczysta gruda woszczyny z ucha Pana Ministra, głuchego na argument, że polityczno-biznesowi hochsztaplerzy zza wschodniej granicy nie mają w zwyczaju dorzucać się twardą walutą do swoich lipnych interesów.

Ponieważ jest już to kolejny niedotrzymany termin przez ukraińskiego, większościowego właściciela stoczni, można ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że Kolebkę kapitalistyczny szlag trafił. Na ironię, natomiast, zakrawa fakt, że obok na części dawnych terenów stoczni powstaje Europejskie Centrum Solidarności za 229.115.075zł i 41gr z pieniędzy podatników, które będzie za kolejne miliony z pieniędzy podatników szerzyć, pogłębiać, dzielić i mnożyć, udostępniać, rozpowszechniać pewną ideę – na pewno nie będzie to idea solidarności państwa z jego pracowitymi obywatelami – dając przy okazji zatrudnienie koleżankom, kolegom i znajomym dyrektora i Rady Programowej. No cóż, w polskim kapliczkowo-muzealnym podejściu do otaczającej nas rzeczywistości lepiej wydać 200 milionów na kosztotwórcze badanie rozciągliwości idei (śmiem zauważyć, że do badania modalnych charakterystyk idei wystarczy podręcznik do Metafizyki ogólnej, pięć kartek papieru liniowego i ołówek, łącznie za około 89,90zł), niż zainwestować w gospodarkę morską i dobrze opłaconą kadrę, by później czerpać garściami z dywidend na finansowanie oświaty, nauki, zabezpieczenia socjalnego czy godziwych rent i emerytur.