Opubilkował videosejm.pl
Brak komentarzy
Pani Marszałkini! Pani Minister! Wysoka Izbo! My poprzemy ten projekt. Niemniej ja od początku mówiłam jako praktyk, bo ja niejako oderwałam się od życia dopiero teraz, przed czterema laty, od kiedy jestem w Sejmie i patrzę na to z punktu widzenia góry, a do tej pory tkwiłam bezpośrednio w realiach życia, też wśród rodzin wielodzietnych... Pan poseł, mój poprzednik mówił, ile dzieci przypada na taką rodzinę. Ja miałam kontakt z rodziną z dziesięciorgiem dzieci, rekordzistka w dzielnicy miała 21 dzieciaków.
W pewnym sensie ja od początku uważałam, że Karta Dużej Rodziny jest instytucją troszeczkę fasadową. Ona jest potrzebna z punktu widzenia obywatelskiego, ponieważ uruchamia wrażliwość różnych podmiotów, żeby takie rodziny wesprzeć, ale nie jest rozwiązaniem, nie jest tym, co stanowi panaceum na to, żeby w Polsce rodziły się dzieci. Gdzie mają się rodzić? Nie ma mieszkań. Od czterech lat mówię o tym problemie. Jak ta uwaga wydaje się celna w obliczu sprawy uchodźców. Gdzie oni mają zamieszkać? Mają sobie kupić mieszkanie u dewelopera z kredytem na 30 lat? Nie jesteśmy przygotowani szerzej, bardziej kompleksowo do tego, żeby młodzi ludzie chcieli mieć dzieci. Jak mówię, przyczyn jest wiele, więc istotne jest nie tylko dawanie przywilejów w postaci bezpłatnego przejazdu czy obniżek, ulg tu i ówdzie.
Odnośnie do tej konkretnej ustawy powiem, że na całym świecie na śmieciach się zarabia. Segregacja śmieci, szczególnie w rodzinach wielodzietnych, w których rośnie młode pokolenie, powinna być nawykiem, bo wszystkiego się nie wyrzuca, bo śmieci można ekologiczne przetworzyć na coś innego. Jeżeli chodzi o stan umysłów, to uważam to rozwiązanie za celowe. Niemniej nie możemy spoczywać na laurach i mówić tylko o tym, że jest Karta Dużej Rodziny czy obiecane 500 zł na dziecko, bo ten problem nie zniknie, od razu nie wzrośnie dzietność, nie będzie dzieci, które będą utrzymywały starsze pokolenie. Nawiasem mówiąc, jeżeli chodzi o rodzinę, gdzie było 21 dzieci, to niestety obecnie praktycznie większość z nich to margines społeczny, dlatego że mama była zajęta bieganiem po różnych instytucjach charytatywnych. W zasadzie w ich domu nigdy się nie gotowało. Kiedy próbowałam załatwić tej pani chleb do zupy, bo wydawało mi się, że w przypadku takiej liczby dzieciaków gar zupy stanowi ciepły posiłek, ona kupowała w sklepie spożywczym zupki chińskie.
Żeby wzrosła dzietność, potrzeba naprawdę poważnych i głębokich zmian, a nie tylko fasadowych rozwiązań. Poprzemy to, bo mamy sytuację taką, jaką mamy, ale to nie rozwiązuje zupełnie problemów i nie zachęci ludzi do zdecydowania się na tak potrzebne nam dzieciaki, które wyrosłyby na obywateli, którzy utrzymają nas na starość. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Posiedzenie Sejmu RP nr 98 Sprawozdanie Komisji o poselskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o Karcie Dużej Rodziny oraz niektórych innych ustaw